dziś w Multikinie w wersji 3D, film jest po prostu świetny pod każdym względem 10/10. Niektórzy piszą, że fabuła nie była zbyt wystarczająco wciągająca, ale dla mnie była, chociaż w Avatarze była lepsza, niż w Transformers 2 czy 2012. (To jest oczywiście moje zdanie)
Akurat przebić fabularnie Transformersów i 2012 może dowolny odcinek 'M jak Młotek', więc to nie jest jakieś super osiągnięcie :)
Mój główny zarzut - OGROMNY potencjał fabularny, nie wiedzieć czemu niewykorzystany. Film mógł niewielkim kosztem paru dodatkowych dialogów i rozbudowaniem wątków wywoływać autentyczne emocje żywej niechęci do amerykanów i rasy ludzkiej oraz utożsamienie się z rasą Na'vi (tak jak się stało z Jakiem) i przez to spokojnie mógł poruszać i zmuszać do myślenia (scena rozwalania drzewa wywołała u mnie łzawienie i miałem nadzieję na więcej, a nie doczekałem się). Bardziej powinno być ekspresyjnie pokazane, że jednym zależy tylko na złożach, innym tylko na zabijaniu i wojnie, a tylko nieliczni (naukowcy) widzą cały obraz.
Brak jakiejkolwiek próby kompromisu i dogadania się z miejscowymi na jakiś obustronnie dopuszczalny sposób ekploatacji złóż - tak jak się to robi teraz (blitzkrieg, rozpierdol i ropa nasza). Zniósłbym gdyby film trwał jak Titanic 3h 14 minut i dzięki temu fabuła byłaby bardziej rozwinięta.
Jeszcze raz powiem - nie uważam fabuły za głupią, naiwną i płytką. Wręcz przeciwnie. Uważam tylko, że bardzo po macoszemu została potraktowana... I tak czekam z niecierpliwością na sequel, w którym się będzie można jeszcze bardziej utożsamić ludem Na'vi i czuć rosnącą niechęć do własnej rasy (bo chyba mimo wszystko to chciał Cameron osiągnąć).