Nie będę rozpisywał się na temat filmu, który mogę śmiało nazwać fenomenalnym. Chciałbym poruszyć inną kwestię, a mianowicie recenzji niektórych krytyków filmowych i felietonistów.
Niektórzy (podkreślam niektórzy) krytycy i komentatorzy mają to do siebie, że grają w takt muzyki nadawanej z "jedynie słusznej strony". Ponieważ Gibson jest praktykującym katolikiem (a to w Hollywood nie jest zbyt trendy), do tego ośmielił się powiedzieć coś "złego" na temat Żydów, stał się dla wpływowych grup z biznesu filmowego wrogiem numer 1. Jak można zaatakować reżysera? Spowodować klapę finansową jego superprodukcji. I tak rozpętała się nagonka, w której część komentatorów posłusznie bierze udział.
Słyszymy, że film jest zbyt brutalny, że Gibson daje w nim upust swej skrzywionej psychice. Każdy, kto widział film wie, że to oczywista bzdura. Film nie epatuje brutalnością, jest po prostu realistyczny. Niestety wiele osób zasłyszane opinie, że film to ?jedna wielka masakra? wzięło poważnie i dlatego zrezygnowała z obejrzenia tego nieprawdopodobnego widowiska.
Kolejny zarzut to niezgodność historyczna. W tym przypadku atak ten również nie jest trafiony. Wystarczy poszukać w Internecie poważnych informacji na temat majów, aby dowiedzieć się, że ?okres poklasyczny późny zakończył się wraz z podbojem hiszpańskim w XVI w., ale ostatnie niepodległe miasto-państwo Majów, Tayasal na jeziorze Petén Itzá w Gwatemali, zostało zdobyte dopiero w 1697 r.?. Tak więc ostatnia scena Apocalypto jest w pełni uzasadniona.
Na szczęście jednak ludzie znający się na rzemiośle filmowym i na kulturze i historii Indian, wypowiada się na temat Apocalypto bardzo pozytywnie. I chwała im za prawdę i własne zdanie.
Ja również nie uległem tępej krytyce i obejrzałem film w kinie. Już nie mogę się doczekać wersji DVD tego fenomenalnego filmu!