Opiszę tu swoją interpretację i ogólnie pewne przemyślenia, czy skojarzenia odniośnie tego filmu, więc z racji tej zawartości ostrzegam, że temat zawiera
SPOILER!
Oczywiście nie twierdzę, że mój odbiór jest na pewno prawidłowy, albo że jest jedynym prawidłowym, więc proszę o tym pamiętać i nie napadać na mnie zbyt mocno ;P W razie odmiennego zdania odnośnie danych scen, symboli, czy przesłania całego filmu, chętnie poznam cudzą interpretację i będę wdzięczna za komentarze. Nawet jeśli mają to być jakieś niepozorne i niepewne skojarzenia, bo wiem, że takie także potrafią dać bardzo wiele.
Staram się uporządkować w głowie symbolikę i przesłania tego filmu. Na razie jestem po jednokrotnym obejrzeniu.
Film ukazuje parę, której synek wypadł przez okno podczas, gdy oni - jego rodzice - uprawiali seks. W wyniku tragedii matka ulega załamaniu, natomiast ojciec, będący terapeutą, pragnie ją jakoś z tego "wyciągnąć" i w tym celu zabiera ją na łono natury, do domku, w którym spędziła ostatnie lato razem z synkiem.
Kobieta czuje bardzo silne wyrzuty sumienia i jednocześnie ma bardzo silne poczucie bycia grzeszną (jest przecież kobietą - kusicielką - potomkinią Ewy i wszystkich czarownic) i odpowiedzialną za wszelkie zło, a już szczególnie smierć synka. Ze względu na to wielkie poczucie winy kiedy popada w szaleństwo uszkadza organy płciowe swoje i męża - wymierza karę. Jednocześnie poprzedniego lata pisała pracę na temat prześladowań i mordowania kobiet uznawanych za wiedźmy. Pisząc ją nabrała przekonania, że kobiety są złe z natury. Być może stało się tak dlatego, że ogrom cierpienia zadawanego kobietom, który oglądała na rycinach i o którym czytała, był zbyt wielki, by mogła go znieść, więc zapragnęła znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie tych mordów i tortur. A racjonalnym wytłumaczeniem może być jedynie to, że te kobiety faktycznie miały w sobie diabła i zasługiwały na śmierć. Pisanie tej pracy - na akurat ten temat - wzbudziło w niej pewien chaos oraz myśl, że jako kobieta musi być złą istotą. Jest grzeszna z natury. Być może nie było to jeszcze bardzo widoczne - jej pewien obłęd na tym punkcie, jednak już popadała w chaos, czego sygnałem jest mieszanie bucików dziecka. Kiedy doszło do wypadku i śmierci chłopca zapewne doszła do wniosku, że ona jako kobieta - kusicielka mężczyzny - jest za to odpowiedzialna. Tym bardziej, że wypadek miał miejsce w czasie, gdy uprawiała seks z mężem. Ten akt seksualny prawdopodobnie był spontaniczny, bo nie wydaje mi się możliwe by zaplanowała śmierć dziecka, bo wcale jej nie chciała i za nią się przecież potem okrutnie karze okaleczając, jednak jej poczucie winy - poczucie winy przyporządkowane jej jako kobiecie - przypisana jej kulturowo i religijnie grzeszność - to wszystko jest tak silne, że ona chyba w pewnym momencie myśli, że doprowadziła do śmierci synka specjalnie. Boi się tego. Boi się odkryć w sobie jakąś część, która jak sądzi związana jest z Naturą, a może raczej całkowicie kontrolowana przez Naturę i wręcz pochodząca z tej złej, grzesznej/okrutnej Natury, i która świadomie doprowadziła do śmierci jej własnego dziecka. Jednak poza takimi bardziej czysto ludzkimi emocjami związanymi z poczuciem winy itp. ma ona w sobie jeszcze część faktycznie typową dla Natury - jakby dziką, nieokiełznaną, pełną emocji, czy raczej żądzy w tym szczególnie seksualnej i co najważniejsze to, to, że ta jej część pozbawiona jest wyrzutów sumienia oraz dzielenia rzeczy na dobre i na złe. Bo w Naturze nie ma podziału na dobro i zło. Drapieżnik zabijający i zjadający inne zwierze nie jest ani zły, ani dobry. Deszcz może być potrzebny, gdy jest susza, ale z natury nie jest ani zły, ani dobry. Ten podział - na dobro i zło - jest sztucznym podziałem wymyślonym przez człowieka. W filmie jest istotna scena, gdy pisklę wypada z gniazda - spada jak ich synek - i od razu obłażą je mrówki, a potem porywa je i pożera orzeł. I to jest taki atak czystej Natury na to pisklę - to dziecko - tak jak ich syna, a jednocześnie jest to scena jakby pokazująca, że to nie jest coś złego, tylko naturalna kolej rzeczy - śmierć, pożywienie innego zwierzęcia. I tę kobietę to przeraża - taka Natura ją przeraża. Kobieta nie chce poddać się Naturze, bo widzi w niej diabła, bo przyswoiła już sobie sposób myślenia (postrzegania kobiet) typowy dla morderców czarownic. Ona boi się Natury/przyrody/lasu. Kiedy mąż pyta ją czego boi się najbardziej odpowiada, że lasu. Później precyzuje, że jeszcze bardziej Edenu. I faktycznie to ma sens, bo Eden wiąże sie z grzechem pierworodnym, za który odpowiedzialna jest głównie Ewa - kobieta, a grzech ten wiąże się z cielesnością i w końcu seksem, i w końcu z wielkim poczuciem winy, którego kobieta nie może udźwignąć. Bo ma przeświadczenie, że za ten seks, w wyniku którego nie dopilnowała dziecka, odpowiedzialna jest ona - kobieta - kusicielka uwodząca mężczyznę. Mężczyzna myśli, że skoro jego żona zawsze lubiła las, to pomoże jej wypoczynek na łonie natury. Myśli, że ukoi ją zjednanie się z naturą. Ona z kolei czuje, że to jest groźne - że jeśli da Naturze zawładnąć sobą, to straci panowanie i tym mocniej ujawni się jej diabelski charakter jaki wiąże z Naturą. I faktycznie, gdy mężczyzna zmusza ją do "stopienia się" z Naturą kobieta traci kontrolę i popada w obłęd. Pozwala emocjom zawładnąć sobą, nie kontroluje już ich i po prostu działa instynktownie. Wprawdzie i tak nadal ścierają się w niej dwie postawy - jedna chcąca siebie i męża ukarać i czująca wyrzuty sumienia w związku ze śmiercią dziecka i druga - całkowicie oddana Naturze, nie zamierzająca się konktrolować i nie posiadająca wyrzutów sumienia. Do samego końca oba te elementy w niej współistnieją i właściwie nie staje się w pełni zła w tym sensie, by faktycznie wyzbyła się wyrzutów sumienia i by jej okrutne działania (maltretowanie męża) nie były związane z obciążeniem potwornym poczuciem winy. Jednak całe to scalanie się z Naturą powoduje, że przestaje się kontrolować. Po prostu nie daje już rady i jednocześnie zaczyna w jej działaniu brać górę instynktowność charakterystyczna dla Natury oraz ten brak podziału na dobro i zło - brak odróżniania działania, które przeciętna osoba zaklasyfikowałaby jako dobre lub złe/okrutne - widoczny w tym, że choć nadal jej celem jest ukaranie "przestępstwa" (czyli konsekwencja poczucia winy/wyrzutów sumienia), a w danym momencie unieruchomienie męża by jej nie opuścił, to jednak nie widzi nic nienormalnego - nie ma żadnych hamulców, by robić, to co robi w taki, a nie inny sposób. Po prostu bardzo okrutny. Może się wydawać, że ta mroczna strona Natury, która zawładnęła kobietą to właśnie tytułowy Antychryst. I byłoby tak przy spojrzeniu zbliżonym do spojrzenia oprawców średniowiecznych czarownic, jednak z mojego punktu widzenia ta kobieta po prostu straciła kontrolę nad swoim umysłem, postradała zmysły. Dokonuje strasznych czynów, ale nie jest Antychrystem nawet w przenośni. Zło, którego dokonuje jest bardziej w stylu zła obserwowanego w Naturze, czyli tego typu, gdy uwięzione zwierze odgryza sobie nogę by uciec, albo atakuje napastnika, albo zabija inne zwierze, które potem spożywa. To jest Natura, więc każde ocenianie wydarzeń w niej zachodzących jako złe lub dobre będzie sztuczne. Będzie nienaturalne.
Gwiazdozbiory "trzech żebraków" są jak sądzę nawiązaniem do "trzech królów", czyli gwiazd z Pasa Oriona, które razem z Syriuszem układają się w jednej linii 24 grudnia, zwiastując narodziny Chrystusa ("trzej królowie" podążający w kierunku najjaśniejszej owej nocy gwiazdy na niebie - Syriusza). Trzej królowie zwiastują narodziny Chrystusa. Trzech żebraków narodziny Antychrysta. Żebracy - uosobienie ubóstwa - są przeciwieństwem bogactwa kojarzonego z królami. Pasują do zwiastowania narodzin przeciwieństwa Chrystusa czyli Antychrysta. Mężczyzna mówi, że nie ma takich konstelacji, a kobieta odpowiada cos w stylu, że żadna z nich (konstelacji) nie była nigdy używana lub przydatna, czego za bardzo nie rozumiem, albo może nie była prawidłowo używana (?). W każdym razie tego akurat za bardzo nie rozumiem choć może chodzi o coś takiego, że nie były potrzebne jako rzeczywiste konstelacje - widoczne w "realu". Że nie było potrzeby ich rzeczywistego istnienia - w naszej rzeczywistości - "realu" - bo zawsze mogą zaistnieć w świecie wnętrza człowieka, a dokładniej jest to miejce, w którym właśnie się pojawiają (o ile się pojawią) - do którego przynależą. Są związane z innym światem - nie z codzienną rzeczywistością w sensie tego, co normalnie postrzegamy. Są związane ze światem wnętrza człowieka. Nie było potrzebne by wcześniej były widoczne, czy żeby w ogóle były widoczne w rzeczywistości, natomiast może nadejść taki moment, że stają się widoczne dla konkretnego człowieka - w jego wewnętrznym jakby duchowym świecie - i ten moment - pojawienie się ich - zwiastuje narodziny Antychrysta w tym człowieku. Po tym, gdy mężczyzna spostrzega te konstelacje następuje w nim zmiana. Mobilizuje się by się uwolnić, a następnie zabija kobietę. Zabija ją w bardzo bezuczuciowy sposób. Jakby pędzony wyłącznie instynktem przetrwania. Wcześniej powtarzał jej, że wszystko razem przetrwają i nie chciał jej krzywdzić nawet w chwilach, gdy się nad nim pastwiła, jednak w tym momencie bierze górę jego chęć przeżycia - instynkt - i zabija ją bez emocji - dla samego efektu. Tak jak działa Natura. Bez określania czy dany czyn jest zły czy dobry, liczy się odruch przetrwania. Tak więc można widzieć w jego Antychryście znamiona Natury. Jednocześnie zwierzęta, symbolizujące zarówno samą Naturę w sensie przyrody, jak i trzech żebraków, czyli coś toważyszącego nadejściu Antychrysta - nie są złe, ani dobre. Po prostu są. Czyli tak jakby w dużej mierze od człowieka zależało to jak pokieruje swoja naturą i jak ją oceni - jako dobrą czy złą i czy w ogóle zdecyduje się dokonywać oceny, bo z założenie Natura jako taka nie może być oceniana jako dobra lub zła. Nie można uznać, że zwierzę zabijające drugie zwierze, by je zjeść, dopuszcza się złego czynu, bo robi to by się odżywić, co można by tez uznać za dobry czyn. W przyrodzie - Naturze - nie ma podziału na zło i dobro. Można się zastanawiać na ile ten sztuczny podział pochodzący od człowieka jest prawidłowy. I w ogóle na ile ludzkie postrzeganie zakładające obecność takiego podziału jest prawidłowe.
Swoją drogą ciekawe jest też, że w końcu dochodzi do zabicia kobiety przez mężczyznę - czyli kobietobójstwa i jednocześnie po uduszeniu pali ją na stosie - czyli tak jak były palone kiedys czarownice. A potem, gdy odchodzi jest taki moment, gdy widać go z góry, a wszędzie na ziemi wokół niego leżą kobiety - nie wiem czy dobrze to rozumiem, ale to chyba odniesienie do tych kobiet zabijanych jako czarownice. Ogólnie kobiet "ofiar" poległych na przestrzeni wieków. Tak jakby ona była kolejna ofiarą, a cała historia powtórzeniem poprzednich historii. W sumie można się zastanawiać w tej sytuacji czy właściwie w tej kobiecie w ogóle uaktywnił się Antychryst, czy jedynie była to czysta Natura, a dopiero on - mężczyzna - mordujący kobietę/Naturę jest faktycznie Antychrystem. I to by właściwie było sensowne, bo on powstaje - w sensie tworzenia się jako Antychryst - gdy na niebie pojawia się trzech żebraków, co jak pisałam jest chyba dość oczywistym nawiązaniem do trzech króli i narodzin Chrystusa. Czyli mamy mocno dopowiedziane, że ta chwila, to chwila narodzin Antychrysta. W związku z tym może to, że widzowi może się najpierw wydawać, że kobieta ma w sobie diabła, że Antychryst jest w niej - może było jedynie złudzeniem. Tak samo jak wtedy, gdy w średniowieczu wierzono, że inne kobiety są służkami diabła i wiedźmami. Kobieta ostatecznie wydaje się jakby bardziej fałszywie posądzona o bycie złą niż faktycznie będąca złą. Prawdziwy Antychryst budzi się w mężczyźnie, który ją zabija i tak samo budził się w oprawcach kobiet palonych kiedyś na stosach.
Co ważne - prawdziwy Antychryst powstaje na skutek wiary w zło kobiet/Natury, jak również po prostu samej wiary w istnienie Antychrysta. Ci, którzy go zwalczają sami go tworzą. Właściwie jest to piękny obraz tego jak ludzie w imię Boga dokonują czynów, które są tak złe, że raczej pasowałyby do dzieła Szatana. Bardzo często prawdziwie źli są właśnie ludzie o tzw. głębokiej wierze w biblijnego Boga i prawdziwe zło popełniają w imię tej wiary, czy tego Boga. Piszę o "biblijnym Bogu" dlatego, że film dotyczy tematyki związanej z Chrześcijaństwem i w tym też licznych okrutnych mordów związanych konkretnie z tą religią, będących dziełem piewców konkretnie tej religii i tego Boga. Ciekawe jest, że mordujący czarownice widzieli diabła szczególnie w kobietach będących blisko natury czyli np. zajmujących się zielarstwem. Jednocześnie Chrześcijaństwo zawsze walczyło z poganami, a jak wiadomo ich wiara była wiarą bardzo silnie związaną z siłami Natury, czy samą Naturą/Przyrodą. Czyli u Chrześcijan zawsze panował ten jakby odruch widzenia w Naturze czegoś diabelskiego. Tak bardzo w to wierzyli, że dokonywali iście szatańskich czynów w imię niszczenia Szatana faktycznie bardziej przypominając opętanych przez Antychrysta (bardziej niż palone przez nich na stosach ofiary).
Myślę, że nie chodzi o to, że ten film ma pokazać, że bliskość z Naturą jest zła, czy niebezbieczna, albo że sama Natura jest zła, albo że potrafi być zła. Raczej chodzi o to, że Natura nie jest ani zła ani dobra, natomiast zło często może wynikać ze sztucznego podziału i wewnętrznej walki mającej miejsce w człowieku - ścierania się natury człowieka ze sztucznymi zasadami narzuconymi przez religię chrześcijańską. Przykładowo postrzeganiem seksu jako czegoś nieczystego, grzesznego, złego. Cała ta kwestia grzechu pierworodnego, do której ten film ma przecież bardzo wiele odniesień. To wszczepianie ludziom od małego poczucia bycia grzesznymi już na starcie, poczucia winy, strasznego grzechu pierworodnego. Skłócanie człowieka z jego własną naturą, jego cielesnością, seksualnością. Nawet jeśli dany człowiek nie jest szczególnie religijny, ale żyje w kulturze przesiąkniętej religią chrześcijańską, to wyrabia się w nim choćby podświadome poczucie grzeszenia podczas seksu. Ten film ukazuje też właśnie skutek tego wewnętrznego konfliktu - walki człowieka z własną naturą. Walki w imię religii, w imię Chrystusa, która to walka jednocześnie doprowadza do powstania Antychrysta, a ściślej właśnie ona go tworzy. Problemu zaakceptowania swoich naturalnych popędów. Bohaterka jest kobietą, więc będąc potomkinią Ewy z założenia jest bardziej niż mężczyzna obciążona pierwotnym grzechem. I ma w sobie dużo silniej zakodowane poczucie winy towarzyszące uprawianiu seksu. Ponadto podczas uprawiania przez nią seksu jej synek wypadł przez okno. Nie upilnowała go, pozwoliła sobie na oddanie się żądzom cielesnym, zaspokajanie żądzy zamiast pilnowanie dziecka. W połączeniu z naturalnym dla kobiety wychowanej w wierze chrześcijańskiej poczuciem winy związanym z seksem, to spotęgowane poczucie, które rodzi się w bohaterce jest zbyt wielkie, zbyt przytłaczające, by była ona w stanie je znieść i nie zwariować. Ten film jest wspaniałym studium lęków i obsesji powstających na gruncie religii chrześcijańskiej. Szczególnie dobrze obrazuje też jak niszczącą siłą jest poczucie winy. To, że początkowo mamy wrażenie, że Antychryst budzi się w kobiecie nie wynika z jakiejs naturalnej tendencji kobiety do bycia złą, ale z tego, że kulturowo-religijnie kobiety bardziej obciążone są poczuciem winy i łączone z grzechem. Ewa zerwała jabłko, Ewa namówiła Adama by je spozył. Ewa, czyli archetypowa kobieta, zawsze jest tą złą i grzeszną, podstępnie uwodzącą mężczyznę. Natomiast mężczyzna jest jedynie kuszony i niemal usprawiedliwiony, bo po prostu zwiedziony przez złą Ewę. Dlatego każda kobieta z założenia jest bardziej obciążona podejrzeniem o bycie grzeszną i bardziej narażona na silne poczucie winy (winy na tle religinym) i to jest doskonale widoczne w tym filmie. Finalnie jednak prawdziwy Antychryst budzi się w mężczyźnie. Co pokazuje, że prawdziwe zło nie wynika z Natury, a walki z Naturą. Oraz, że to, co początkowo można postrzegać jako "diabelskość" kobiety faktycznie może się okazać i najprawdopodobniej często jest źle zinterpretowaną emocjonalnością postrzeganą przez zafałszowujący pryzmat religii. Oczywiście tak, jak w mężczyźnie tak i w kobiecie może narodzić się Antychryst lub cos bardzo mu bliskiego, jednak w wielu przypadkach to, co w niej powstanie, a w tym często po prostu obłęd, będzie wynikiem samego przeświadczenia o tym, że jest z natury tak bardzo diabelska i zła.
Na końcu mężczyzna morduje kobietę i choć jest to ładnie zaakcentowane jako czyn godny Antychrysta i jego obudzenie się w mężczyźnie także jest podkreślone, to jednak równocześnie można na to spojrzeć w ten sposób, że w mężczyźnie bierze górę chęć przetrwania - instynkt - Natura. Morduje, czyli dokonuje złego czynu z ludzkiego punktu widzenia, ale jednocześnie ratuje siebie czyli robi "dobrze" dla siebie. Czyli tak jak to zawsze jest w naturze nie ma dobra ani zła. Nie ma podziału na dobro i zło, gdy rozpatrujemy Naturę, czy inaczej - gdy do głosu dochodzi Natura. Myślę, że jest to film o tym jak ludzie przez religię chrześcijańską, czy pod wpływem religii chrześcijańskiej, tworzą Antychrysta. Bardzo ciekawe spojrzenie na naturę i źródło zła uosabianego przez Antychrysta.
Początkowo ten film średnio mi się podobał, jednak im dalej jestem od sensu, tym bardziej do mnie dociera i tym bardziej go doceniam. A w tej chwili cenię go już bardzo mocno. Kiedy oglądałam pierwsze minuty i na samym początku zobaczyłam zbliżenie na penetrację pomyślałam, że jest to tani efekt obliczony na zaszokowanie widza. Jednak w kontekście całości filmu ta początkowa scena łącznie z tym zbliżeniem jest bardzo ważna i bardzo dobrze zrobiona. Pokazywana w niej seksualność jest faktycznie niepohamowana i silna, co potem ma odbicie w bardzo silnych wyrzutach sumienia głównej bohaterki. W bardzo silnym konflikcie wewnętrznym. Mimo, że uprawia ona ten seks ("ten" w sensie pokazanego na początku filmu) i to w taki sposób (swobodny, namiętny, bez zahamowań) później nie może znieść ogromu swego wyuzdania, jakie w nim widzi. Mimo, że początkowo wydaje się kobietą nazwijmy to wyzwoloną. Co ciekawe mężczyźnie w ogóle nie przychodzi do głowy by dopatrywać się w tym seksie zbyt grzesznej rozwiązłości, zbyt silnego ulegania żądzom i źródła lub objawu zła. To doskonale ilustruje jak duża jest różnica w podejściu do seksu kobiety i mężczyzny. Jak silnie kobieta ma wpojone prześwidczenie o swojej grzeszności nawet jeśli jej się wydaje, że jest od tego wolna. Jak silnie destrukcyjnie te przekonania kulturowo-religijne (głównie religijne) działają na kobiety.
Wiem, że bardzo wiele rzeczy napisałam rozwlekle i dokonałam paru niepotrzebnych powtórek, ale pora jest późna, a poza tym jakoś dziwnie trudno pisze mi się o tym filmie.
Dziękuję za Twój dłuugi post.(Teraz już nie mam komleksów że moje są za długie :) )
Wiele bardzo ciekawych myśli,musze to przetrawić (wybacz-należe do tej drugiej połowy homo sapiens cierpiącej na racjonalność).A jestem tu ponieważ dziś obejrzałem "źródło" do którego napisałaś piękną interpretację(dziękuję-bardo mi pomogła w zrozumieniu filmu)i pewne wątki z Twojej intrepretacji (te o cykliczności życia i śmierci)-przypomniały mi moją interpretację ,zgoła odmiennie (a może nie?) innego filmu Antychrysta,którą napisałem latem zeszłego roku.Oto ona:
Dlaczego coś, co jest nam znane od zawsze, budzi w nas niepokój? Bo uciekamy się od świadomości tego, że nasze życie jest po to, aby umrzeć i nie ma "siły" dla której jesteśmy "czymś". Siły, która nadałaby sens naszej śmierci i istnieniu. Lepiej iść na wygnanie z lasu (metafora "chaosu" Przyrody) i grać role ludzi w cywilizacji, próbującej dorównać potędze Natury, która nas stworzyła, dopóki nie dopadnie nas ...Antychryst von Triera.
Obraz jest przedstawiony w ujęciu onirycznej nekrofilii (biofilne akcenty ukazane przez sceny prokreacji wpadają w charakter sado-masochistyczny), slajdowo kadrowany,dajacy zapierajace ,hipnotyczne wrażenia.
W tym filmie Trier mówi nam: śmierć jest najwyższym sacrum- ukoronowaniem istoty życia. Życie bowiem zabija życie na wszelkie możliwe sposoby, aby samemu, jako jednostka przetrwać. Dramatem życia jest świadomość tego, że w starciu egoizmu jednostki z egoizmem Natury jest się zdanym na Jej chwilową łaskę,którą jest równa dla wszystkich...(i wszystkiego co żyje-a każdy chce żyć...)
Nieustanny, (chaotyczny z punktu widzenia człowieka) pochód istnienia, zawiera lęk, który człowiek opanował chowając się w azyl cywilizacji: przyroda żyje, istnieje tu i teraz prawdziwie-człowiek próbuje kontrolować (!!!) i porządkować życie,które jest przynależne do Natury. Lgniemy do cywilizacji, bo daje ona nam złudzenie kontroli trwania naszej (jak sądzimy)wyjątkowości,pozostawienia swojego śladu,jak nie osobistego-to uniwersalnego,niczym ślad buta na powierzchni Księżyca.
Pomijając edypalną(freudowska-a jak!) konotację z prologu(rodzice- prokreacja-dziecko)filmowym przesłaniem jest wołanie:ja umieram!Uczestniczę w pochodzie życia,który jest równocześnie pochodem śmierci.
Lars von Trier daje nam ostry i bezwzgledny przekaz:jesteś częścią nieprzewidywalnego!To nie kij wsadzony w mrowisko-tylko (aż) pisklę.To pisklę ma nami wstrząsnąć(jak i pozostałe szokujące obrazy-łania z martwym płodem wystającym z macicy-synonimem życia i poczucia bezpieczeństwa. Lis gnijący za życia,czy symboliczna scena imitująca zabicie w macicy innego życia przez nowe życie,próba jego aborcji,a potem wydobycie mimo jego sprzeciwu z azylu (eksterminacja jako "klucz" do bezpieczeństwa) ...Samo nasienie jako synonim zagłady nowego życia(żołedzie ginące wokół domu ,krew z penisa zamiast życiodajnej spermy wtapiają się w bluźnierczy kulturowo przekaz filmu:płacz ,krzyk dziecka skazanego na zagładę.Dlatego człowiek za pomocą logiki i intelektu próbuje ogarnąć świat-nadać sens swemu bezcelowemu istnieniu i narzucić mu swą wizję(konstelacje na widoku gwiazd)która ma go umocnić w zakłamaniu że wie co tu robi i po co jest(niczym atrapa"wielkości"człowieka w postaci piramid-grobowców-dzięki którym łańcuch bezcelowego chaosu śmierci ma zostać przerwany).
I takie jest nasze świadectwo życia-my sami jesteśmy tym, co jest walką o jak najbardziej donośny nasz płacz dziecka, które morduje i jest mordowane,aby ten krzyk trwał po nas i był swiadectwem naszego życia.
W tym ujęciu Antychryst jawi się jako ktoś kto burzy zastały porzadek:życie jako cywilizacyjna atrapa mająca zagłuszyć ten odwieczny lęk który się w nas kryje zostaje ukazane w pełnej naturalnej nagości;(dla przyrody nic nie jest nagie-bo wszystko jest równoprawne i odkryte:prokreacja,życie,smierć.)
Zatem zbliżyć się do istoty życia to doznać szokującej świadomości, że życie najmocniej objawia się w śmierci.Że wzrost ,rozwój jest uzależniony od zagłady,a my bierzemy w tym udział czy nam sie to podoba czy też nie.A chaos i przypadkowość to naturalne stany Wszechświata,na które nie chce się zgodzić człowiek,bo nadaje im negatywne znaczenie,z powodu że nie ma w nich priorytetu przeznaczonego dla ludzkości i tym bardziej dla wtopionej w masę jednostki.
To nie penis wnikający w pochwę jest szokujący w prologu filmu, tylko odwieczne dylematy jednostki:usunąć się z życia dla nowego życia,czy trwać dalej?stawiać opór-czy dokonać samodestukcji?popełnić samobójstwo-czy doprowadzić do tragedii z własnym udziałem w roli głównej ?
I czy w wypaczoną "naturę" ludzkości jest na stałe wpisane wykoślawianie następnych pokoleń?(buty zakładane na opak).
Osobiście ,najważniejszym dla mnie fragmentem filmu jest scena ukazująca różnicę pomiędzy robieniem czegoś,a świadomością tego co się robi (scena przechodzenia po trawie z jednego kamienia na drugi).
Swoje przemyślenia opieram zarówno na obecnym dziele Triera ,jak i dokonując retrospekcji jego wcześniejszych obrazów,poczynając od "Medei"i "Przełamując Fale".
Synonim "nekrofilny",oraz "biofilny"rozumiem w ujeciu jakie przedstawił E.Fromm w swym dziele"Oblicza ludzkiej destrukcyjności".
Pozdrawiam!
Ładnie to napisałeś, a nawet pięknie. Bardzo się cieszę, że to tu wkleiłeś, bo miałam ochotę na poznanie jakichś cudzych interpretacji, ale nie chciało mi się szukać wśród tych wszystkich tematów, a w tych, do których zajrzałam nie znalazłam nic ciekawego. Później, ale to dlatego, że sam się odezwał w temacie, w którym już się wpisałam, pojawił się brazylijczyk (taki nick) i mogłam zobaczyć, co on napisał o tym filmie, a też pisał dość ciekawie. Możesz spojrzeć w tematach: http://www.filmweb.pl/topic/1224886/Szokowa%C4%87+szokuje+cho%C4%87+te%C5%BC+swo j%C4%85+g%C5%82upot%C4%85.html oraz http://www.filmweb.pl/topic/1294383/.html .
Zadziwiające jak wiele i to dosyć różnych myśli, przemyśleń wywołuje w różnych osobach ten film. Myślę, że nie do końca rozumiem Twoją interpretację. Muszę ją bardziej przemyśleć, ale bardzo mi się podoba. Ciekawe jest rozumienie bucików dziecka zakładanych na opak jako symbol wypaczania następnego pokolenia. Bardzo celna uwaga. Ja osobiście nie rozumiałam tego i samo to odbieranie tego jako objawu popadania w chaos - to jedno w mojej interpretacji, to akurat jest nie moje tylko zaczerpnięte z postu brazylijczyka. Chciałam to jakoś zaznaczyć wcześniej (w tym temacie, bo w innym zaznaczyłam), ale nie było okazji, więc fajnie, że jest teraz, bo nie lubię tak brać czegoś od kogoś i nie zaznaczać, że to nie mój pomysł.
Tylko wiesz, po tym wpisie wcale nie odbieram Cię jako osoby stawiającej na racjonalność, przynajmniej w tym sensie w jakim to rozumiem - może niezbyt prawidłowym. Tzn. mój odbiór Ciebie (po tym wpisie) jest bardziej na plus, tzn. że dostrzegasz różne ważne rzeczy, doszukujesz się znaczeń, symboli, uczuć też takich bardziej powiedzmy metafizycznych i że nie umniejszasz ich wagi.
Tak na pierwszy rzut oka, to wydaje mi się, że zgadza nam się (w naszych spojrzeniach) to spojrzenie na Antychrysta jako wynik działania wbrew Naturze. Albo się mylę, bo może jeszcze za mało rozumiem. Ale bardzo ciekawie piszesz. Bardzo się cieszę, że piszesz _długie_ posty ;P Aha, no i ciekawe też jest pomyślenie o tym filmie przy okazji oglądania "Źródła". To też mi się podoba. Takie kojarzenie tych tematów, opowieści.
Dziękuję Ci za błyskawiczna odpowiedź i podane linki,ja swoją droga postaram sie odszukać 2 interpretacje które zrobiły (oprócz Twojej) na mnie wrażenie i podam linki.Pamietam teraz że jedną z nich napisała osoba o nicku (?)"szukacz przejścia",a drugą jakaś dziewczyna na swoim blogu.
To cenna uwaga,że łącząc pewne fragmenty wyłania sie konstruktywna całość,jak również to że jest to możliwe dzięki wspólnej wymianie myśli :)
Pozdrawiam!
O, byłoby super jak byś jeszcze cos podlinkował :) Tam w tym jednym z tych tematów, które wyżej dałam podaję tez link do tego drugiego tematu i tematu z linkiem do niby profesjonalnej interpretacji - w sensie autorstwa "zawodowca", ale szczerze mówiąc te interpretacje "zawodowców" są jak na mój gust za mało odkrywcze, zbyt płytkie. Prawie zawsze wolę te "laików". Jakoś tak wychodzi, że więcej wychwytują, mają więcej skojarzeń i często większą wiedzę - nie z zakresu filmoznawstwa może, ale przynajmniej z zakresu tematyki poruszanej w filmie, a to jest w końcu ważniejsze. Poza tym nie zależy mi na zgodności interpretacji (tak na wszelki wypadek to piszę) - tzn. nie wszystko trzeba łączyć czy uzupełniać - mogą być rozumienia przeciwstawne, a jednak bardzo wiele uświadamiające i to jest właśnie super w tym poznawaniu cudzych spojrzeń. Także jak będziesz mieć czas, to bardzo chętnie poczytam, co znajdziesz i też namawiam Cię do pisania długich postów ;P bo są ludzie, którzy chcą je czytać - ja na przykład :)
a jednak było ich więcej :)
oto 1 link:
http://www.filmweb.pl/topic/1179011/Tego+jeszcze+nie+by%C5%82o.html
No akurat ten tekst niezaspecjalnie mi się podoba. Kompletnie nie zgadzam się z tym, że kiedy mężczyzna dusi kobietę widać w jego oczach strach i niedowierzanie. Jest wręcz przeciwnie. O ile wcześniej cały czas próbował przeżyć i jednocześnie uratowac ją (kobietę), o tyle akurat w tej chwili, która ma miejsce po jego przemianie, mężczyzna wydaje się robić to (dusić ją) zupełnie bez emocji. A przynajmniej bez jakichś emocji wskazujących na jego pozytywne cechy. Prędzej można powiedzieć, że wręcz widzi w tym coś pociagającego (fascynację/zadowolenie duszeniem/mordem). I jego przemiana - jego osobowości - na taką właśnie wyzbytą "ludzkich" cech (w sensie dobrych/humanitarnych) jest także bardzo mocno podkreślona choćby tym, jak zmienia się świat przez niego widziany (czarnobiałe, czy bladoniebieskie obrazy zamiast kolorowych - nie pierwszy raz spotkałam się z takim zabiegiem, by odróżnić świat widziany oczami "demona" od normalnego postrzegania). No i też nie zgodzę się z tym, że jeśli ktos się śmieje na tym filmie, to antychryst nie doszedł w nim do głosu, albo, że ktoś kto ten film rozumie (w jakikolwiek sposób, ale w ogóle rozumie), to od razu jest nienormalny. Fakt, że praktycznie u każdej osoby można się dopatrzeć jakichs odchyłek psychicznych. To wcale nie jest trudne i z tego punktu widzenia wszyscy są niespełena rozumu. Jednak nierozumienia danego filmu raczej bym nie łączyła ze zdrowiem psychicznym czy jego brakiem. No chyba, że kogos podniecałyby jakieś brutalne sceny. Ale jeśli ktos się śmiał na tym filmie, to nie uznałabym tego za domyślny objaw tego, że jest normalny. Jeśli już to prędzej, że jest nienormalny ;P No, ale jak mówię, w ogóle bym tego tak nie łączyła. Także no jakos nie przemawia do mnie tamten tekst.
Aczkolwiek zapodawaj dalej (następne linki), bo to stare tematy i sama bym się do nich nie dogrzebała, a jak widać jesteś całkiem dobrą wyszukiwarką :)
Jeszcze jedną ciekawą rzeczą, której tutaj nie poruszałam, a występuje w filmie, jest kwestia subiektywnego postrzegania rzeczywistości. Ogólnie kwestia czy wręcz definicja rzeczywistości. Kobieta czuje, że ziemia ją parzy i faktycznie ma poparzone stopy. Oczywiście chodzi o to, że ziemia jest matką naturą lub po prostu związana jest z Naturą. Kobieta odbiera ją (Naturę/Ziemię) jako złą, więc spodziewa się z jej strony zagrożenia, ataku no i zostaje atakowana. Mężczyzna nie traktuje ziemi/Ziemi w ten sposób, wiec nie zostaje parzony. Jest to ciekawe zaakcentowanie tego jak duże znaczenie ma nasz stosunek do różnych rzeczy. Tego, że rzeczywistość nie jest taka sama dla wszystkich oraz skłonienie do zastanowienia się nad tym, na ile rzeczywistość jest rzeczywista. Jak duża część rzeczywistości faktycznie jest wytworzona (kreowana) przez nas samych i w ten sposób jest niby iluzją, ale tak jakby bardziej dla innych niż dla nas, bo dla nas jest rzeczywistością. Nawiązaniem do tego też są słowa mężczyzny, kiedy mówi kobiecie, że to nic, że się boi (ona), bo jej strach, to tylko iluzja - coś nieprawdziwego - mówi jej "Niepokój jest umiejscowiony głównie w ciele. Zawroty głowy. Suchość. Zaburzenia słuchu. Drżenie. Ciężki oddech. Szybki puls. Nudności.". Po takiej wypowiedzi, takiej argumentacji, faktycznie można pomyśleć - ok, mogę przezwyciężyć swój strach, czy inne uczucie, bo to tylko ciało. Jeśli opanuję ciało opanuję też umysł. To tylko złudzenie.
I tak samo właśnie z tą parzącą ziemią. On jej mówi, że ziemia nie parzy, ale ona ma poparzone stopy. Rzeczywistość jego jest inna niż rzeczywistość jej. Tak samo on jej mówi, że nie ma nic złego w Naturze, lesie, żołędziach, jednak w końcu okazuje się, że to wszystko (on w połączeniu z Naturą w sensie przyrodą) wywołują prawdziwe zło - _rzeczywistą_ tragedię. Czyli takie wielokrotne rozważanie kwestii na ile rzeczywistość jest rzeczywista i na ile można sobie pozwolić na lekceważenie subiektywnego odbioru świata danej osoby. To doskonały obraz pokazujący, że ten subiektywny i według wielu osób urojony obraz świata danej osoby może być bardzo rzeczywisty, może być rzeczywistością. Nagle może się okazać, że rzeczywistość, którą większość (przykładowo On) brała za rzeczywistą przestaje istnieć, czyli przestaje być rzeczywistością - znika - w ten sposób staje się ułudą, złudzeniem, urojoniem. A to, co brali za urojonie staje się faktyczną rzeczywistością. Jeśli porównamy nasze nastawienie do wydarzeń, osób itd. (ogólnie spojrzenie czy odbiór) z początku filmu z tym, które mamy na końcu filmu, to okaże się, że rzeczywistość z urojeniem dokładnie zamieniły się miejscami.
Pytanie jest więc: na ile ten świat taki jest jakim my (indywidualnie i subiektywnie)widzimy?Czy też sadzimy że taki jest,albo raczej dopowiadamy,ponieważ zgadza sie to z naszą retoryką rozumienia rzeczywistości.A my zawsze będziemy dążyć do tego by jak już nazwiemy i opiszemy, to potem będziemy wyjaśniać,porządkować,układać hipotezy(cywilizacja)...a tu nagle naprzeciwko-mroczny las,nieprzewidywalność-z naszgo,ludzkiego punktu widzenia (zdarzeń-a więc i swojego losu,co najbardziej denerwuje ludzi).Ta scena gdy on ją morduje, jest tam analogia do tej pierwotnośći ,która ją wcześniej ogarnęła(pokazana jako drgawki,przśpieszone bicie serca-emocje biora górę nad chłodnym intelektem),bo jego to też w końcu dotyka,również w nim to jest,tylko bardziej zakryte,zagłuszone.Myślę że oglądając ten film trzeba mocno się wyzbyć naszego sposobu myślenia(przepraszam za uogólnienie)aby wkroczyć w neutralną sferę,którą dawno temu sklasyfikowaliśmy jako gorszą,złą,niemoralną,itp.(Aż sam się wprasza tytuł Nitzego:"Poza dobrem i złem").Konkretnie, np seksualność:Trier myślę świadomie i z rozwagą rzucił hasło:nakręciłem pornograficzny horror-bo z punktu etyki moralnośći naszej cywilizacji obnażenie genitaliów ukazując je podczas stosunku nazywamy pornografią i jednoznacznie określamy jako nieprzyzwoite,"złe",tymczasem czy ktoś tak określa kopulację zwierząt,nawet gdy "robią to" obok ludzi?Czy to nie hipokryzja? Oczywiście nie twierdzę że z chęcią uprawiałbym publicznie seks,tylko chcę zauważyć że człowiek nadaje sobie specjalne przyzwolenia,tu na ziemi,a mieszka pośród Natury i innych zwierzat.Z jednej strony dokonań cywilizacji,a więc rozumu-wyjątkowości człowieka nie sposób nie doceniać,ale z drugiej strony-tylko człowiek potrafił zbudować obozy zagłady(sądy "czarownic")a więc nadać abstrakcję samej śmierci.Tymczasem Natura to nieustanny żywioł przemiany śmierci w życie(jako całość przyrody),tymczasem człowiek jest tak zapatrzony we własną indywidualność,własne dobro,że swoją śmierć postrzega jako koniec egzystencji(no bo przecierz tak jest),jeśli nie całej,to częściowej -cielesnej.Myślę że to co nam dało ową wyjątkowość,jednocześnie stało sie dla nas samych balastem psychicznym,który łagodzimy naprzykad wiarą w życie pozagrobowe,bo tak trudno jest się nam pogodzić że czowiek który tak wiele moze i potrafi,koniec końców zrównuje się z innym(banalnym dla nas) życiem które musi umrzeć.Bo dla śmierci nie ma znaczenia czy ktoś był pisklęciem czy dzieckiem.
Myślę też że to co zauważyłaś w "Źródle" jest tu w tum filmie jak najbardziej adekwatne: osobista niezgoda na śmierć.Dopiero spojrzenie z większej perspektywy daje nam wyzwolenie: to nie to co osobiste jest wyjątkowe,ale to że jesteśmy częścią większej całości i podanie się jej(prawom Natury)daję nam spełnienie.
A oto kolejny link:http://www.filmweb.pl/topic/1162432/RECENZJA+http+coffeetable+ownlog+com.ht ml
i jeszcze jeden link...Muszę przyznać że wiele bym teraz zmienił w swojej pierwszej recezji,a sprawiło to właśnie przczytanie interpretacji innych widzów (tych oczywiście którzy coś ciekawego wnoszą)i za to cenię właśnie forum.
Pozdrawiam!
http://www.filmweb.pl/topic/1179011/Tego+jeszcze+nie+by%C5%82o.html
Ten link do "Tego jeszcze nie było.." to ten sam, który dałeś wyżej, a chyba chciałeś dać jeszcze nowy, więc jak pamiętasz jeszcz jaki to był, to weź podlinkuj. Za te dalsze wielkie dzięki. Poczytam sobie i po zapoznaniu się z nimi może coś napiszę - jeśli będę mieć cos do powiedzenia. Super, że sobie tak tu wszystko zgromadzimy w jednym temacie.
Co do subiektywnego postrzegania świata - rozpoznawania rzeczywistości i ułudy, to oczywiście przychodzi mi do głowy "Revolver" - oczywiście, bo ostatnio jestem pod sporym wpływem tego filmu.
Pod jednym względem sporo się różnimy - tym, że chyba nie uznajesz życia po śmierci i takiej bardziej złożonej budowy/natury człowieka, a to jest jednak podstawa mojego światopoglądu. Jednak na razie niezaspecjalnie to w czymkolwiek przeszkadza. Nadal jest bardzo ciekawie. W sumie też właśnie fajnie poznawać światopogląd osoby jednocześnie bardzo otwartej na "wizje świata" drugiej osoby, a jednocześniej samej mającej tą inna wizję- inny światopogląd. Wykracza się w ten sposób poza swoje rozumienie. Lubię to, także to wszystko - rozmowa z Tobą - bardzo mi pasuje.
http://www.filmweb.pl/topic/1163090/IQ+bardzo+wskazane+%28nie+dla+termiatorofan% C3%B3w+IV%29.html
mam kilka pytan odnośnie filmu i chciałbym kilka krótkich i zwięzłych odpowiedzi na nie:
1.Skąd ta nazwa?
2.Jaki jest główny motyw/przekaz filmu?
3.Czy spadające żołędzie w nocy (dziwne, że tylko w nocy) miały jakieś konkretne znaczenie?
4.Czy w Polsce kręcone były jakieś sceny?
5.Co oznaczało pokazanie i uwydatnienie źle założonych butów u synka?
6.Czy zmasakrowanie własnych narządów i n. męża to ofiara/akt desperacji czy coś innego?
7.Czy pokazywanie tyle seksu, owłosienej pipy i masturbacji miało sens?
8.Czemu to jest horror? Horror zawsze kojażył mi się ze strachem, obawą, niepokojem i niepewnością, a w owym filmie czułem tylko zniesmaczenie. Więc jak to jest?
1. Chodzi o Antychrysta jako symbol zła. Film jest o naturze zła - z czego wynika, jak się rodzi, w czym różne osoby mogą widzieć zło. Poza tym akurat Antychryst dlatego, że w dużej mierze chodzi o zło związane z religią chrześcijańską - z pewnym zwalczaniem własnej natury i poczuciem grzeszności związanymi z tą konkretną religią.
2. To tak najzwięźlej właśnie to, co napisałam w pierwszym punkcie. Także można powiedzieć, że kwestia spojrzenia na Naturę, ale ogólnie właśnie rozważanie istoty,natury i pochodzenia zła. Także tego jak wpływa na człowieka chęć oddzielenia się od Natury oraz walka z własną naturą. (specjalnie piszę raz z małej raz z dużej litery słowo "natura")
3. Miały, ale tylko częściowo chyba rozumiem jakie. Poniekąd chyba takie, że jako nasiona są symbolem co dopiero powstającego życia, są też pewnym "krzykiem natury" i jakby manifestacją dość agresywną - atakiem. Kobieta mówi, że jest to płacz, więc ma to pewne odniesienie do życia i śmierci - tego, że życie jest często dosyć bolesne - nie jest takie łagodne, cukierkowe, słodkie jak by się chciało. Jest brutalne, ale po prostu jest - bez oceniania jako dobre lub złe. Poza tym ważne jest, że Ona widzi w tym przejaw Natury - jakąś symbolikę (smutną i brutalną), a On nie - dla niego to tylko żołędzie - to podkreśla rozbieżność ich odbioru świata. Potencjalną iluzoryczność rzeczywistości - tzn. to, że w końcu dla danej osoby jest prawdziwe to, co jest dla niej rzeczywistością, choć dla drugiej to samo może być światem urojonym.
4. Nie mam pojęcia.
5. Prawdopodobnie symbolizowało popadanie kobiety w obłęd - chaos - pomieszanie butów. Kolega wyżej ciekawie to zinterpretował jako wypaczanie następnego pokolenia, co też może mieć pewne odniesienie do tego przekazywania następnemu pokoleniu pewnych wzorców kulturowych/religijnych i w tym poczucia grzeszności itp. Spotkałam też inne tłumaczenia, ale według mnie pozbawione sensu.
6. To była kara oraz chęć oddzielenia się od zła. Kobieta uważała, że przez ich seks - przez popęd cielesny zginęło ich dziecko. Mając ogromne wyrzuty sumienia chciała ich ukarać - zniszczyć to, co doprowadziło do śmierci dziecka - siedlisko ich cielesnej żądzy. Organy, którymi według niej sterowała zła (według niej) Natura.
7. Tak, dlatego, że tu był bardzo ważny seks i to seks bez zahamowań. Ważne było by pokazać, że mimo iż oni oboje go uprawiali, to dla niego to był po prostu seks - rzecz normalna, a dla niej (choć była do niego zdolna) to jednak zawsze wiązało się z poczuciem grzeszności. To jest bardzo kluczowa kwestia - obciążenie kobiety grzesznością związaną z własną seksualnością. Kobiety niestety aż za dobrze wiedzą o co chodzi. Poza tym mężczyzna skłania kobietę do poddania się Naturze i ona pod jego wpływem to robi, widząc cały czas w Naturze to całe wyuzdanie. To musiało zostać dobitnie pokazane. Bez tego film nie miałby sensu.
8. Myślę, że dlatego, że przeraża. Różne osoby różne rzeczy tu przerażają. U wielu osób ten film wywołuje bardzo silne emocje - zdenerwowanie, przerażenie itd. - to pasuje do horroru. Oczywiście niepewność, obawy, strach, niepokój - to wszystko też tu jest. Tzn. Ty możesz tego tak nie odbierać - z tym nie polemizuję - ale wiele osób czuje te uczucia podczas oglądania tego filmu.
Ad. 4 możesz spojrzeć w ciekawostki:
Lokacje zdjęć: Film kręcono w Kolonii, Eirtof i Hürth (Niemcy).
Efekty specjalne do "Antychrysta" powstały w Polsce w studiu Platige Image.
Może stąd ta Polska Ci się gdzieś rzuciła w oczy - przez te efekty specjalne.
1. chyba z Biblii.
2.tego chyba sam Lars nie wie.
3.podkreślały nekrofilny skutek biofilnych działań przyrody.
4.o ile wiem tylko efekty specjalne.
5.jest parę sensownych teorii:
-ograniczenie odejścia dziecka od domu,
-próba ochrony przed wpływem Natury(jako naturalnego biegu rzeczy),
-kompilacje w/w.
6.narządy są fizyczną kwintesencją naszej egzystencji,a szczególną rolę mają n. płciowe
bo są wyznacznikiem nas jako planu Natury,który powstał aby się rozmnażać.Usunięcie ich to desperacki akt(jak trafnie zauważyłeś)aby pozbyć się tego atrybutu Natury.Miało przynieść ukojenie(coś jakby powrót do Edenu)
7.Nie wiem,chociaż osobiście wolę oglądać ogolone pipy.
8.Dziwne,ja na tym filmie czułem strach,obawę niepokój i niepewność a nie nazwałbym go horrorem.
Wiele odpowiedzi na Twoje pytania jest w wypowiedziach forumowiczów,aczkolwiek interpretacje sa skrajnie różne.
Moim zdaniem wiele wyjaśnia dorobek Triera,czyli to jakie były przesłania z jego poprzednich filmów.
Mam wrażenie, że trochę kpisz z kolegi wyżej ;P
A tak w ogóle co do tych żołędzi - właściwie dlaczego nekrofilny? To są przecież nasiona - w ich spadaniu na ziemię nie ma nic związanego z umieraniem. Rozumiem patrzeć na to jako na analogię do spadania ich dziecka i właśnie manifestację ataku natury, bo te żołędzie wprost bombardują ich domek. Jednak samo ich spadanie - dlaczego nekrofilny skutek?
ale tylko troszkę ;P (staram się być wyrozumiały na Twojej stronie,a taki raczej nie jestem).
Sama kobieta mówi że drzewo "rodzi" setki nasion,a wystarczy jedno na 100lat aby przetwało dalej, (więc reszta jest zbędna)żołędzie są tu jedynie wizualizacją jej myśli.
Dramat polega na tym że każde z tych nasion walczy o ten prymat,aby stało sie drzewem,ale większość z nich staje sie jedynie "pokarmem" w cyklu przyrody,(analogia do "Źródła"),nie ginie zatem bezcelowo,ale jest przez Naturę wykorzystane w cyklu życia i śmierci.
Lecz wszystko ,co zostało ożywione ma zakodowane aby żyło jak najdłużej (w to przykazanie jest wpisany rozród),jedynie człowiek potrafi sie temu zbuntować.
Dziedzko bohaterów świadome że w tym cyklu uczestniczy wybiera własną eksterminację,a dramatem pozostałej przy życiu kobiety jest świadomość że jej naturalne potrzeby seksualne również się do tego przyczyniły.Jest podzielona: jedna jej część współczuje dziecku (bo chciała je zachować jako jednostkę,uchronić od "wyjścia z gniazda"-tak teraz myślę o tych bucikach),a druga strona zakodowana przez Naturę mówi:to nic,dalej,kopulój,twórz nowe życie,do tego jesteś stworzona.Jej dramatem jest to że potrafi głęboko kochać i współczuć (w przeciwieństwie do mężczyzny), a jednocześnie czuje się narzędziem Natury-ta empatia pokazana jest w scenie płaczu "dziecka " Natury.
Kulminacją tych myśli jest próba pozbawienia siebie płciowości,jako elementu który jak przerażająco odkrywa jest zarazem synonimem biofilności,jak i nekrofilii.
Piękne i bardzo celne.
I do tego jeszcze jedna, nowa symbolika bucików. Świetne. Trzeba Cię stymulować do rozwijania tych myśli, bo daje to świetny efekt.
dziekuję,
własnie to sie dzieje:dzięki wymianie myśli,otwarciu się na nowe,powstaje coś nowego,czasem nawet bardzo fajnego.Dlatego nie poczuwam sie osobiście jako ktoś mądry(ba,gdyby tak było to moje życie powinno by inaczej zapewne wygldać ;P ),myślę że czasem następuje taki zbieg okoliczności że czyjeś myśli,rozmowa,film,wiersz,książka sprawiają że nagle czuję ...wiem że nic nie wiem.
Myślę sobie że jezeli istnieje takie coś co nazywamy "prawdą"-to do nikogo to nie należy,możemy czasami,przez chwile sie do Tego zbliżyć...
Więc jeżeli coś ciekawego napisałem,to oprócz mojego wkładu jest tam i cząstka innych osób,ich przemyśleń (w tym i Twoje).
Co do stymulacji: zdecydowanie proszę o marchewkę,kija używać proszę tylko w przypadku uporczywego oprtunizmu.
Pozdrawiam!
Właśnie wróciłam z kina z tego filmu i przyznam, że bardzo mi się podobał...
Po drodze do domu myślałam nad jego symboliką, a ten post bardzo pomógł mi w zrozumieniu niektórych spraw...
Jednakże jedno mnie zastanawia: czy trzy figurki w epilogu które dziecko strąca wchodząc na stół mają jakieś znaczenie? Mam kilka hipotez, jednakże po dłuższym przemyśleniu wydają mi się one banalne i niewłaściwe dlatego bardzo proszę o pomoc w zrozumieniu tego motywu...
Nie zwróciłam uwagi na te figurki. Muszę do tego wrócić, ale póki co, to napisz to, co wymyśliłaś. Naprawdę, błagam Cię :) Ludzi tak trudno zmusić do wynurzeń, a często takie nawet niby banalne czy mylne bardzo wiele wnoszą. Napisz.
Figurki były trzy więc, a motyw trzech żebraków pojawia się w dalszej części filmu więc na początku wydawało mi się to logiczne i powiązane... Tak jak i trzech żebraków strącenie tych symbolicznych figurek zwiastuje śmierć.
Jednak po dłuższym przemyśleniu wpadłam także na pomysł, iż strącenie tych figurek ma symbolizować zaniedbanie... Rozpad tego co było tak spójne - rodziny. Miało zwrócić uwagę na to, że tak jak spadają te figurki, rozpadnie się w tej rodzinie wiele oczywistych rzeczy... że nic nie będzie już takie samo...
Wydaje mi się, że nieprawidłowo to zrozumiałam jednak niecałą godzinę temu wróciłam z kina i to są myśli które pierwsze wpadły mi do głowy... Chętnie posłucham innych hipotez na ten temat, bo moje nie bardzo mnie przekonują...
No, ale bardzo fajnie kombinujesz, bo tam w ogóle ten motyw upadku jest taki jakiś wielowymiarowy i upadku jako upadku śmiertelnego i upadku jako samego rozpadu, zniszczenia (tam spada też wazon, gdy oni się kochają) i jednocześnie taki upadek jakby moralny - przynajmniej w oczach kobiety. Powiązanie tego z rozpadem rodziny - takie współoddziaływanie tych wszystkich "rodzajów" upadków jest jak najbardziej na miejscu.
Od siebie na razie nic nie dodam, bo muszę sobie to przypomnieć - jak to dokładniej wygląda. Ale i tak podoba mi się, że zwróciłaś uwagę na to, że sam upadek poza znaczeniem fizycznym też można właśnie rozumieć jako upadek moralny, a rozpad pod wpływem upadku jako rozpad fizyczny, czyli np. roztłuczenie się wazonu, śmierć dziecka lub jako rozpad trochę inaczej rozumiany - rozpad rodziny, dotychczasowego świata, czy choćby psychiki. To bardzo ciekawa uwaga.
Napisałam bardzo długiego posta, ale mnie wylogowało i nie mam siły pisać tak długo drugi raz...
Chciałam tylko zauważyć, że mimo iż tytuł nawiązuje do religii chrześcijańskiej (jak i wiele wątków w filmie też) przesłanie jest bardzo zbliżone mottom głoszonym przez inną relogię (orzykro mi ale nie pamietam nazwy) mówiącej o tym, że nie ma dobra i zła na świecie - jest to tylko osobisty podział zależący od jednostki, a wszystko jest równe - śmierć dziecka jest tak samo ważna jak śmierć np. ptaka gdyż prowadzi ona w obu przypadkach do końca istnienia a nie ważny jest gatunek. Mimo, że film mówi o tym jak wiele może zmienić pogląd na rzeczywistość, walczeniu z własną naturą i przede wszytskich ograniczeniach moralnych, które daje nam religia chrześnijańska dopiero po dłuższym zastanowieniu się zauważyłam, że nawiązuje on do innej religii i znaczenie jest jej bardzo bliskie.
No i czekam na dalszą interpretacje filmu bo bardzo ciekawie się ją czyta i miło zobaczyć jak inni postrzegają symbole zawarte w "Antychryście" gdyż pomaga się to otworzyć na inny punkt widzenia, co jest bardzo ważne w prawidłowym zinterpretowaniu tego dzieła.
I przepraszam za błędy w poprzednim poście, ale piszę na obcojęzycznej klawiaturze i czasem mylą mi się znaczki... Po za tym jestem już trochę zmęczona. Mam nadzieję, że da się go zrozumieć
Jak najbardziej wszystko daje się zrozumieć, ale szkoda, że Cię wylogowało. Wiesz zanim klikniesz "wyślij" (w sensie posta), to najpierw kopiuj cały napisany tekst. Ja tak robię od czasu, kiedy też coś pisałam i po kliknięciu wysłania coś źle przeładowało i wszystko poszło w diabły. A potem powtórnie coś napisać, to prawie niemożliwe.
Co do religii, to myślę, że w ogóle te kwestie poruszane w tym filmie są dość uniwersalne. Osbiście tak się trzymam tego chrześcijaństwa głównie dlatego, że w filmie są te silne odniesienia w sensie konkretnych symboli typu Eden, grzech pierworodny, palenie czarownic, trzech żebraków (jako przeciwieństwo trzech królów), tytułowy Antychryst no i sam kontrast między Naturą będącą takim "pogańskim światem/kościołem", a racjonalnym wręcz sztucznym kościółem chrześcijańskim bardziej jakby związanym z cywilizacją niż faktyczną religią. Bo jeśli chodzi o same kwestie tego życia w zgodzie lub wbrew naturze i Naturze oraz różnice męsko damskie i ich konsekwencje, to to jest dość uniwersalne bez względu na religie. Z tym sie jak najbardziej zgadzam.
Poczuwasz się czy nie, mądry i tak jesteś :)
Co do metod stymulacji, to zawsze byłam zdecydowanie i wyłącznie za marchewką. Poza tym właśnie z tych powodów lubię te dyskusje na forum - że tak to się samo rozkręca w wyniku ludzkich interakcji, choć wcale nie umniejszam roli dyskutantów, bo to jednak wynika z nich - z ich mądrości mniejszej czy większej - ale fascynuje mnie to samonakręcanie ciekawych pomysłów i olśnień pod wpływem wymiany poglądów. Ta interakcja. Tylko niestety nie zawsze daje się ludzi zmobilizować do dopisania się w temacie. Ty się tu w moim odezwałeś i zaczęło się to wszystko pięknie rozwijać i bardzo się cieszę. Zwłaszcza, że widziałam, że Twoje tematy - te z kiedyś - nie zostały przez nikogo skomentowane i poszły w zapomnienie (a dokładniej na rzadko odwiedzane tyły). Tak więc skoro już tak sobie kadzimy hehe, to jeszcze raz napiszę, że super, że tu wpadłes po tych paru miesiącach i wkleiłeś tą swoją interpretację :) Pare osób udało mi się nawet namówić do przeczytania moich przydługich wywodów, ale choć nawet pochwaliły, to nie skomentowały. Co za ludzie podli ;P
dzięki(chyba tło powinni zmienić na czerwonoburaczkowe-wtedy mnie nie będzie widac,hah).
Myślę że chłopiec pokazał że idzie na skróty,zrzucając figurki.Odepchnął je,bo nie chciał takiego losu,jaki w końcu filmu się dokonał pomiędzy rodzicami.Co prawda ważne jest zauważyć że się poślizgnął i przez to spadł,ale faktem jest że niebezpiecznie stał na parapecie.
Opuszcza bezpieczny kojec.Idzie do rodziców.Widzi akt seksualny (poczęcie nowego życia-a tym samym określający jego jako "jedno z wielu",niczym żołędzie,część cyklu -zapewne więc silna zazdrość o ten prymat wyjatkowości (aby być tym jedynym),ale rodzicielka jest zawładnieta przez Naturę,jej oczy zakryła mgła ekstazy.Nie może więc odpowiedzieć na apel synka,na jego szantaż że pójdzie się sam spotkać z nią-Naturą-tam na zewnatrz.Chłopiec zrzuca ze stołu figurki żebraków-to one stoją na mu na przeszkodzie.Wychodzi za okno,na zewnetrzny parapet.Wpatruje się w gwiazdy(?).Traci równowagę.
Właściwie te chwile determinuja całą opowieść.
Bo czy trzej żebracy by mogli przybyć ,gdyby nie doszło do tej tragedii?
A tych podłych to kijkiem,nie marchewką ;P
Eleonora i piotr_pc2 dzięki za dokładne wytłumaczenie nurtujących mnie pytań. Widzę że znacie się na rzeczy i sądzę że gdyby wszyscy którzy obejrzeli ten film twierdząc że to gówno przeczytali wasze posty i obejrzeli ten film powtórnie, średnia filmu na pewno by wzrosła. Sam zamierzam obejrzec go jeszcze raz próbując zrozumiec go jeszcze lepiej.
ps.jeszcze jedno dziwne pytanie: co główny bohater miał na ręce budząc się przy otwartym oknie? co to za bąble? coś symbolizowały?(nie zdziwiłbym się gdyby tak było ;P)
A może te buciki mają jeszce jedną symbolikkę. Ona była pełna sprzeczności. Kochała i nienawidziła zarazem. Siedziała w niej cały czas nienawiść do mężczyzn, przez te morderstwa średniowieczne. Wiedziała, że jest grzeszna, ale czuła potrzebę zrzucenia tego na kogoś. Jej mąż nie wiedział, że zakładała mu buciki na odwrót, dopiero po śmierci to odkrył, czyli ona zakładała mu je dopiero w Edenie., kiedy pisała książkę. Byla nawet taka scena jak ten chłopczyk płaczę, czyli zrobiła to świadomie. Jej dziecko było chłopcem – mężczyzną. Później mężowi przewierciła nogę by nie uciekł. Nie chciała, by jej najbliźsi jej uciekli, chciała czuć nad nimi władzę. Władzę nad samcami – antychrystami. Nie lubiała natury, nie chciała się z nią jednoczyć...
Można dyskutować na temat tego filmu godzinami:)
No wcześniej też ktoś napisał, że zakładając te buciki na odwrót próbowała zatrzymać synka przy sobie - by jej nie opuścił - i potem podobnie unieruchamia męża. Z tymże do mnie to nie przemawia, bo jednak wydaje mi się, że nie miała powodu robić tego w stosunku do synka, ale już sama nie wiem. Jak na razie bardziej do mnie przemawia, że to taki symbol chaosu wkraczającego w jej świat. Aczkolwiek to o tej nienawiści do mężczyzn, to chyba Ty pierwsza napisałaś i cos w tym jest, bo mimo, że uznała zło wynikające z Natury i grzeszność kobiet, i że należy je (kobiety) karać, to wcale nie przeszkadza temu by jednak zachowała w sobie ten pewien żal i strach w stosunku do mężczyzn. Może idące w stronę nienawiści, a może nawet w stronę samoobrony, bo w sumie skoro synek był jednak mężczyzną, to też był już rosnącym agresorem, więc może podświadomie chciała jakby zahamować jego rozwój, jakoś utrudnić, żeby zatrzymał się na poziomie niewinnego dziecka. To w sumie brzmi całkiem sensownie. Może właśnie chciała "zatrzymać jego rozwój", by jak najdłużej był niewinny. Zwłaszcza, że to miało miejsce w Edenie.
Jak nie patrzyłaś jeszcze, to weź jeszcze spójrz na te linki, które są tu wyżej. Tam jest pare ciekawych interpretacji np. brazylijczyka. Ja w sumie jeszcze nie przeczytałam ze dwóch ostatnich linków.
@ maniek_2912, dzięki za miłe słowa. Co do tego, co mu się przylepia do tej ręki, to myślę, że to coś, co pospadało z drzewa, pewnie jakieś nasiona, no bo nic innego nie przychodzi mi do głowy. W każdym razie no to też jest pewna agresja Natury. Wystarczyło, że wystawił poza dom - schronienie - samą rękę i już została ona "napadnięta". Na razie więcej w tym nie dostrzegam. Może ktoś inny wyjaśni.
Dzieki.
Jak dotąt byłem przekonany że to kleszcze (zresztą ten opis usłyszałem od kogoś i sam go przyjąłem za właściwy).Eleonora nadaje właściwy trop,że niezależnie co to było kleszcze,czy coś innego było agresywne,drapieżne co symbolizuje że ludzki dom jest bezpieczny,a jak się z niego wychylić to -jesteśmy narażeni na diałania nieprzewidywalnej,zachłannej przyrody.Na dodatek ten kontrast sie wzmacnia gdy pomyślimy że w tym domu on opiekuje się załamaną,depresyjną żoną(na swój sposób leczy ją),czyli ją ochrania.A wprzyrodzie, w Naturze nie ma miejsca na choroby, depresje.
Pozdrawiam!
Jezus, kleszcze? To było straszne - to faktycznie byłby stuprocentowy horror, jeśli to były kleszcze ;P Ale nie sądzę, bo to chyba było takie zielonkawe bardziej no i by tego tak nie poodrywał łatwo jak by to były kleszcze. Nie wiem co to było no ale las ma to do siebie, że różne rzeczy mogą człowieka obleść i oblepić w nocy ;P Natura jest niebezpieczna ;P
Mi się jednak wydaje, że te pokoje - synka i ten, w którym rodzice uprawiają seks (bo przecież też i w łazience) nie są w ogóle połączone do tego stopnia, żeby oni (matka i synek) mogli się widzieć w którymś momencie. Myślę, że całe zdarzenie było całkowicie przypadkowe i na tym w sumie opieram swoje rozumienie i siłę całego przekazu. Dlatego, że mimo, że to było przypadkowe, czy też po prostu naturalne zdarzenie jak każde inne - w tym sensie przypadkowe - to kobieta czuje się całkowicie za nie odpowiedzialna, natomiast mężczyzna nie. Mężczyzna uznaje, że był to wypadek. I przez to mamy zderzenie męskiego i żeńskiego spojrzenia na świat i tego brzemienia kobiety w postaci poczucia winy (grzeszności), więc nie doszukiwałabym się jakichs intencji u tego chłopca (że szantażował i że w ogóle widział ich seks). I on zresztą chyba w ogóle nie chodził jakoś specjalnie na boki tylko po prostu podszedł do okna. Chyba zresztą przez to, że akurat padał śnieg i może chciał popatrzeć (sama to lubię ;P ). No i też tam było to urządzenie do nasłuchiwania co się dzieje w jego pokoju. Gdyby oni (rodzice) byli tak bliziutko, że by mogli się widzieć, to nie zostawialiby tego urządzenia i nie miałoby znaczenia czy ono działa czy jest wyłączone (albo spadło - nie pamiętam co się z nim stało). Generalnie to muszę ponownie obejrzeć tą scenę, bo nie pamiętam tego wszystkiego tak dokładnie jak wy.
A tak w ogóle dziś przyszło mi do głowy skojarzenie z Czerwonym Smokiem z apokalipsy św. Jana. Z tymże z tym jak ja go postrzegam - jego postać. A nie postrzegam go jako Szatana, ale jako zwierzęcość w człowieku, która może się wymknąć spod kontroli i kiedy się wymknie, to jakby przeistacza się w zło, czy inaczej może doprowadzić do tragedii/zła. I w apokalipsie jest też kobieta, która jakby równoważy tego Czerwonego Smoka i w moim rozumieniu ona uosabia bardziej uduchowioną część człowieka. I równowaga między tymi dwoma pierwiastkami, które zresztą odbieram jako jin i jang, daje idealnego człowieka. Przy czym pojawia się tam też dziecko i to dziecko rozumiem właśnie jako idealny twór stworzony/zrodzony z równowagi między tymi dwoma elementami (zwierzęcością czy fizycznością i duchowością). Ale co wydało mi się ciekawe, to sam fakt, że zazwyczaj Czerwony Smok postrzegany jest jako Szatan - moim zdaniem zupełnie mylnie, choć w typowy sposób dla chrześcijan, bo oni mają tendencję do wrzucania wszystkiego złego - demonów, diabłów, Lucyfera, tego smoka - no dosłownie wszystkiego źle się kojarzącego - do jednego worka pod nazwą Szatan. Ja się z tym nie zgadzam, bo według mnie to bardzo mylące i nieprawidłowe uproszczenie, które w dodatku przynosi wiele szkód. Zbyt wiele rzeczy potem postrzega się jako Szatana ijako kompletnie złe (z natury złe/całkowicie i zawsze złe). I w tym też właśnie np. seksualność. Jeśli by patrzeć na Czerwonego Smoka tak bardziej według mojego spojrzenia, to właśnie jest to ta zwierzęcość, która wcale nie jest zła z "definicji", ale po prostu jeśli bierze górę - jeśli jest nieokiełznana (nie zrównoważona przez stronę duchową) - to może stać się zła. I tak samo jest z seksualnością, która zresztą jest właśnie takim zwierzęcym aspektem człowieka - seksualność czy pożądliwość, w sumie nawet i chęć przetrwania - jeśli wymykają się spod kontroli, to faktycznie przeradzają się w coś złego, siejącego spustoszenie (jak ta kobieta maltretująca męża), jednak z natury nie są wcale złe. I w tym momencie ciekawa jest ta chrześcijańska tendencja do upraszczania i przypisywania tym różnych rzeczom (naturalnym odruchom i potrzebom) szatańskiego charakteru. Chrześcijaństwo w sumie jest taką dziwną dość religią, bo w sumie pochodzącą ze wschodu i do tego jeszcze powstałą z innych, starszych religii, a jednocześnie bardziej przyjętą na zachodzie. Myślę, że to, że właśnie tak przyjęto ją na zachodzie, mimo, że nie była ona z natury zachodnią religią (nie przynależną temu obszarowi i kulturze) spowodowało, że wynikło (i wynika nadal) z tego wszystkiego tyle zła. Tak jakby u podstaw chrześcijaństwa zawsze był ten konflikt - jakieś niedopasowanie - wschodnia myśl na siłę zaadoptowana przez zachód, więc przez te róznice kulturowe od początku źle rozumiana i źle interpretowana. To takie podobne do tego konfliktu między naturą, a cywilizacją, bo jednak ludzie na wschodzie i zachodzie (ich kultury, podejście do świata, życia) zawsze silnie się różniły i nie można było oczekiwać, że da się to jakoś połączyć. Że nie skończy się rozlewem krwi, wiecznym konfliktem, niezrozumieniem. No bo nie oszukujmy się - choć u podstaw chrześcijaństwa jest miłość, to jednak i wcześniej i obecnie wynika z niego więcej zła niż dobra.
Eleonora opamiętaj się! Co za herezje tutaj wypisujesz?? ;P
Ostatnie czasy pokazują że słowo "miłość" doskonale maskuje prawdziwe intencje ludzi,ukryte za pięknymi słowami i gestami.
Więc po co powstał język?Czy słowa mają nas otumanić,a może zgrabnie zafałszować tę rzeczywistość która jest za oknem domku w lesie?
Nasze,ludzkie dzieci karmione są bajkami,a potem dziwimy się że tak świat wygląda.
Ja też się zgadzam z Eleonorą, że syn nie miał kontaktu z rodzicami. Była taka scena, że on widział jak rodzice są pochłonięci żądzą, ale nie miało to wpływu na wyskoczenie potomka z okna. Małżeństwo tego nie zauważyło, gdyż w tym momencie byli zajęci tylko sobą. Kobieta też dlatego miala takie wyrzuty sumienia, gdyż jak już wcześniej napisałam, zdawała sobie sprawę z mocy natury, ale chciała raczej z nią walczyć( Do momentu wyjazdu do lasu) a właśnie przez „naturę” nie zauważyła jak synek staje w oknie. Potem jak już stwierdziła, że nie ,ma szans wygrać, ze swoim przeznaczeniem, to już poooooooooleciała z tematem
Myślę że jednak miało,bo ona sobie ten moment (później w lesie)przypomina,że będąc w miłosnych objęciach, dojrzała synka który wspina się na stół...
Jest też coś nowego,czego wcześniej nie zauważyłem: Oni,kochając się, w pewnej chwili strącają (niechcąco?)dziecka zabawkę leżącą na półce (bo w pewnym sensie,hmm... im zawadza).Ta zabawka to drewniane postacie-KRUKA,SARNY I LISA.
Co wy na to?
jak to sie ma do "żebraczego" przesłania filmu??
Czyli sądzisz, że widziała to jak syn się wspina i nie zareagowała? jezeli tak ( staram się czuć w Twoje myślenie) to:
1. Chciała walczyć ze zwierzęcniem. Niemal każda samica walczy o swoje młode instyntktownie, a ona nie godziła się ze swoim przeznaczeniem
2. Nie chciała syna, gdyż mężczyźni sprawiają, że kobiety są złe
3. Była po prostu sadystką :)
4. Tak wsiąkła w pisaną przez siebie książkę. że chciała poczuć prawdziwy ból i rozpacz. Śmierć własnego dziecka jet an tyle wielką tragedią, że bez problemu mogła oddać się bólowi, bez zbędnych tłumaczeń. To by w sumie miało jakiś sens, ona później mówiła, że wiedziała, że synek chodzi nocami i nic z tym nie zrobiła.
a teraz gwoli ścisłości.
Nie chodzi mi o TEN fakt,ale o fakty które w tym filmie zaistniały.
Możemy sie spierać o interpretację danego faktu,lecz nie zbliżymy się do sedna prawdy (o ile wogóle można) jeżeli będziemy przekłamywać same fakty.
Tak się składa że moja interpretacja filmu daleka jest od mizoginii,bardziej się skłania ku przemysleniom Eleonory (wystarczy poczytać uważnie moje posty),zatem rozumiem że Twoje przypisanie danej postawy jest jednoznaczne z tym że kładę nacisk na dokładną analizę i przez to wyjawiam scenę która to w prostym,bezpośrednim rozumieniu skłania ku wnioskom:kobieta widzi jak dziecko robi coć niebezpiecznego i nie reaguje=jest morderczynią,osoba (mężczyzna!!!)który ten fakt podkreśla nienawidzi kobiet i widzi w nich sadystki.
No niestety ja tak nie mylślę.
Dla mnie ważny jest kontekst w jakim dany fakt zaistniał.
Bo czasem liczą się same fakty,a czasem kontekst nadaje zgoła odmienne znaczenie danym faktom.
Mam nadzieję że wystarczająco wyjaśniłem Tobie moje stanowisko,
pozdrawiam!
Mi się wydaje, że ewa_dwornik próbowała połączyć w kobiecie to pozwolenie na śmierc synka z resztą jej (kobiety) zachowania. Raczej o to jej chodziło, a nie o to, że masz kobietę za złą. Po prostu trochę trudno połączyć z resztą filmu - późniejszym zachowaniem kobiety - cos takiego, że zrobiłaby to świadomie, no bo wtedy reszta filmu traci sens. No i nadal uważam, że to jednak były takie przebitki - że ona sobie na końcu myśli, że podczas gdy ona uprawiała seks, to dzieciak wchodził na okno - jakoś to trzeba pokazać w filmie, zwłaszcza, że to przed ta kluczową sceną wycięcia łechtaczki, więc to jest wytłumaczenie dlaczego się okalecza - jakby patrzy na to, co wtedy robiła (uprawiała seks) i na co wtedy pozwoliła (śmierć synka) i wymierza sobie karę.
ok, przyznaję Ci rację-w tej scenie filmowej jest sugestia,domniemanie,a nie dosłowność (jak w odwrotnej scenie ,gdy to dziecko patrzy na rodziców).
ewa_dwornik -przepraszam za zbyt opryskliwą odpowiedź-moja interpretacja tej sceny jest następująca:podczas spółkowania z mężem kobieta jest we władaniu popędu seksualnego,związanego z rodzeniem życia-tej części siebie którą kontroluje Natura.W danej chwili nie ma miejsca na jednostkowe,empatyczne zachowania wobec własnego dziecka.
A co do chłopca-myślisz że to celowo był chłopiec a nie dziewczynka?
Możliwe że w tym zamiarze Lars podkreślił znaczenie podziału płci w przyrodzie:
Kobiety- jako "narzędzie" Natury służące do rozrodu,przedłużenia Życia(w ogóle) i gatunku ,oraz mężczyzny- jako tego który zapładnia, i to jest jego życiowa misja,która go wypycha z rodzinnego gniazda.
W takim spojrzeniu,kobieta jest rzeczywiście rozdwojona: będąć zapładniana przez męża, projektuje na swe dziecko metaforyczną misję mężczyzny-,on też(chłopiec)oddala się od rodzinnego gniazda ,aby ruszyć ku Naturze,tak jak wyruszył jej mąż.
Powiela cykl naturalnych schematów.
Tymczasem jest w niej również,silna miłość do własnego dziecka,która jest jednak zdana na odepchnięcie przez silną Naturę(seksualność):te dwa aspekty osobowośći nie są równoległe.Miłość i empatia nie potrafią wygrać z brutalną ,bezwzglęną Naturą,dla której jest tylko narzędziem do tworzenia nowego życia.
I dlatego jej empatyczna część nie potrafi się z tym faktem pogodzić,żę dla Natury (pewnej jej części w sobie) jej dziecko było tylko jednym z wielu żołędzi ginącym pośród wielu innych żyjących istot.
Chciała ochronić je na swój sposób-ograniczając odejście z domu(buciki).
Być może jest to za daleko idąca interpretacja...
Pozdrawiam!
Nie no, nie taka za daleko idąca - nawiązanie do żołędzi bardzo zgrabne.
Tzn. reszta też zgrabna, tylko trochę się jeszcze w tym gubię, ale jest ok. A o tym, że był to chłopiec, więc w przyszłości mężczyzna napisała też ewa_dwornik wyżej (w poście z 9 lutego 2010 0:24), co mi dało właśnie ciekawy według mnie pomysł, że ona (matka) chciała tymi bucikami powstrzymać jego rozwój - zatrzymać go w Edenie, ale co najważniejsze jako niewinne dziecko - żeby nie stał się mężczyzną.
Tzn. no może to, że mężczyźni "ruszają ku Naturze" to mi jakoś nie pasuje, ale gdyby to przeformułować na po prostu pójście swoją drogą - podążanie za swoją naturą jakby antagonistyczną w stosunku do kobiecej natury - to coś takiego by mi pasowało. Coś takiego ona mogła chcieć powstrzymywać i w odniesieniu do męża i w odniesieniu do chłopca, choćby po to, by chronić rodzinę jako całość - chronić przed rozpadem. I do tego ona jeszcze mówi do męża, że tego ostatniego lata oddalił się od niej i syna, czyli już wcześniej zauważa, że on się oddala i oddalił i że w tym żalu po śmierci syna jest taka samotna, a on się jakby izoluje. Więc potem już rozpaczliwie chce go powstrzymać przed dalszym oddalaniem się od niej - kompletnie go unieruchomić i robi to wręcz fizycznie - przywiercając mu tą nogę.
Właśnie myślałem nad interpretacją ewy_dwornik.I rzeczywiście-zatrzymanie chłopca w rozwoju zatrzymuje również jakby władanie nad nim Natury,bo dopóki będzie neutralny seksualnie (jako dziecko)to przyroda(Natura) nie ma nad nim władzy,ale może jednak być łakomym kąskiem dla Niej (jako pożywienie dla gleby drzewa życia),stąd zamartwianie się matki,troska.
Zatrzymuje również jego istnienie,bo dorosły mężczyzna jest potrzebny tylko do zapłodnienia,potem jest dla Natury zbędny (jak również dla części kobiety zawładniętej przez Naturę).On spełnił swe zadanie:wspólnie z żoną począł dziecko,czuje że może się oddalić...Tymczasem ona chce czegoś więcej...
Ja tego nie pamiętam. Oni tam strącają wiele w ogóle ;P Muszę to wszystko sobie odświeżyć.
Co do tego, jak ona potem sobie jak piszesz "przypomina", to według mnie jest to bardziej zestawienie - poprzeplatanie tych obrazów - nie to, że ona to widziała, ale te rzeczy działy się równolegle i te migawki raczej po prostu to pokazują. A poza tym, jak pisałam wyżej, mi się wydaje, że ona potem już tak bardzo jest przerażona tym, że zawładnęła nią ta zła Natura, że jest złą kobietą (bo kobietą w ogóle, więc musi być złą), że wręcz boi się czy nie doprowadziła do tego wypadku specjalnie. Czy w ogóle był to wypadek, czy nie działanie zła w niej będącego. Ja to w ten sposób odbieram. Dlatego na początku pisałam, że myślę, że do tego ich seksu doszło zupełnie spontanicznie i mężczyzna tak uważa, natomiast kobieta chyba w to wątpi - boi się, że była kusicielką i podświadomie skusiła go właśnie wtedy - w tym konkretnym momencie dnia (zło w niej skłoniło ją do tego - "podszepnęło"). Nie ufa swojej naturze. Ma bardzo silne przekonanie, że zło w niej jest (bo jest kobietą) i tak bardzo się tego boi, że chyba w końcu zaczyna myśleć, że może nawet zrobiła to specjalnie. Zresztą w ogóle ona od początku jakoś dryfuje w tym kierunku, bo mówi, że przecież wiedziała, że ten synek nie zasypia od razu, że może chodzić po pokoju. Ona praktycznie od początku szuka potwierdzenia swoich złych zamiarów mimo, że tak naprawdę zrobiłaby wszystko, żeby jej dziecko nie zginęło.
Co do tych zwierzątek - symboli żebraków - to zastanawiałam się wcześniej dlaczego akurat te zwierzęta (a nie inne), ale w sumie to takie typowo leśne zwierzęta. Aż trudno wymyślić inne trzy tak łatwo kojarzące się z lasem. Warto by było jeszcze pomyśleć nad jakimś powiązaniem tych konkretnych stanów/emocji typu gniew, żal itd. z tym, co mieli symbolizować czy dawać (przynosić dary) trzej królowie. Może też jest jakieś odniesienie do samej symboliki danych zwierząt? Tzn. w sumie mi wystarcza już tyle ile na początku napisałam - w sensie ich znaczenia - ale jak by było cos jeszcze, to też by było ciekawie, więc kombinujmy dalej ;)
Muszę sobie przypomnieć w którym rozdziale było które zwierze gdyż są one silnie powiązane z tytułami rodziałów. Żal, gniew i ból z tego co dobrze pamiętam. Na początku był żal i była sarenka rodząca martwe dziecko... W takim właśnie momencie zobaczył ją mężczyzna i zdarzyło się to w pierszym rozdziale. W akcie drugim był gniew i zobaczylismy rozkładającego się lisa, który wymówił słowa "panuje haos" czy jakoś tak... Szczerze mówiąc przestraszyła mnie ta scena, ale właśnie ten moment zaskoczenia jak i mimika lisa skojarzyła mi się z tajemniczością jak i gniewem. Później był ból i tam chyba zobaczyliśmy kruka lub wronę. Emanowało od niej cieprieniem - bólem. Ten "krzyk" który z siebie wydawała był ewidentnie głosem bólu i cieprpienia. Niestety nie potrafię się dopatrzyć tutaj powiązania z darami trzech króli, jednakże może komu innemu się to uda.
Koniecznie musze wrócić do tego filmu bo wiele momentów nie pamiętam w szczególności z epilogu - strącenia lalki dziecka, żebraków i urządzenia połączonego z pokojem małego. Początek mnie zaszokował i możliwe, że własnie z tego powodu nie zwróciłam uwagi na te z pozoru nieważne szczegóły...
Czekam na dalsze interpretacje i pozdrawiam :)
P.s. Dlaczego żołędzie spadały tylko nocą? Rozumiem symbolikę ich spadania, ale dlaczego działo się to tylko w nocy?
Może dlatego, że w nocy się ochładzało i silniej wiało? Coś w tym stylu. No i też większość czasu dziennego byli poza domem, więc jak i w dzień trochę spadały, to mało było czasu (pokazanego w filmie) by to zauważyć. Aczkolwiek wiem, że jednak jakoś tak tylko w nocy spadały. Choć z drugiej strony nie było wiele tych dni i nocy (w filmie) - jest to możliwe, że przez te dni wietrznie było w nocy i szarpało tymi drzewami, a w dzień się wypogadzało.
jest jeszcze coś,co przeoczyłem w filmie:jest ujęcie jak chłopiec spada(kamera jest na wysokości parapetu,od frontu budynku,skierowana na wnetrze pokoju)-widać spadającego chłopca,a za nim,we wnętrzu pokoju stoi...SARNA .
Co do nocnej erupcji żołędzi to myśle że to analogia do prologu który też miał miejsce w nocy,zresztą moje odczucia są takie że noc,jej mrok nadaje szczególny wymiar,sceny zdarzenia wtedy kręcone mają bardziej wyrazisty przekaz-pamiętacie
"Tańcząc w ciemnościach"-tę dramatyczną walkę kobiety aby wręcz fizycznie wyzwolić sie z ciemnośći?
Zresztą inni reżyseży też odnajdują ważny aspekt nocy dla swoich filmów:
D.Lynch,M.Mann.