Nieprawda. Mnie film bardzo poruszył, był bardzo wzruszający. Dziś wiele filmów jest tworzonych za pomocą komputera i musisz się z tym pogodzić.
To że był wzruszający w pewnym sensie podkreśla jego duchową pustkę (a
będąc szczerym do bólu to podkreśla pustkę widza).
Zobacz ile prawdy jest w filmach.
http://www.youtube.com/watch?v=clnozSXyF4k
Uwaga - Szokujące!
Powiedz swojemu komputerowi, żeby zrobił film. Posłucha Cię?
Komputer jest narzędziem w rękach grafika. To, co robią można śmiało nazwać sztuką, są artystami nowej ery. Postacie także nie są sztuczne, aktorzy noszą cyfrowe stroje, ale komputery nie zagrały za nich, ani nie stworzyły wyrazów emocji. Spójrz na to z innej perspektywy.
Część ludzi powie, że to zwyczajny rozwój kina... Kto wie, może i tak... Jednak wydaje mi się, że twórca w tym przypadku musi bardzo uważać aby zachwycając się nową techniką, nie wpaść w czyste efekciarstwo. Łatwo wtedy zaserwować widzom nową technologię, nie dbając o to aby dzieło miało "duszę". Potem można tylko cieszyć się z zysków. Avatar jest tutaj doskonałym przykładem...
Zgadzam się, kinematografia zdycha w męczarniach, smutne to i tyle. Byłem niedawno drugi raz na Avatarze z nadzieją, że może dostrzegę tą niezwykłą głębię, jakiej się dopatrują fani filmu, ale nic z tego. Wręcz przeciwnie, dopiero teraz w pełni zauważyłem, jaki to durnowaty, płytki i kiczowaty film. Nie potrafię pojąć, na czym polega jego fenomen. Czy widownia stała się naprawdę tak mało wymagająca? Dawniej w filmach liczyła się przede wszystkim historia i gra aktorska, a efekty specjalne, jak sama nazwa wskazuje, były czymś specjalnym, dodatkiem, smaczkiem. A tutaj? Ech, szkoda gadać.
Ja nie wiem - nie rozumiecie aż tak prostego zdania?
Traktujecie coś dosłownie, a zaraz potem szukacie drugiego dna tam gdzie go
nie ma. -_-'
Nie, to tylko autor tematu nie rozumie, że komputer nie jest twórcą. Niczego, nie tylko Avatara.
Cytat:
"W filmie generowany komputerowo obraz (CGI) miesza się z realnym (live-action) w proporcjach odpowiednio 60% do 40%. Według twórców widz nie powinien być w stanie spostrzec różnicy między dziełem informatyków i tym, co jest prawdziwe. Aby osiągnąć ten efekt przeznaczono aż dwa lata na etap post-produkcji, gdy filmem zajmowali się specjaliści od efektów wizualnych (z nowozelandzkiego przedsiębiorstwa założonego przez Petera Jacksona). "
Sapkowski nie pisał piórem, tylko na komputerze, więc mozna powiedzieć, ze autorem jego dzieł też jest komputer :)
Nom jestem <przecieram oczy co chwilę, kawa już nie pomaga> ide spać.
Tak serio to całą poprzednią noc nie spałem, a tą siedzę bo całkiem fajnie
się po Avatarze jeździ ;)
Ciekawe że zgadłeś. Karaluchy pod poduchy, dobranoc.
Bo to banda idiotów. Czy trudno jest pojąć prostą, acz zgrabną przenośnię: "Gdy twórcą jest komputer. Radość dla oczu, pustka w duszy. Umiera Film. Kicz." ?
No tak, ale czego od nich wymagać, w końcu na Avatarze mieli wszystko podane jak na tacy, więc nie trzeba było specjalnie wysilać mózgownicy.
Zgrabną? Ja bym tam nie powiedziała. Autor chciał chyba jakoś tak... no nie wiem, może poetycko podejść do sprawy. I coś mu nie poszło, bo ani to jakoś po "polskiemu" ani to nawet ładne nie jest. Wypowiedź krótka, nijaka i krzywdząca dla filmu.
Kurcze, komputery filmy robią, a mój nie chce nawet mi wykładu sam z siebie notować, skubany. Jak mu to powiedziałam to okręcił się kablem od ładowarki i zamknął w sobie.
Ad rem, w Dużym Formacie jest ciekawy wywiad o technikach w kinie
http://wyborcza.pl/1,75480,7569789,Hollywood_mam_juz_w_3D.html
Wyrzucę komputer przez okno. Połamię ołówki wraz z rysunkami, będę rysował własną krwią. Tylko czy wtedy ona nie oskarży o łamanie praw autorskich?