Coś chyba Gibsonowi nie wyszło.
Miało być spektakularnie i porywająco, a jest nudnawo i przewidywalnie. Wielki temat końca cywilizacji Majów został spłycony do klasycznego, hollywoodzkiego niemalże pościgu. Horda złych goni za jedynym sprawiedliwym w całym plemieniu - naprawdę, pomysł średnio oryginalny. Sposób narracji filmu pozostawia wiele do życzenia, a raczej - jest aż do cna poprawny. Nic nie zaskakuje. Monotonna chronologia wydarzeń, mało przekonujące aktorstwo... Nawet zdjęcia nie powalają, a wydawać by się mogło, że to właśnie wizualna strona filmu powinna prezentować się najbardziej okazale.
Szczerze radzę inaczej wydać te kilkanaście złociszy i wybrać się na inny film. Mel Gibson zawiódł na całej fali - może dotknęła go klątwa wygnania z bram Hollywoodu? Wierzmy jednak mimo wszystko, że następnym filmem odzyska swoją reputację. Tutaj wyczarował tylko mdławą historyjkę, której nawet magia sali kinowej nie wyratuje.
3+/10
Plusik na zachętę.
Mnie też ten pościg załamał... A już dramaturgia ostatniej sceny
uwaga, trochę spoileruję, choć nieuniknioność happy endu czuć od mniej więcej połowy filmu:
ukochana uwięziona w dole, deszcz, grozi jej podtopienie, a ona zaczyna akurat rodzić! Tyle nieszczęść na raz! Na dodatek wielkie problemy z jej wyciągnięciem ze wspomnianego dołu. Akcja na siłę!