Tytuł filmu sugeruje odniesienie do tradycji chrześcijańskiej. Dziwić może zatem fakt, że w samym filmie o chrześcijaństwie w ogóle się nie wspomina. Nawet w wątku "Gynocide" (Kobietobójstwo), gdzie byłaby ku temu okazja, nie wspomina się o kościele, inkwizycji, chrześcijańskiej opresji wobec kobiet itp. Co więcej, sama bohaterka twierdzi w rozmowie z mężem, że tematem jej pracy był ten rodzaj natury, który sprawia, że ludzie czynią owe rozmaite okrucieństwa wobec kobiet.
Co to za natura i gdzie zatem szukać vontrierowskiego Antychrysta?
Zapraszam do dyskusji tych, których interesuje przede wszystkim sam film, nie zaś rozmaite "luźne skojarzenia". Być może film jest na tyle niejednoznaczny, że pewnych rzeczy nie da się ustalić. Ale zawsze warto spróbować :-)