Byłam na tym filmie w kinie, obok mnie siedział krytyk (jak sie póżniej okazało), w modnych teraz bardzo retro okularkach, wystylizowany na Woody'iego Allena, jemu jedynemu film się podobał, bo reszta odbiorców w tym też ja( czego z reguły nie robię), krytykowała, gwizdała i buczała na filmie, przypominało to bardziej derby niż oglądanie filmu. Jak dla mnie film jest fatalny, przesycony dewiacjami, przemocą: odcinanie łechtaczki, miażdżenie jąder, przewiercanie nogi, według mnie to nie podsyca ani nastroju grozy ani strachu lecz ośmiesza ten film tworząc poradnik sadomaso. Głupie gadanie że to film trudny w odbiorze, wysublimowany działający na psychikę, dla mnie to tylko zgrywanie się na modnego odbiorcę, są filmy także ambitne po których nie wychodzi się z kina umęczonym. Oglądam dużo filmów niektóre po pare razy, ale do tego filmu nie wrócę nigdy i ciesze się że już prawie wypieram go z pamięci.
Nie wiem jakie dzieciki, Przepraszam... GNOJE musiały siedziec w kinie że gwizdały i buczały. Skoro ty też to robiłeś to cię stawia również w nie najlepszym świetle. Skoro jedynie znającemu się na kinie krytykowi film się podobał a całej reszcie dzieciaków nie to chyba coś znaczy. Film JEST trudny w odbiorze i dużo w nim symboliki. Mnie też się idea tej obrzydliwości nie podobała ale poza tym w tym filmie było dużo piękna i przemyśleń. Spróbuj czytać filmy a nie tylko je oglądać.
Pozdrawiam, CJ
Jak już coś to jestem kobietą ale pominę ten fakt, jak widać ja może nie "czytam filmów", ale przynajmniej mam na tyle kultury osobistej że nie nazywam odbiorców GNOJAMI:/, dzieciakiem nie jestem bo już troszkę przeżyłam i jestem osobą dorosłą, mogę także wspomnieć że kiedyś nawet Pani Krystyna Janda stwierdziła że chore i trudne w odbiorze filmy tworzą twórcy niekochani w dzieciństwie tylko po to by za swoje cierpienie ukarać innych męczarniami oglądania takiego widowiska, (polecam RÓŻOWE TABLETKI NA USPOKOJENIE Pani Krystyny ), w 100% zgadzam się z tym. Jak dla mnie doszukiwanie się 10 dna w czym co jest denne jest pozbawione sensu. Oczywiście to tylko moje zdanie, ale ja w odróżnieniu od Ciebie nikogo nie obrażam więc niestety u mnie nie masz autorytetu zatem dziękuje bardzo za te wydumane rady:)
Także pozdrawiam!
Nie wiem jak nazwać buczenie w kinie i głośne krytykowanie innaczej niż gnojstwem. No chyba że Ty tego nie robiłaś(ale zrozumiałem że Ty też). Jak nie to przepraszam. To że film Ci się nie podobał film to nie znaczy że nie ma przesłania. za to że Cię pomyliłem z facetem to również przepraszam bo nie przyjrzałem się nickowi i przeczytałem ,,Karol".
Rozumiem, że dla Ciebie Krystyna Janda jest jakimś autorytetem i oczywiście masz do tego prawo. Tyle, że odbiór filmu jako chorego jest rzeczą subiektywną. I też ciekawe co rozumie przez "trudne w odbiorze", bo jeśli uważa, że wszystkie filmy powinny być łatwe w odbiorze, to absolutnie się z nią nie zgadzam, jak również też nie odczuwam jakichś męczarni przy oglądaniu filmów trudnych. Czego nie mogę powiedzieć o sytuacji, gdy oglądam niektóre filmy z udziałem Jandy. Tak więc myślę, że jednak najlepiej mieć własne zdanie, a jak coś tak męczy to po prostu tego nie oglądać. I na pewno nie przeszkadzać innym w oglądaniu (chodzi mi o sytuacje w kinie), zwłaszcza jeśli chce się uchodzić za osobę dojrzałą.
Właśnie dlatego cieszę się, że oglądałam Antychrysta sama, w domu. Nie wyobrażam sobie w ogóle takiego zachowania! Ale w takich sytuacjach działa psychologia tłumu, jak ktoś nie wie za bardzo co myśleć, to dołączy do grupy idiotów, zachowujących się jak w cykru a nie kinie. Brak szacunku nie tylko dla filmu ale i dla innych, choćby tego jednego, który film chciał obejrzeć... Powinni na niego wpuszczać od 21 lat ale sądzę, że dla niektórych to i tak byłoby za mało.
Dorzuce swoje 3 grosze:
kino,w przeciwieństwie do teatru stawia nas w trudnej sytuacji jako odbiorców,bo przekaz jest jakby nie było jednostronny w przeciwieństwie do teatru,gdzie reakcje widzów na grę aktora/ów mogą i mają na nich wpływ.Nie chodzi o to że w kinie nie ma dokąd kierować informacji zwrotnej jaka sie w nas rodzi na skutek odbioru dzieła filmowego,tylko że ona nie ma żadnego wpływu na sam przebieg wyświetlanego filmu,a jedynie jest iformacja do innych widzów o naszym odbiorze.Pytanie więc brzmi:jak pogodzić chęc demonstracyjnej dezaprobaty dla filmu (jak w przypadku "Antychrysta"),jednocześnie pozwalając innym widzom(którzy też zapacili za bilet)spokojnie obejrzeć film?Moim zdaniem jak film tak wkurza że już nie mogę go znieść-to wychodzę z sali(i tak też parę razy zrobiłem).A stwierdzenie że "wszyscy" się źle zacowują,więc ja też mogę,nie ukazuje postawy dojrzałej-wręcz przeciwnie,jest próbą zrzucenia własnego złego zachowania na okoliczności.
Co do Triera:
Trzynaście lat temu byłem świadkiem (i współtwórcą)niesamowitej jak na kino sceny: na zakończenie filmu"Przełamując Fale"całą salę,wypełnioną po brzegi(ok450 osób)najpierw ogarnęła cisza,a po chwili wszyscy zaczeli klaskać.Ten fenomen,uświadomił mi jak bardzo widzowie chcą sie podzielić swoimi emocjami w społecznym przekazie,oraz to, że Trier jak mało który reżyser,potrafi poprzez swoje filmy wzbudzić w nas emocje.Skrajnie różne.
Jakbyś oglądała za darmo a nie za zapłacony bilet miałabyś pewnie inne zdanie :)
Takich filmów, do których trzeba skupienia i pomyślunku nie ogląda się w obżerającej się ciżbie.
Do kina sie chodzi tylko na filmy gdzie się tylko patrzy a nie myśli.
To tyle ode mnie (8/10 za treść, 10/10 za stronę wizualną, 10/10 za klimat i 10/10 za grę aktorską. A prolog ma u mne 20 pkt(na dziesięć))