To nowy film "nowego" Camerona, czyli tego dostosowanego do masowego odbiorcy, wygładzonego, idącego na daleko idące kompromisy. Tak musiało być. Nie oszukujmy się, dzisiaj NIKT nie dostanie idącego w setki milionów dolców budżetu by nakręcić film w jakiejś restrykcyjnej kategorii wiekowej, pod stricte dorosłego widza. Nawet James Cameron czyli twórca Titanica. Nowe dzieło JC po prostu i w dosłownym sensie olśniewa. Cameron wprowadza widza w zupełnie nowy, niezwykle różnorodny świat Pandory. Bajkowy można by rzec. Świata stworzonego i pokazanego od podstaw i z takimi detalami próżno by chyba szukać. I nie wyjeżdżać mi tu z LOTRem bo LOTR to Tolkien a nie Jackson. Efekty specjalne absolutnie przewyższające wszystko co do tej pory było, pomyśleć że jeszcze niedawno czytało się jakichś piewców Michaela Baya że nic lepszego w dziedzinie CGI już nie powstanie. Cóż... :) Pod tym względem film jest absolutnie wyjątkowy. Zwracam też uwagę na niezwykle ważny dla mnie fakt: efekty służą tu TYLKO w ściśle określonym, uzasadnionym celu. To nie jest prymitywne efekciarstwo rodem z Baya, Emmericha czy ostatnio (IJ4) o zgrozo Spielberga. Tutaj efekty są ściśle związane i uzasadnione fabularnie. Czy to w celu przedstawienia bogatego ekosystemu Pandory, zwyczajów Na'vi czy też wielkich powietrzno-naziemnych bitew to jest po prostu część fabuły i można tylko załamać ręce czytając "a co by zostało gdyby obedrzec ten film z efektów?" jeśli ktoś tak pyta to znaczy że kompletnie nie kapuje o co chodzi. To byłby Park Jurajski bez dinozaurów, Indiana Jones bez bata i kapelusza - rzecz niekompletna po prostu.

Jeśli już mowa o fabule... Wielkie morze łez się tu wylewa że prosta że przewidywalna, jak gdyby, cholera, oryginalne i pełne super zaskakujących zawijasów fabularnych scenariusze były dzisiaj na porządku dziennym a już szczególnie w blockbusterach. Śmiechu warte. Śledząc współczesne kino w tym względzie cieszę że scenariusz w ogóle ... jest... Że w ogóle jest o czymkolwiek gadać. Chociaż, owszem, przewidywalny bo poskładany z tego co znamy. Tak, film jest prosty - nie mylić ze słowami "płytki", "głupi" bo to zdziebko inne pojęcia i nie mające tutaj zastosowania a jak zauważyłem dla niektórych to wręcz synonimy są. W skrócie ci którzy widzą w nim krzyżówkę Tańczącego z Wilkami i Pocahontas mają rację, oczywiście takie motywy były wykorzystywane w dziesiątkach innych filmów. Motyw obcego powoli asymilującego się z daną społecznością i stającego w końcu w jej obronie to jest bardzo stary wzorzec Były takie westerny (wspomniany Tańczący czy też Człowiek zwany Koniem), były bajkowe melodramaty (Pocahontas) historyczne (Podróż do Nowej Ziemi) były też filmy sf (np Galaktyczny wojownik z Kurtem Russellem) - wersja Camerona należy IMO do tych lepszych w tej grupie.

Jak zwykle u Camerona film jest technicznym majstersztykiem ale i elementy czysto artystyczne nie zawodzą. Nie wybijająca się na pierwsze tło ale idealnie współgrająca z obrazem muzyka, solidna gra aktorów (także tych animowanych), szczególnie świetny Stephen Lang w roli zimnokrwistego bydlaka przypadł mi do gustu. Jak tylko zobaczyłem Michelle Rodriguez od razu przez myśl przemknęła mi Vasquez z Aliens. Cameron lubi takie silne babki :) Worthington to akorski średniak i doprawdy nie wiem dlaczego tak się na niego wszyscy rzucili ale w tym filmie spokojnie daje radę i to w obydwu wcieleniach. No i kreacja (tak tak) Zoe Saldana jako Neytiri. Pocahontas wysiada :) Sigourney Weaver gra jak... Sigourney Weaver poniżej pewnego poziomu nie spada nigdy.

W kilku miejscach miałem wrażenie jakby film został co nieco przycięty, zapewne idiotycznym sposobem wyjdzie wersja reżyserska, rozszerzona czy jak tam to nazywać.

Żeby nie przynudzać dłużej miałem wysokie oczekiwania i... się nie zawiodłem

Mocne 8/10