Nie wydaje wam się, że to powtórka z Pocahontas, tylko sceneria i sytuacje inne? No bo popatrzcie w Pocahontas tak jak w Avatarze grupa "białych" ludzi przybywa do innego świata by zagarnąć skarb (w przypadku Pocahontas była to kukurydza, a w przypadku Avatara minerał). Wśród tych ludzi jest wybijający się na czoło mężczyzna, który zakochuje się w głównej tubylczyni (John Smith - Pocahontas; Jake Sully - Neytiri). Reszta białych nie akceptuje tych znajomości i rozpoczyna się walka, a zarówno John Smith jak i Jake Sully walczą po stronie tubylców (Indian, Navi'ch). I w końcu tubylcy zwyciężają.
A po za tym w Avatarze zostały zderzone dwa światy, fantastyczny i realny, które wyraźnie się ze sobą gryzą, nie ma między nimi jakiegoś takiego połączenia, takich miękkich przejść, przez co sprawiają wrażenie dwóch całkowicie osobnych filmów.
Jedyne co jest fajne w tym filmie to roślinność i sceny gdy Jake uczył się jak być Avatarem no i efekty 3D, bo bez nich to już wogóle nie warto oglądać.
I co z tego, że historia jest wzruszająca? Nie jest w tym jedyna na świecie.
Jak czytam takie beznadziejne wypociny typu ---->
"Jedyne co jest fajne w tym filmie to roślinność i sceny gdy Jake uczył się
jak być Avatarem no i efekty 3D, bo bez nich to już wogóle nie warto
oglądać."
to az mi rece opadaja n/c w tym filmie jest wszytko wrecz epickie muzyka
zdjecia a scena lotu jake na ikranie ? bezcenne po 4 seansach dalej niemam
do czego sie przyczepic pozdrawiam cie pusty czlowieczku.
To czy ten film się komuś podoba czy nie jest rzeczą gustu, ja tylko napisałam co moim zdaniem było godne uwagi, i po to jest forum, żeby wypowiadać własne zdanie, więc nie nazywaj mnie głupią.
A po za tym nie muszę opisywać każdej sceny, która mi się podobała po kolei, tylko tak ogólnie napisałam.
I uważam, że film to jest taka komercha zrobiona tylko po to żeby dużo zarobić i najwyraźniej się to udało.
Jeszcze jedno. To, że Ty kochasz ten film nie znaczy, że wszyscy, którzy uważają, że jest kiepski są głupi.
Rada: nie bij się z fanami, nie wygrasz. Zawsze znajdą "dobre" kontrargumenty. ;) Szczególnie, że to właśnie ludzie bardzo przychylni temu filmowi najczęściej odwiedzają jego stronę na filmwebie :)
"Jeszcze jedno. To, że Ty kochasz ten film nie znaczy, że wszyscy, którzy uważają, że jest kiepski są głupi."
Owszem, ale taki obraz się utworzył, bo ci, którzy krytykują ten film, wyzywają od kretynów, etc. Ty jesteś może 4 lub 5 osobą, którą widzę krytykującą ten film i nie zachowującą się jak dzieciak ,który musi pokazać, że on jest lepszy od tych, którym się ten film podoba.
A co do motywu Pocahontas, było to już wałkowane na forum i nie wiem czemu się tak wszyscy tego uczepili. Bliżej temu filmowi do Tańczącego z Wilkami
"A po za tym w Avatarze zostały zderzone dwa światy, fantastyczny i realny, które wyraźnie się ze sobą gryzą, nie ma między nimi jakiegoś takiego połączenia, takich miękkich przejść, przez co sprawiają wrażenie dwóch całkowicie osobnych filmów. "
Ja np nie miałem tego odczucia i w sumie nikt o tym nie wspominał
"Ja np nie miałem tego odczucia i w sumie nikt o tym nie wspominał"
Nie miałeś? To dziwne. wg. mnie był to specjalny zabieg, żeby świat ludzki wydał się szary, przeciętny, przepełniony smutkiem Jake'a wręcz przeciwnie do kolorowego, ciekawego, tryskającego energią świata Na'vi.
Także te "niepłynne" przejścia są tu jak najbardziej na miejscu.
Może masz rację, i jeśli to był zabieg zamierzony to się jaknajbardziej udał, jednak mi to nie pasowało.
To ja pozdrawiam ciebie pustaczku. Idź popatrz na ładne efekciki a sprawy filmów zostaw osobom które wiedzą co nieco. Ja miałem do czego sie przyczepić juz po 1 seansie, kalkę pomysłów widać od razu. Film jest przewidywalny do bólu i ma strasznie schematyczne postacie. Ale w sumie to 7/10 za świat (chodź tak naprawdę nie był on jakoś niesamowicie innowacyjny i ciekawie zaprojektowany) i w sumie sprawnie opowiedzianą historię.
Bzdury piszesz czlowieku. Nie bede sie rozpisywal. Skopiuje moj post. mam nadzieje ze do ciebie dotrze, bo nie ejst skomplikowany ale ty i tobie podobni na sile doszukujecie sie komplikacji nawet w budowie ziemiaka i łyżki do zupy.
Mimo że jak pisze wielu - ten film jest prosty jak konstrukcja cepa, to jednak według mnie trzeba do niego dorosnąć. trzeba dorosnąć, tak, a to dlatego ze trzeba zrozuumieć że nie każdy film ma być ambitny, mieć jakieś psychologiczne i zawiłe wątki. Trzeba dorosnąć by widzieć że nieraz najlepsze rzeczy są najprostsze i są obok nas, ale tego wielcy polscy krytycy nie dostrzegają bo uważają ze wszystko musi być skomplikowane.
Mam prawie 30 lat, dlugo nie czulem takiego fajnego uczucia po filmie w kinie. tego mi trzeba bylo, przyjemnej odskoczni. Zauważylem że WIĘKSZOŚĆ KRYTYKUJĄCYCH TO LUDZIE W WIEKU 17-23 LATA KTÓRZY LEDWO SKONCZYLI OGOLNIKA, ZDALI MATURE, POSZLI NA STUDIACH I UWAŻAJĄ SIĘ ZA NIEWIAODMO JAKICH ZNAWCÓW KINA.Zauważyl ktoś że właśnie tacy ''dorośli'' (których jeszcze o dowód w monopolach pytają) są prawie jedynymi krytykami filmu, a osoby oczarowane są zarówno w wieku nastoletnim a także powyżej 25 lat i wiecej? Ja się jeszcze na tym forum nie spotkalem z kimś kto mocno w wielu tematach jedzie po tym filmie a ma ponad 25 lat. Chęć zablyśnięcia i pokazania swojej ''dojrzalej wiedzy o kinie'' na forum chyba tu bierze górę. Pseudointelektualiści się zanleźli. Za kilka lat im to minie. Wiem co mówię, swoje przezylem.
Sorka że tak tutaj sie o tym rozpisalem, ale nie moglem juz patrzeć na tą grupę rozwydrzonych, zakompleksionych intelektualistów z lekkim meszkiem pod nosem.
Jest coś takiego jak czysta rozrywka a Avatar dostarcza jej na najwyższym poziomie wywołując wiele pozytywnych emocji, które nie pozwalają o filmie zapomnieć. to jest najmocniejsza cecha filmu. To włąśnie czynnik który razem z efektami specjalnymi na najwyższym poziomie, pięknie stworzoną baśnią jest arcydziełem dla wielu. Właśnie to są te emocje jakie wywołuje - wzrusza do łez, trzyma w napięciu, a przy pięknych scenach serducho wali. Czego więcej trzeba? Jeśli widz w kinie dświadcza tylu emocji to po co jakaś zawiła fabuła? Najważniejsze jest to że wgniata w fotel, poprawia nastrój, pozwala zapomnieć o szarości (m.in. marudzeniu na ten film) i pozostaje długo w pamięci. Czego więcej od filmu oczekiwać? Dla mnie to arcydzieło.
Arcydzieło być może technicznie, ale fabułowo na pewno nie. Czystą rozrywką to moim zdaniem Avatar też nie jest. Czysta rozrywka moim zdaniem to są głupie komedie w stylu American Pie. Lub jakieś filmy nie wywołujące głębszych emocji. A Avatar momentami przyprawiał mnie prawie o łzy (co wcale mu nie plusuje). A po za tym twórcy mogli chociaż szkielet historii wymyślić własny, a nie podpierać się innymi historiami.
Natomiast pomysł postaci Avatarów bardzo ciekawy. Cały ten fantastyczny świat jest naprawdę dobrze zrobiony. Kolorystyka jest niesamowita, wszystko do siebie pasuje.
I dalej będę uważać, że jest to film komercyjny zrobiony po to, żeby zarobić jak najwięcej kasy. I jest wiele takich komercyjnych filmów, które są o niebo lepsze (np Piraci z Karaibów czy Władca Pierścieni).
I nie pisz proszę, że każdy 23 letni człowiek jest dzieckiem, bo to że masz 30 lat nie czyni cię wszechwiedzącym.
Jak wywoływanie emocji przez film ci "nie plusuje" to pozdrawiam i nie mam więcej pytań. Idź sobie lepiej obejrzyj American Pie. A jak chcesz oryginalną fabułę to poczekaj na film "Papierz Kobieta" bo takiego jeszcze nie nakręcono.
A Ty naucz się czytać ze zrozumieniem, bo wcale nie napisałam, że mi nie pasuje wywoływanie emocji, tylko że takie wywoływanie smutku wcale nie sprawia, że film jest jeszcze lepszy. Dla American Pie plus za to, że nie dołuje. Natomiast Avatar jak sądzę niejednego wprowadził w depresję. Ale jak tu ktoś już wcześniej napisał, nie ma co dyskutować z fanami, bo jak widzę oni zapatrzeni w film jak w przysłowiowy obrazek, nie bardzo liczą się z odmiennym zdaniem (przynajmniej niektórzy).
"Zauważylem że WIĘKSZOŚĆ KRYTYKUJĄCYCH TO LUDZIE W WIEKU 17-23 LATA KTÓRZY LEDWO SKONCZYLI OGOLNIKA, ZDALI MATURE, POSZLI NA STUDIACH I UWAŻAJĄ SIĘ ZA NIEWIAODMO JAKICH ZNAWCÓW KINA"
A ja odnoszę wrażenie że ten opis pasuje bardziej do zachwycających się.
Jesli chodzi o mnie - lat 29, ocena dla Avatara - 8/10 z szansą na zmianę o +/-1 po seansie na DVD. Jeśli chodzi o filmy Camerona począwszy od pierwszego Terminatora do dzisiaj, to Avatara uważam za jeden z najsłabszych (tylko True Lies mniej mi się podoba), no ale skoro jeden z najsłabszych ma u mnie 8/10 to nietrudno się domyślić że o twórczości Camerona zdanie mam jak najlepsze (mimo że oryginalny to on już od dawna zbytnio nie jest).