ten film trzeba zrozumiec...tam wszystko się ze sobą łączy...generalnie film jest o kobietach...lisica, rodząca sarna, kobieta zakładająca dziecku buciki na odwrot aby było blisko niej, krzywdząca męża aby jej nie opuścił...ostatnia scena...kobiety wspinające sie na szczyt piramidy, skąd mężczyźni chcą uciec.świetne zdjęcia, niepokojący klimat...może niepotrzebne te kontrowersyjne sceny.Ale jakby Lars ich nie umieścił pewnie nie byłby sobą...zawsze miał cięzkie filmy
tylko kobiety? może na pierwszy rzut oka, tak... ale wydaje mi się, że wymiar filmu jest dużo bardziej uniwersalny. w końcu przewartościowanie bohaterki dokonuje się w czasie pisania pracy nt. złej natury mężczyzn. było też kilka scen, w których ukazana była bezsilność mężczyzny wobec natury (może to zła interpretacja, ale moim zdaniem np. spadające na głównego bohatera żołędzie). finał to z jednej strony Jego zwycięstwo nad złą naturą kobiety, ale też porażka z własną naturą - zabicie żony i spalenie jej na stosie (kolejne, świetne odwołanie do kluczowego czasu pracy nad zbrodniami wobec kobiet).
to był pierwszy film Larsa von Triera, jaki zobaczyłem w życiu. chcę więcej :)
szkoda tylko, że tak mało osób, z którymi można porozmawiać na poziomie.
Oprócz tego, że film jest pięknie zrealizowany(bajeczne zdjęcia!) to solidnie przedstawił charakter zaburzeń bohaterki od strony psychologicznej, szczegóły i symbole oddają całą złożoność sytuacji w jakiej znalazła się bohaterka. Ale to w końcu Lars, potrafi wejść w umysł człowieka i pokazać tą ciemną stronę, aż może się zrobić niedobrze.
delving, jest pare osób, które chętnie rozmawiają o tym filmie na poważnie i nie ograniczają się do powierzchownej w sumie bezsensownej interpretacji. Zapraszam do tematów: http://www.filmweb.pl/topic/1305174/Interpretacje%2C+symbole%2C+skojarzenia%2C+p rzemy%C5%9Blenia....html
http://www.filmweb.pl/topic/1317534/Trzej+%C5%BCebracy.html
(i jeszcze pare, których linki wkopiowałam w tym swoim)
Autor tematu świetnie wyraził również moje myśli. Z jednej strony mąż z gotowym komunałem o szesnastowiecznym mordowaniem kobiet za sam fakt bycia kobietami. Czyż nie brzmi on jak dziecko naszego wieku z całą jego poprawnością, równością płci braną za pewnik? Z drugiej strony jego żona, która analizując ciemne karty mizoginizmu (bo w sumie co innego legło u podstaw polowań na czarownice?)i potem zagłębiając się w psychozie zaczyna dostrzegać to czego ów współczesny poprawny człowiek nigdy nie przyjmie do wiadomości. Zauważa tkwiący w kobietach niezdefiniowany pierwiastek zła. A może zarówno jej jak i budowniczym stosów tylko wydaje się, że taki element kobiecej natury rzeczywiście istnieje. Wraz z pogłębianiem się szaleństwa bohaterki owe grzeszne "kobiece" cechy znajdują drastyczne odbicie w jej postępowaniu - nie chce by mąż ją opuścił, więc niemal go zabija, sprawia mu niewyobrażalny ból. Zaczyna dostrzegać grzeszność stosunków seksualnych (zwłaszcza tego jednego, który "wtopił się" w stratę dziecka) i, jak kobieta żywcem wyjęta z prac Tomasza z Akwinu, grzech ten bierze na siebie. Kończy jak wspomniane szesnastowieczne "wiedźmy". Czy kobieta naprawdę jest oblubienicą Szatana a może jego dzieckiem - Antychrystem czy zapędziłam się w interpretacji?
No i szczyt piramidy - co się na nim znajduje? Nie Szatan, nie natura, więc co? Kobiecość?