10/10 świetny film!!! sa dwa rodzaje ludzi albo komus bedzie sie ten film mega podobal albo nie ,ale moim zdaniem ten humor zawarty w tym filmie jest jedyny i niepowtarzalny i naprawde p
popieram mnie film rozbawił i mimo, że nie czytałem książki większość zrozumiałem. Muszę teraz dorwać książkę.
wiedzcie ze dopadla mnie gleboka depresja...
hahahaha
tez musze dopasc ksiazke... moze mi ja ktos podeslac ? :D
zgadzam sie w 100% albo ktos go pokocha albo znienawidzi. ja ten film pokochalem!!!!
jeśli lubicie ten rodzaj humoru (jak ja :p) to koniecznie obejrzyjcie 'ostre psy' (hot fuzz) nie jest to co prawda dokladnie to samo ale tez czeka was dawka niesamowicie dobrego angielskiego humoru.
Ja tez sie podpisze. Swietne poczucie humoru. Jedynie ta herbatka mnie rozzloscila troche bo nie lubie tego u brytyjczykow ale film super! Zwlaszcza recznik jako podstawowe narzedzie survivalu galaktycznego;) A Hamm Kavula nie powiem... Krotki epizod Ale postac budzi faktycznie respect i strach bym powiedzial nawet... Ostatni raz to chyba tak charakterystyczna postac wzbudzajaca niepokuj widzialem w "Bracie gdzie jestes". Mowa oczywiscie o diable w postaci szeryfa z psem. Grrr... Ciary przechodza...
ja za to najbardziej polubilem Slartibartfasta (Bill Nighy) ale to chyba glownie przez ta jego filozofie:
- Może to starość, ale czuję że szanse na odkrycie tego co jest grane są tak znikome, że można tylko powiedzieć: Chrzanić sens i robić swoje. Wolę być szczęśliwy niż mieć rację.
- A jesteś?
- Aaaa... Nie. I tu się sypie moja teoria.
Właśnie zabieram się za książke (dopiero) mam nadzieje ,że bedzie równie fajna jak film albo może nawet lepsza :)
To prawda. Niektórzy będą uważali ten film za kompletny bezsens, brak fabuły i humoru, a inni będą się śmiali do rozpuku i pokochają go. Ja należę po części do jednej i do drugiej grupy. Film mi się bardzo podobał i rozbawił mnie, ale nie aż tak, żeby czytać książkę.
przeczytaj! warto ! właśnie skończyłem czytać autostopem i czytam teraz restauracje na koncu wszechswiata .to jest ogólnie trylogia w pięciu częściach... heh .jezeli reszta ksiązek bedzie taka jak pierwsza to super, ogólnie po przeczytaniu pierwszej musze przyznać ,że jest w miare dokładna z filmem.
Dawno się tak nie ubawiłem. Film jest tak skonstruowany że co chwila trzaba rozluźniać mięśnie brzucha przed następnym atakiem niepohamowanego rechotu. Na pewno ma też swoje wady, ale nie ma czasu się nas nimi zastanawiać bo co chwila rży się tak że aż ściany się trzęsą. Szcególnie podobali mi sie Voganowie i oczywiście robot Marvin. Uwielbiam czytać tego rodzaju książki(fantastyka z jajem), nie sadziłem że da się ja sfilmować. Okazało się że jestem w błędzie. Czekam na następne części sagi. I odzyskałem nadzieję że może ktoś w końcu zekranizuje dzieła Terrego Pratchetta.
no to ja wypowiem się jako ten z drugiego bieguna - nie podobało mi się. Nie wiem co może być śmiesznego w "ręczniku jako podstawowym narzedziu survivalu galaktycznego". Obejrzałem godzine i powiedziałem sobie dość. Ktoś wyżej wspomniał o Hot Fuzz - ten film także widziałem i dokończyłem go z wielkimi oporami. Oba przypadki to ten odłam angielskiego humoru, którego po prostu nie trawie i do mnie nie dociera (i wcale nie znaczy to, że nie lubie śmiać się z absurdu). Film pozostawiam bez oceny, bo wiem że nie był zły - to nie była po prostu moja bajka.
Pozdrawiam was zakręceni ludzie:)
Co do tego ręcznika, to to jest właśnie absurd. Gdybym miał go w tym filmie jakoś określić, to było by to "mętlik w głowie", bo tak się czułem po niektórych gagach :). Ogólnie film był całkiem fajny, ale czegoś mi w nim brakowało (a to źle, jak na film, który miał 20 lat przygotowań!).
W książce lepiej oddano opis działania Napędu Nieskończonego Nieprawdopodobieństwa... Tam to jest totalny odjazd bez trzymanki...
Jeśli ktoś miałby na sprzedaż pierwszą cześć - mam na myśli trzy pierwsze książki - bądź jedną trzyczęściową książkę bardzo proszę o kontakt na mail drill_n_bass@tlen.pl . Tej książki już nigdzie nie idzie dostać. :( proszę pomóżcie!
podoba mi się twoja wypowiedz, bo rozumiesz dlaczego film ci nie odpowiada, wielu potrafi tylko zjechac film a jego fanów wyzwac od głupków. faktycznie, chodzi o ten angielski humor,jestem wielbicielką Monty Phytona i ten film również szalenie mi się spodobał
dzięki za pozdrowienia, bo zakręcona to ja jestem;)
"Life... Don't talk to me about life..."
Film dołączam do grona moich ulubionych komedii obok perełek Monty Pythona. On przenosi Cię w inny świat... Świat pełen absurdu. Potrafi podnieść na duchu nawet w najbardziej dołujących sytuacjach. Pozdrawiam :)
a w sumie byłoby 9/10 ale za pułapkę reagującą na myśl jest 10/10 - po prostu coś niesamowitego. Ja się pytam... GDZIE KUPIĆ KSIĄŻKĘ?? bo nigdzie nie mogę znaleść.
Książkę faktycznie trudno znaleźć ale od biedy można się zadowolić
e bookiem którego można znaleźć w necie w przeciągu kilkunastu sekund ;)
Dzięki. Przeczytałem książkę (w formie wspomnianego wyżej e booku) i kamień spadł mi z serca. Ona jest przecudowna. Jednakże jej przecudowność nie jest powodem, dla którego kamień mi spadł z serca (w sumie to już wcześniej wiedziałem że jest przecudowna, gdyż nie spotkałem się z żadną negatywną opinią na jej temat). Powodem uczucia nieopisanej ulgi jest to, że film w ŻADNYM STOPNIU nie jest od niej gorszy jak to niektórzy twierdzą. Film ma miejscami (ba, miejscami! - w sumie tylko początek jest taki sam) ma fabułę idącą w ogóle innym kierunku. Książka polega na wspaniałej, niepowtarzalnie zabawnej narracji i opisów, w filmie zaś jest więcej przygód, moim zdaniem lepiej zarysowani bohaterowie (oprócz oczywiście Marvina) i słodki wątek miłosny (który może się nawet wydawać głównym wątkiem całej kinowej opowieści). Podsumowując: nie ma sensu się sprzeczać co jest lepsze, książka czy film, kto ma rację i czy jest sens ekranizowania książek ze wszechmiar idealnych. Sens jest duży, bo obok książek mogą powstać prawdziwe perełki filmowe, które powstały tylko na ich podstawie (nie są zaś całkowitym przeniesieniem książki na ekran kinowy).