Totalna nuda, nastawialam sie na sympatyczny film przedstawiajacy zycie ldzi w innym kraju
a tu totalne g.... watpie by tzw "zwykli ludzie" przezywali swoja rzeczywistosc. W filmie nic
totalnie sie nie dzialo. Beznadzieja
Niestety, oceniać filmu nie można przez pryzmat tego, na co się człowiek nastawiał, nie mając jednocześnie pojęcia, na co idzie do kina.
To z założenia nie ma być sympatyczny film i nie widzę absolutnie powodu, by nazywać go wulgarnie.
Niestety, w tym filmie dzieje się sporo - tylko nie było to przedstawione na płaszczyźnie akcji obfitej w pościgi czy komediowe wpadki. Pod maskami twarzy, które nie uśmiechały się ani nie zapłakały ani razu kłębią się emocje. Zestawienie śmierci z cielesnością i erotyką, człowieczeństwa ze zwierzętami.
Więc jeśli po prostu nie zrozumiałaś, to nie kwestia filmu, a Twój problem.
I zakładam, że jak będziesz chciała iść na Kucyki Pony do kina, a trafisz na Spidermana, to nie uznasz, że Spiderman jest kiepski jako film, tylko Ty nie trafiłaś z wyborem.
Swoją opinię umieściłbym pomiędzy opiniami przedmówców. Po pierwsze jest to dla mnie jedno z największych rozczarowań roku. A mam z czym porównywać - uczestniczyłem zarówno w Nowych Horyzontach, jaki i w American Film Festival i muszę przyznać, że w moich oczach "Attenberg" wypada słabo.
Z powodu nikłej akcji? Nie! "Wieczność" zaczyna się od sceny, w której przez kilkanaście minut bohater jeździ przez pola motorkiem, a film podobał mi się bardziej.
Z powodu tematyki? Też nie. Jeśli chodzi o temat pochówków w Grecji, to niedawny reportaż w Wyborczej pokazuje to szerzej i bardziej porywająco. Jeśli chodzi o życiową nieporadność i niedostosowanie? Proszę: "Jack goes boating", "Elling" - tam bohaterowie też wchodzą w nieznany sobie świat relacji damsko-męskich, w tym seksualnych, a filmy ogląda się z zapartym tchem.
Co więc mi przeszkadzało? W mojej opinii postaci przedstawione były niewiarygodnie, były "drewniane". Jedynym żywym był ten umierający. On żartował, mówił co myśli, jego twarz miała jakiś wyraz, z jego myślami i problemem umiałem się utożsamić. a reszta? Szczególnie Pan Inżynier? Gipsowe krasnale sprawdziłyby się równie dobrze.
Oceniam "aż" na 3 z 10, bo jednak film zainspirował mnie do rozmowy na temat tego, jak różnie można wchodzić w świat seksu, ale nic poza tym. Miałem wczoraj do wyboru "Attenberg" i "Szpiega". Uważam, że wybrałem źle. Dziękuję, pozdrawiam.
Doskonale rozumiem Twoje odczucia, bo odniosłam podobne wrażenia - różnica polega na tym, że dla mnie kilka z wymienionych przez Ciebie cech jest zaletami. Podoba mi się kontrast, w którym jedynie umierający okazuje emocje, ta (faktycznie, przesadzona) "drewnianość" postaci.
I miałam identyczną sytuację w kinie: "Szpieg" lub "Attenberg". Film, który wybrałam, absolutnie nie na tamten czas i nastrój, wyszłam przygnębiona.
A tu,w tym wątku, zareagowałam na formę i, nie ukrywam, treść komentarza autarkii. Nic nie poradzę, irytują mnie podobne wpisy.
No to jeszcze dopowiem, że - choć sam nie umiałbym nakręcić nawet Kucyków Ponny - moim zdaniem problemem w tym filmie nie jest treść, tylko forma i/lub warsztat, bo odbiera ona filmowi wiarygodność i "marnuje" dobry temat. Bo postać M jest smutna i tragiczna i mogłaby być bogata. Sama w jednym zdaniu gdzieś oskarża ojca, że "nikt jej tego nie nauczył". Co to znaczy "tego"? Czegoś o seksie? Raczej kontaktowania się z ludźmi. Ojciec mimo tego, za co tę postać chwaliłem wcześniej, był raczej małomówny i odludek. Jak więc miał wychować córkę, jeśli nie na swoje podobieństwo? A dlaczego M to postać tragiczna? Bo ani Inżynier, ani najlepsza koleżanka raczej z tego dołu jej nie wyciągną. Czyli jednak w filmie da się coś znaleźć, tylko że do jego oglądania musiałem się zmuszać. No ale cóż - bywa i tak :)
Ale przecież postaci, które - jak mowisz - były drewniane, miały takie być. Zarówno Marina, jak i jej kolezanka miały zachowywac się w nienaturalny, sterylny, dziwnie powsciagliwy sposob. Natomiast kochanek Mariny - cóż, nie miał za wiele sekwencji, ale sprawiał wrażenie po prostu nieśmiałego mężczyzny - nie zachowywał się całkiem nienaturalnie - może na tyle nienaturalnie, na ile wymuszała to cała dziwaczna konwencja filmu. Moim zdaniem problem tego filmu tkwi w tym, ze reżyserka nie wskazała widzowi o co jej chodzi, jaka ma być treść, warstwa znaczeniowa tego utworu - ja natomiast nie jestem fanem oglądania filmu dla samego obrazu.