Film ma faktycznie swietne efekty specjalne, ale to wszystko - zero fabuly, infantylny do granic mozliwosci, kompletnie przewidywalny - zaluje ze wydalem na to pieniadze (bardziej zmeczony ogladaniem filmu bylem chyba tylko na wojnie polsko-ruskiej, chociaz na tym na szczescie nie bylem w kinie).
"jak dla mnie ta rewelacyjna ocena to jakies nieporozumienie..."
Podpisuję sie pod wątkiem obiema rękami, tylko żal mi tych wypranych małoletnich mózgów.
zero fabuły - czy wiesz czym jest fabuła, bo odnoszę wrażenie, że kompletnie nie masz pojęcia
infantylny do granic możliwości - mogę się zgodzić na prosty, banalny, ale infantylny? - udowodnij, podaj przykłady, albo znowu nie wiesz o czym piszesz
przewidywalny - tak, jest przewidywalny... jak co najmniej 80% innych filmów, dopóki fabuła nie sili się na zaskakiwanie to przewidywalność nie jest niczym złym
pieniądze - no tak, kolejny konsument który musi rozliczyć się kasy jaką wydał :/
nie podważam tego czy film ci się podobał czy nie, ale trzeba zdawać sobie sprawę z tego co się pisze
"ale trzeba zdawać sobie sprawę z tego co się pisze"
Najmądrzejszy tekst jaki przeczytałem spośród prawie 3000 tematów Avatara i na tym pewnie nie koniec.
ok, zero WCIAGAJACEJ fabuly - zadowolony/a (nie sprawdzalem plci)
kwestia pieniedzy - chodzilo mi o to, ze:
1) moglem je wydac na inny film - poszedlbym w tym czasie na cos innego, gdybym nie sugerowal sie wszechobecnym zachwytem nad nowym "arcydzielem" Camerona
2) jakosc produktu ktory mi sprzedano (bo tym z ekonomicznego punktu widzenia sa filmy - a ten juz szczegolnie) nie jest adekwatna do ceny - problem z filmem jest oczywiscie taki, ze kupuje sie przyslowiowego kota w worku - nigdy nie wiesz, czy film Ci sie spodoba, co nie znaczy, ze nie mozna "po fakcie" wyrazic swojego zdania odnosnie kiepskiego wspolczynnika cena/jakosc
widzisz ja niestety rozróżniam "oglądaczy" na widzów i konsumentów
pierwszy traktuje film jak doświadczenie - będzie złe lub dobre, ale podejmuje ryzyko, czasami stwierdzi, że to strata czasu, ale ma świadomość że to była jego decyzja -iść na ten właśnie film
dla drugiego - film jest tylko produktem, tacy zawsze swoje niezadowolenie przeliczają na koszty
film to jednak coś więcej niż produkt, z ekonomicznego punktu widzenia sztuka stała się produktem, ale to nie papier toaletowy do podcierania tyłka, który używasz nawet nie myśląc.
wątpię by jakiś wielbiciel opery czy filharmonii stwierdził krótko, że to strata kasy, raczej skrytykowałby samo przedstawienie, a większość uczestników forum pretenduje do roli kinomana, filmomana czy nawet roli krytyka
...nigdy nie wiesz, czy film Ci sie spodoba, co nie znaczy, ze nie mozna "po fakcie" wyrazic swojego zdania odnosnie kiepskiego wspolczynnika cena/jakosc...
oczywiście, że można, ale co, boisz się przyznać do tego, że po prostu ... źle wybrałeś?
ja wiem, że to tylko słowa, ale w dużej części świadczą o tym co jest najważniejsze... "kasa", a skoro tak to jesteś konsumentem, to nic złego ani obelżywego...ale...
wydaje mi sie, ze mowiac o tym filmie ze jest kiepski, jasno dalem do zrozumienia swoje odczucie ze "zle wybralem"
co do Twojego podzialu, to w TYM przypadku ma on jedna wade: (pomijajac prawno-ekonomiczny aspekt) w tym wypadku KAZDY jest konsumentem - roznica jest tylko taka, ze jedni sa zadowoleni a inni nie.
Wspomnialem juz, ze poszedlem na ten film, przez szeroko zakrojona kampanie promujaca avatar jako film "przelomowy", "kolejne wielkie dzielo Camerona". Ty tez zapewne poszedles na ten bo widziales reklamy, plakaty itd. - innymi slowy - marketing (nie uwierze, ze chodzisz na kazdy film wyswietlany w kinie, tylko kierujac sie roznymi czynnikami, dokonujesz selekcji).
Dla jasnosci - nigdy wczesniej nie myslalem o pieniadzach, kupujac bilet do kina, ale tez nigdy nie czulem sie tak zawiedziony i oszukany...
Sztuki nie trzeba nachalnie promowac, sama zdobywa uznanie i fanow, dla ktorych nie licza sie pieniadze - ten film natomiast byl promowany BARDZO intensywnie, co mialo 1 cel - sprzedac jak najwieksza ilosc biletow kinowych :]
jeśli kochasz poezję to kupując książkę z poezją jesteś przede wszystkim wielbicielem poezji, a nie konsumentem
jeśli kupujesz bo ładnie wygląda na półce to jesteś konsumentem
...Ty tez zapewne poszedles na ten bo widziales reklamy, plakaty itd. - innymi slowy - marketing (nie uwierze, ze chodzisz na kazdy film wyswietlany w kinie, tylko kierujac sie roznymi czynnikami, dokonujesz selekcji)...
nie widziałem innych reklam Avatara niż na FW, a nie chodzę na każdy film który jest tu reklamowany
nie, w tym wypadku na pewno nie uległem marketingowi tylko co najwyżej:
renomie - Camerona i Weaver
sentymentowi - do Camerona i Weaver za Obcego oraz do Stephena Langa za Crime Story
ciekawości - co do Worthingtona, którego już kiedyś widziałem, zaciekawił mnie potem w Terminatorze
co więcej miałem spore obawy widząc niebieskie ludki na plakacie ale podjąłem to ryzyko
a moje wybory to głównie reżyser, aktor, temat, ciekawość a czasami strzał w ciemno
reklama też, może gdzieś w dalszej kolejności, w końcu każdy film jest w jakiś sposób reklamowany, dzięki reklamie załapałem się na kilka naprawdę ciekawych filmów skandynawskich, nie obserwuje tak uważnie co i kiedy się pojawi, więc w tym przypadku reklama bardzo pomogła
jeśli mówimy o nachalnym promowaniu to trochę mylisz promowanie ze strony dystrybucji z reakcją na sam film, a była ona ogromna więc nie dziw się, że wszędzie o tym zaczęli pisać i mówić, film sam się rozreklamował, nawet nikt nie musiałby tego sztucznie podtrzymywać wystarczy spojrzeć na to forum
a tego promowania i tak było dużo mniej niż promocja np. Nine, która już mnie irytowała swoją nachalnością, nie oglądam dużo tv ale ile razy włączyłem tyle razy to cholerstwo reklamowali - w moim przypadku nieskutecznie
gdzie spotkałeś się z tym bardzo intensywnym promowaniem?
Efekty, nie świetne a z najwyższej półki, nie istnieje obecnie film stworzony w takiej technologii. Zero fabuły - rozumiem, że wszyscy biegali jak boty w CS, odbijali się od ścian - gratuluję mózgu.
9/10 filmów jest przewidywalnych, Gwiezdne Wojny np.(kocham kontrargumentować tym czymś).
A Wojnę Polsko Ruską z pewnością wypożyczyłeś na DVD.
zgadzam sie w 100 procentach!!! Cameron zarobił na bezguściu dzieciaków na niczym więcej bo ten film to jedna wielka bajka dla dzieci, aż żal że nominowany w 9 kategoriach do oskara...
A wiesz, że tak zawsze mówią przygłupie dzieciaki? W życiu nie widziałem żeby dorosły wyrażał się w ten sposób.
Popieram!!Popieram!!Popieram!! To był jeden z najgorszych filmów jakie widziałam. Jeszcze nie zaczęła się ta cała walka, a ja już z nudów nie mogłam wysiedzieć. Tak, wiem, zaraz się okaże, że po prostu nie dojrzałam jeszcze by pojąć to jakże głębokie przesłanie : "szanuj przyrodę", "najważniejsza jest rodzina", "w jedności siła" i "miłość zawsze zwycięża", "trzeba brać pod uwagę racje przeciwnika", "szanuj przeciwnika", "sprawdź, czy przeciwnik nie może być przypadkiem twoim przyjacielem", "poznaj przeciwnika, może jest całkiem fajny i się dogadacie", "weź pod uwagę, że przeciwnik może mieć więcej racji niż ty" itd.
Czy w tym filmie prócz efektów specjalnych było cokolwiek oryginalnego? I pytanie czy efekty specjalne rzeczywiście wystarczą, żeby zaspokoić potrzeby współczesnego widza? Kiedy czytam komentarze pt. "co tam fabula, ale jakie efekty!", to zastanawiam się, czy ludzie szaleliby za reklamami środków przeciwbólowych, jeżeli tylko byłyby w trójwymiarze?
Co serwuje nam reżyser? Do bólu zgrany wątek miłosny, tak banalny, że aż trudno się obyć bez sarkazmu, "dramatyczną" walkę między dobrem a opętanym żądzą zagłady amerykańskim wojskowym, karykaturalną wręcz postać biznesmena-debila iiii tak! jedynego sprawiedliwego (oczywiście amerykańskiego) wojaka, który ratuje wielce świat (do którego zagłady sam się inteligentnie najpierw przyczynił) i nie kto inny jak owy amerykański żołnierz dosiada legendarnego stwora, zostaje wybrany przez święte drzewo, dostaje najważniejszą laskę w plemieniu...i żyje oczywiście długo i szczęśliwie w chwale. Tak, bez pomocy Amerykanów zagłada żadnego świata nie mogłaby się odbyć. Poza tym brakowało mi na końcu filmu wystąpienia z przeprosinami amerykańskiego prezydenta i przynajmniej jednej zwrotki hymnu...
Takie rozwleczone "Independence Day" w wykonaniu niebieskich Muminków.
coż....amerykańskich wojsk w tym filmie nie było...to byli NAJEMNICY pracujący dla korporacji!...więc Twoja złośliwość z hymnem i resztą jest jakby nie na miejscu...
cóż taki prosty, przewidywalny....a jednak trudno zapamiętać zasadnicze sprawy....
gratuluję najgorsze masz już za sobą, obejrzeć najgorszy film to naprawdę wyzwanie
polecam wrócić do "Zmierzchu" tam też mamy "do bólu zgrany wątek miłosny, tak banalny, że aż trudno się obyć bez sarkazmu" :]
Napisałam, że jeden z najgorszych, a nie że najgorszy. Różnica subtelna, ale jednak jest. Aluzji do "Zmierzchu" akurat nie rozumiem, oglądałam film (trudno o kogoś, kto nie oglądał) i akurat nie widzę powodu, żeby się z tego tłumaczyć, tym bardziej, że nawet o nim słowem nie wspomniałam i związku nie widzę. Oczywiście na temat miłości powiedziano już chyba wszystko na wszelkie sposoby, więc trudno o coś niespotykanego, ale swoją drogą uważam za ciekawe zjawisko, że obejrzenie "Zmierzchu" jest dla Ciebie obciachem, obciachem ostatnio jest też podobno "Titanic" i wszelkie filmy, które przez przypadek odniosły sukces kasowy, oprócz oczywiście Avatara, który nie sprzedaje ludziom nic innego niż historyjkę zgraną w filmach, które krytykują... zwykle waśnie za banalność... Ale. W reklamie jest "film wszech czasów", więc to musi coś znaczyć:P
Po prostu nie mogę zrozumieć fenomenu tego filmu i jestem przekonana, że ta sama historia miłosna w wykonaniu zwykłych aktorów, a nie niebieskich wygenerowanych komputerowo ludzików zostałaby zmieciona z powierzchni Ziemi przez krytykę. Pozdrawiam!!
I chciałabym dodać, że nie kwestionuję tego, że ten film może się komuś podobać, ale pisania, że jest to fenomen, że historia niezwykła, i że tego jeszcze nie było zakrawa na obłudę, bo było i to milion razy. Pozdrawiam:)
A ja nie kweistionuję Twojego prawa do opinii tylko nieścisłości w Twoim opisie filmu:)
"...ale pisania, że jest to fenomen, że historia niezwykła..." każdy ma inny stopień i sposób zachwycania się czym więc naprawdę nie należy tego brać dosłownie, z jednej strony wszyscy wiedza KTO pisze na forum z drugiej są zaskoczenie że nie są to oceny na poziomie poważanych krytyków (chociaż u niech też trudno o odrobinę obiektywizmu)
przykład Zmierzchu (nie oglądałem) podałem tylko dlatego, że oceniłaś go dobrze, a sformułowanie "...do bólu zgrany wątek miłosny, tak banalny..." dotyczy obu filmów...
zastanawianie się nad aspektem miłości czy jest banalna czy nie to już trąci o filozofię...
historia w Avatarze jest prosta, może nawet banalna - TAK
ale twierdzenie że film jest banalny bo jest w nim wątek o miłości (jak tysiące innych ) - NIE
jak koleżanka EwaMonika nie czepiam się Twojej opinii o filmie, tylko pewnych nieścisłości :)
Więc ja też sprostuje nieścisłości:) Po pierwsze uważam, że film jest banalny, bo jest w nim wszystko co już było i to wiele razy, w tym także prosta, schematyczna historia miłości, a nie dlatego, że wątek miłosny w ogóle się pojawił. Po drugie jestem absolutnie pewna, że "Zmierzchu" nigdy na tym portalu nie oceniałam:) Niemniej okazało się, że powołujesz się na filmy, których nawet nie widziałeś. Może i jestem ignorantką w sprawie tych żołnierzy amerykańskich czy też nie-amerykańskich, ale mam prawo krytykować Avatara, bo go przynajmniej widziałam:P Pozdrawiam:))
zmierzch...może mi się zdawało - film o miłości to film o miłości :P
jak coś zasługuje na krytykę to nawet powinnaś to robić, również pozdrawiam :)
To też krytukuj ile dasz radę. Ja Ci napewno nie bronię:) Tyle, ze dla mnie ten fakt, który przekręciłaś jest bardzo znaczący dla filmu, a zwłaszcza głownego bohatera i tego jak odbiera się jego historię. Stąd sprotowanie moje skromne.
Ponad to zapraszam do innego wątku, w którym podajemy tytuły filmów, w sosunku do których Avatar jest właśnie wtórny i których historię powiela. Bardzo prosze o wpis.
fakt ze facet nie jest zolnierzem, tylko pracuje dla korporacji jest istotny dla filmu? ciekaw jestem co zmieniloby, gdyby zamiast korporacji byl tam np. rzad amerykanski...?
moim zdaniem czepiasz sie w wypowiedzi nieistotnych detalow, co ma jedynie na celu umniejszenie kompetencji osoby z ktora sie nie zgadzasz (stara taktyka).
A moim zdaniem ten fakt ma duże znaczenie i nie pisze tego żeby umiejszać czyjeś kompetencje ( a tak na marginesie, to kto z nas je ma hę?). Jake był kiedyś żołnierzem i należał do wspólnoty. Po wypadku zostaje na marginesie, bo ta wspólnota się na niego wypieła razem ze swoim AMAREKAŃSKIM RZĄDEM. Walczył za sprawę narodową i tak mu podizękowano. Jako inwalida nie przedstawiał dla wojska żadnej wartości. Już nie był nikomu potrzebny. Jest wojownikiem, który szuka celu, za który warto walczyć. Ale do tej ziemskiej walki już sie nie nadaje. Na PAndorze dostaje drugą szansę - inna wspólnota, inny cel. Wtedy dla swoich byłych kompanó jest tylko ochłapem.
Uważam, ze w filmie przemycona jest krytyka amerykańskiego systemu wojskowego i ichnich ubezpieczeń w razie kalectwa. Mogę się mylić, ale wydawało mi się to oczywiste.
Jak mnie bawią teksty "9/10 filmów jest przewidywalnych" albo 80% jest przewidywalnych itd. itp bzdety. Owszem, są przewidywalne w mniejszym, lub większym stopniu, ale nikt nie stawia ich na piedestale sztuki filmowej, nie stawia w pierwszej 10 światowego dorobku filmowego, nie wychwala pod niebiosa tylko dlatego, że mają świetne efekty bo te są tu jedynym co ten film oferuje, zaś dla samej szczątkowej fabuły tego "dzieła" określenie "przewidywalny" to tak jak nazwać ten najwyższy budynek świata dopiero co wybudowany w Dubaju "dość wysokim". Film oglądany w kinie w 3D oceniam na 8/10 właśnie za efekty, ale aż boję się własnej reakcji gdy zobaczę to sobie na tv czy ekranie projektora w domu (100 cali w 720p), może to być dość żenujące przeżycie, a wcześniejszej mojej oceny będę się zwyczajnie wstydził, zresztą obejrzyjcie sobie dvdscr, który dopiero co ukazał się w sieci. Jakość bardzo dobra, ale bez 3D cały czar pryska jak bańka mydlana.
zahaczyłeś o moje 80% - więc wiedz, że ja nie stawiam na piedestale tego filmu
niedługo do kin wejdzie Alicja w krainie czarów - czy ktoś tam krzyczy, że film przewidywalny ... bo już był...
a ekranizacje komiksów - zaskoczenie?
większość osób nie wie na czym polega przewidywalność w filmie i nawet się nie zastanawia nad tym, że reżyser specjalnie tak prowadzi fabułę
chcą być zaskakiwani - jednak gdy to zaskoczenie nie wiąże się z logiką postępowania do i tak wszystko szlag trafia bo wtedy piszą ... bzdury, nikt tak nie robi, nielogiczne
jedni reżyserzy stawiają na zaskoczenie np. M. Night Shyamalan, który poległ przy kolejnym filmie bo zaskoczenie było oczekiwane i nikogo nie zaskakiwało
i na przykładzie Shyamalan widać że nie da się ciągle tego robić
inni reżyserzy pokazują widzowi znaki, które bohater połączy w całość dopiero pod koniec filmu, a widz wiedząc do czego zmierzamy ma okazję przyjrzeć się bardziej bohaterowi niż zgadywać co będzie dalej
to jest wybór twórcy filmu, zły czy dobry, trudno powiedzieć, ale na pewno da się ocenić spójność obrazu
będziesz się wstydził oceny? to ich nie stawiaj
Hmmm... poszłam na ten film tylko dlatego, że każdy go zachwalał. Chciałam sprawdzić, czy jest faktycznie taki świetny. Prawda, że momentami był trochę nudny... Ale to nie zmienia faktu, że mnie zachwycił. Piękny, wzruszający, można się rozmarzyć. Arcydzieło :)
Do założyciela tematu:
Albo nie obejrzałeś tego filmu albo go nie zrozumiałeś...
Pozrawiam,,,
Ja też nie uważam żeby to było arcydzieło. Fabuła nie była wolna od
potknięć, niektóre tła wyglądały jak namalowane na płótnie, a efekty 3D
przestawały robić wrażenie po pierwszej godzinie. Jednak mimo tego
wszystkiego uważam że film ten to niezła rozrywka i w kategoriach kina
czysto rozrywkowego wypada nieźle. Reszta to marketing.
Zauważyłem ciekawe zjawisko. Mianowicie jak komuś się nie spodoba film najczęściej używa określenia INFANTYLNY. Wiesz chłopcze chociaż co to słowo oznacza? Bo zapanowała jakaś dziwna, irytująca moda żeby pod każdym filmem który się nie spodoba pisać że jest infantylny. A co do tego że film ma "zero fabuły" to się nawet nie wypowiem bo ośmieszasz sam siebie. Rozumiem że film mógł Ci się nie podobać ale nie wypisuj takich bredni. Osobiście także uważam, że film jest lekko przereklamowany (fakt - był świetny, ale nigdy bym nie powiedział że to najlepszy film w historii kina, a na takiego próbowali go wylansować producenci).
tak synku, wiem co to znaczy:]
slowo infantylny pochodzi od angielskiego wyrazu "infant" - niemowle, dziecko
stwierdzenie "zero fabuly" wytlumaczylem/sprecyzowalem juz wyzej, nie widze wiec powodu, zeby dla ciebie sie powtarzac, skoro nie zadales sobie trudu zeby przeczytac to co napisalem