Fabuła ciekawa, świetni Paul Muni jako gangster Eddie (wymowa, mimika, ruchy- typowy gangster z lat prohibicji, narwany ze swoim gangsterskim slangiem) oraz Claude Rains jako diabeł (tajemniczy, pewny siebie, samo spojrzenie już coś o nim mówi...), do tego kilka zabawnych momentów, niezłe efekty specjalne jak na tamte czasy i całkiem zaskakujące zakończenie.
Film więc naprawdę dobry ale chyba przez cały seans, mimo całego uznania dla gry Muni, nie mogłam wybić sobie z głowy jakiegoś dziwnego skojarzenia z nim związanego, kogoś mi przypominał, mam wrażenie, że jakiegoś polityka i chyba przez to właśnie mnie irytował swoją aparycją ;) choć przyznam że jest też trochę podobny do Benicio Del Toro, którego uwielbiam:) niestety to podobieństwo przyćmione zostało przez to skojarzenie...