j.w. nie ma się nad czym rozwodzić... zmarnowany czas... nuda, tylko Amerykanie (choć Gibson z Australii, ale jak widać na przykładzie Apocalypto Hollywood już mu psychikę wyżarło + ewidentnie cięższe narkotyki były współtwórcami scenariusza) mogli taką pasjonującą i rozwiniętą cywilizację sprowadzić do kolejnego tandetnego filmu akcji :)
ciekawe jest to że w filmie na widok zaćmienia wszyscy byli zdziwieni co to jest, a tak naprawdę Majowie byli świetnymi astronomami i matematykami. Przecież opracowali bardzo dokładny kalendarz, który zresztą kończy się w grudniu 2012 roku (data końca świata...) ;)
no i jeszcze te kawały na początku filmu - wątpię aby w tamtych czasach mieli tak głupie poczucie humoru jak my dzisiaj...
Ale zauważ, że oprócz tego jednego szajbusa, co się gibał i wrzeszczał gdy nastąpiło zaćmienie, wszyscy kapłani przyjęli to ze spokojem. Tuż przed końcem zaćmienia, ten co wyrywał serca odwrócił się do tyłu, uśmiechnął do innego i wykrzyczał o tych promieniach słonecznych. Chwilę po tym... cud...
Co do poczucia humoru to pewnie się nigdy nie dowiemy, też nie wydaje mi się żeby to choćby w jakimś procencie było zgodne z prawdziwym humoram Majów no ale cóż, taka była wizja Gibsona. :)
Mi się film podobał, nie do wszystkiego należy podchodzić z pełną powagą (szczególnie amerykańskie filmy, które mają jakieś zalążki historyczne - po prostu lubią wszystko wyolbrzymiać). Dałem 9/10
Pozdrawiam.
Następne dziecko neo które spodziewało się filmy i pszczółkach i kochaniu. Zostaw ten komputer, te gry i te narkotyki o których tylko słyszałeś. Obejrzyj sobie Armagedon (już za tydzień) napewno jest mniej Hollywoodzki.