Widze, że jestem wśród nielicznych widzów którym sie ten film nie podobał. Przewidywalny, przesłodzony film o chłopaku który nie znając nut zobaczywszy pianino gra i komponuje niczym mozart, który trzymając po po raz pierwszy gitare gra lepiej od Hendrixa. No sorry ten film powinien być z gatunku fantastyki. Sztuczny do granic możliwości, szablonowy film z jakże typowym i przewidywalnym happyendem. Do tego to spotanie jego rodziców na jego koncercie, masakra czegoś tak totalnie przesłodzonego dawno nie widziałem. Spodziewałem sie czegś lepszego. Film poniżej oczekiwań 4/10, ocena głownie za muzykę.
Ja dałam 5/10 z tego samego powodu. Kompletnie przewidywalny a co gorsze NIEREALNY do granic. "Wszystkich ich odnalazła muzyka" - idiotyzm. Pomysł może i dobry ale gorzej z efektem końcowym. Irytowały mnie też dialogi w stylu "so what's your story Lyla? - I don't know I'm just...I'm just me. -Yes you are" czy jakoś tak. Ogólnie niby miało być ładnie i magicznie, wyszło plastikowo i cukierkowo. Wątek z bezdomnymi też mi się nie podobał:( Nie twierdze że film jest totalnie beznadziejny ale zdecydowanie oczekiwałam czegoś lepszego.
" a co gorsze NIEREALNY do granic"
widocznie masz małe pojecie o filmie. W Filmie jest wszystko możliwe i nie musi on być realny :)))
Ja dalem 6 - za swietna muzyke i niezla gre Higmore'a.
Ale zgadzam sie , ze jest az mdly w calej swojej slodkosci:)
Pozdro
Zgadzam sie,ze az wieje sztucznoscią. Tak przeslodzony, ze az mnie troszkie zemdlilo;)
Niemniej jednak, jako pozycja "ku pokrzepieniu serc", sprawdzil sie.
Pomimo calej tej cukierkowej otoczki i oparow absurdu unoszacych sie nad "Augustem Rush'em" film w jakis sposob podobal mi sie. Pewnie, w kazdym (nawet we mnie ;) drzemie jakas chec wiary w bajki.
"" a co gorsze NIEREALNY do granic"
widocznie masz małe pojecie o filmie. W Filmie jest wszystko możliwe i nie musi on być realny :)))"
Wiem o tym... jednak to co oni uskutecznili w tej produkcji przerosło moje najśmielsze obawy.
Kwestia gustu. Jeden lubi filmy które odzwierciedlają nasze realne życie a drugi lubi czasem obejrzeć coś co nie jest możliwe w naszym życiu.
Ale jak dla mnie w tym filmie chodziło o zupełnie coś innego. Tu była pokazana piękna wzruszająca abstrakcyjna historia o chłopcu , który głęboko wierzył w to, że muzyka poprowadzi go do rodziców za którymi tak bardzo tęsknił. Scenarzysta chciał pokazać nam , że gdy mocno w coś wierzymy to może się spełnić. Film był bardzo wzruszający i niekoniecznie mam ochote zawszę oglądać coś co odzwierciedla w 100% nasze szare życie. Ten film miał dla mnie magię.
dokładnie o to chodzi Agato, a widze ze wiele osob poprostu nie ma dystansu i zawsze oczekuje od filmu ideału.
Dokładnie, mam wrażenie, że dla wielu ludzi film dobry = film trudny, który opowiada o poważnych problemach i o tym, jak w życiu jest ciężko. "August Rush" to opowieść magiczna, dzięki której na niecałe dwie godziny można się przenieść do nieco innej rzeczywistości, a może i zacząć dostrzegać tę naszą rzeczywistość w trochę inny sposób. Pozdrawiam;)
Wiele lekkich (pozytywnych) filmów może być dobrych, nawet bardzo dobrych. Happy End nie jest sam w sobie zły ;), jednak dużo ciężej zrobić udany happy end (łatwo tu o kicz).
Filmy magiczne również bywają świetne, jednak w tej magiczności powinna pozostać doza realizmu, lub chociaż odrobina logiki. Scenariusz powinien się w miarę trzymać kupy. Kilka przykładów:
1. Cudowne przypadki są ok, ale nie w takim natężeniu - tutaj zdarzają się niemal co 5 minut
2. W tym filmie nie ma ani jednego czysto negatywnego charakteru (nawet chłopaki z sierocińca byli w zasadzie całkiem mili i obeszło się na "szturchańcu" ;).
3. W momencie kiedy Lyla grała na koncercie, chłopiec grał w metrze, następnie pokłócił się z Czarnoksiężkiem, uciekał przed nim tunelem (w kurtce, umorusany), a zaraz po zakończeniu jej występu (10minut? może 1 godzina?) nagle się pojawia we fraku... A zaraz potem pojawia się facet z urzędu, który chwilę wcześniej znalazł faks ze zdjęciem chłopaka. Rozumiem, że mogło minąć więcej czasu niż pokazano w filmie, jednak to błąd reżysera, który razi i przeszkadza w cieszeniu się filmem.
4. kto nie znając rodziców chłopca, nie wiedząc skąd się wziął, tak po prostu wziąłby go do renomowanej szkoły muzycznej - każdy najpierw szukałby jego rodziców, musiałby załatwić sporo formalności itd. Nawet gdyby widział w nim Mozarta.
5. kto po góra 6 miesiącach nauki gry (jak powiedział do cudownie spotkanego w parku ojca) skomponowałby Rapsodie i pokierował orkiestrą?
6. kto po zobaczeniu kilku nut i usłyszeniu odpowiadających im dźwięków nagle zacząłby pisać skomplikowane ich układy? Geniusz geniuszem, naiwność naiwnością...
itd. itp....
Dla mnie takie niespójności psują cały film.
Załamałem ręce jak sąsiadka powiedziała, że Lyla pojechała na miesiąc miodowy... mogli się wysilić na większą oryginalność - tego typu łzawe zwroty akcji są niemal w każdym łzawym filmidle...
Podsumowując:
bardzo ciekawy pomysł, materiał na świetny film... niestety, przez naszpikowanie dziesiątkami zbiegów okoliczności, łzawych scenek i zagrań typowych dla komedii romantycznych powstał film dość przeciętny i naiwny... niestety.
A tak przy okazji:
Osobiście dużo bardziej mi się podobał Oliver Twist (widać w Auguście sporo motywów zaczerpniętych z tego filmu). Tam była prawdziwa magia, można było się wczuć w świat widziany oczyma małego chłopca.
Niestety Oliver Twist dostał na Filmwebie 7 punktów, a August Rusch, czego zupełnie nie rozumiem, aż 8,54. To więcej niż (trzymając się baśniowej konwencji) Zielona mila. To dużo więcej niż przepiękny Cinema Paradiso - najbardziej magiczny film jaki widziałem (polecam - również o małym chłopcu, jednak poświęcony innej muzie: filmowi).
Pozdrawiam
i błagam, zastanówcie się zanim dacie jakiemuś filmowi ocenę 10 (arcydzieło), 9 (rewelacyjny), lub nawet 8 (bardzo dobry)... 90% filmów na to nie zasługuje.
Ze wszystkimi punktami się tutaj zgodzę , ale nie z 5 i 6... poczytaj o Mozarcie i wielu innych znanych kompozytorach... Takie cudowne dzieci istnieją... więc nie jest to coś niemożliwego a prawie rzadko spotykanego...
a co do reszty punktów jak mówiłam masz rację, ale dla mnie mimo to ten film był tak pokazany że na to przymykam oczy... podał mi się film ze względu na swoją magię.
A co do ocen: o gustach się nie dyskutuje. Nie można zakładać że każdy za arcydzieło będzie uważał ten sam film.
z pozostałymi pkt (poza 5 i 6) sie zgodzę ale można je wytłumaczyć małym doświadczeniem reżyserki i zgadzam sie z tym ze trochę to raziło bo sam zwróciłem uwagę na owe błędy podczas filmu ale od razu o nich zapominałem bo film ciągle mnie intrygował.
Z Pkt 5 i 6 nie zgadzam się ponieważ film opowiadał nam o chłopcu który był magiczny! Cała magia filmu opiera sie właśnie na nim: był wyjątkowy, miał jakiś talent który wszyscy dostrzegali i za jego pomocą chciał odnaleźć rodziców. Wiec w tym przypadku tak właśnie miało być.
Nie porównywać filmu do życia codziennego!
Razi mnie to że film jest w kategorii dramat bo bardziej pasowałby do kina Familijnego jak dla mnie.
Dodam jeszcze ze co do ocen masz racje. Zauważyłem ze ludzie nie widzą innych ocen poza 10 i 1 a z tego wynika ze ludzie klasyfikują filmy tylko na podstawie "podoba sie - 10" "nie podoba sie -1" nie zagłębiając sie w film od strony wykonania a zwracając uwagę tylko na efekt końcowy.
Film fajny i polecam dla tych co nie oglądali i lubią wrażliwe kino a w dodatku nie oczekują dosłownej "realności" (bo tego nie ma w żadnym filmie)
Dałem 6