Nareszcie wielkie przedsięwzięciu, które było zapowiadane przez wiele filmów z I fazy MCU, ujrzało światło dzienne.
Z perspektywy czasu muszę przyznać,że budowanie uniwersum opierało się na paru wspomnieniach o tym,że Shield chce stworzyć grupę superbohaterów, którzy żyją w tym samym uniwersum,ale nie wiedzą o sobie nawzajem. To trochę niedorzeczne,że spotykają się i walczą wspólnie w jednym świecie, no, ale to już niestety wina grubasów z tekami pieniędzy, którzy podzielili Marvela na tak małe cząstki,że głowa boli. No i kontrakty, które ograniczają udział aktorów w innych filmach.
Whedon poskładał wszystko w końcu wszystko w miarę do kupy. Wątki z poprzednich filmów kleją się, oczywiście w wielu miejscach na zasadzie umowności i skrótów myślowych, ale koniec końców wychodzi z tego bardzo przyjemny blockbuster.
Intryga nie jest banalna, a zwroty akcji i nagromadzenie wątków przyćmiewa poprzednie filmy. Świetnie ujęto przy tym interakcje między superbohaterami.
Banner/Hulk - traktowany przez Shield jako zagrożenie, okazuje się genialnym rozmówcą dla Starka i niebezpieczną bestią dla całej reszty. Nie wiadomo jednak jak Banner osiągnął stan, w którym samoczynnie zamienia się w Hulka i co stało się ze wszystkimi, którzy łączyli go z poprzednim filmem m.in. rodziną Ross.
Iron Man - katalizator dowcipów w teamie, przez co najczęściej dochodzi do spin i kłótni (no i przez berło Lokiego).
Thor - jego przemiana z filmu mnie nie bierze, facet tak po prostu stał się smutasem, który broni ludzi i zamiast polecieć w końcu do ukochanej, tłucze brata na kwaśne jabłko, zabiera Kostkę i wraca d domu
CAP - dowódca teamu, rzuca rozkazy, chroni cywilów i jest sumieniem Avengersów. Tylko ten nieszczęsny kostium i maska napletka...
Hawkeye - potraktowany zbyt po macoszemu, przez większość filmu jest tym złym, a potem gdzieś plącze się po ekranie. Oprócz swojego łuku i scen, w który ten łuk rozkłada zapamiętałem go z.... tego,że zna się z Czarną Wdową, o!
Czarna Wdowa - akrobatka, pozbawiony mocy (jak Hawkeye), całkiem nieźle sobie radzi w starciu z legionem kosmitów. Pojawiają się jakieś widma z jej przeszłości, ale niezbyt to interesuje i ginie pod naporem akcji
Całość ogląda się bardzo przyjemnie. Zrezygnowana z nudnych przerywników z poprzednich filmów, które nie posuwały akcji do przodu,ale próbowały budować jakieś emocje, pokazywać motywacje bohaterów i ich dylematy. Wychodziło to kiepsko, dlatego dobrym tropem poszedł Whedon. Każdy przerywnik pozbawiony akcji, napędza ją pośrednio i buduje uniwersum - cały czas serwuje nawiązania do poprzednich filmów.
Niestety najsłabszy element filmu to skrypt. Whedon lubi jazdę po schematach, jego styl nie jest wyróżnialny, a jedyne na czym się zna, to na efekciarstwie. Cały film jest w konwencji mocno infantylnej. Oczywiście stara się to jak najbardziej obudować w to, co widz mógł zobaczyć wcześniej, ale nie ma się co oszukiwać - inwazja z kosmosu, dialogi o butach i mrówkach, suche one linery i pojawiające się nie wiadomo skąd i nie wiadomo po co dowcipasy to elementy niepotrzebne i zbędnie obniżające loty filmu. Intryga niby jest skomplikowana, ale jej finałem jest bitwa, podczas której ogrywane są klasyczne schematy z animacji. Humor niby ma dystansować wszystko i sprawiać,że balon podniosłości nie jest aż tak nabity, ale to, co świetnie udaje się Starkowi, nie brzmi za dobrze w ustach np. Lokiego.
Whedn to wyrobnik, który wzniósł się na bardzo wysoki poziom rozrywki. Posegregował i ułożył odpowiednie elementy w całość, ale w dużej mierze to zasługa materiałów jakie już miał, a nie jakie stworzył.
A jak rozwiązane jest całe uniwersum w ramach Mścicieli?
Wątki sprytnie się zazębiają, ale nadal mnóstwo jest pytań.
Thor powraca na Ziemię - tylko jak to zrobił? Coś tam wspominają o Odynie i jego mocy, ale na czym ona polega i dlaczego wybrał moment przewożenia Lokiego? To chyba zabieg czysto efekciarski w scenariuszu.
Banner wraca do świata żywych - nie wiadomo jednak co stało się z rodzinką Ross i jak zaczął kontrolować Hulka.
Loki również powraca i jest uzbrojony przez wielkich i złych (Thanos w scenie po napisach, dość ciekawa zapowiedź poważniejszego przeciwnika dla Mścicieli). Tessaract przebudził się, dlatego Loki za jego pomocą ma zamiar zniszczyć Ziemię - nie wiadomo, co oznacza termin "przebudził się" i dlaczego zrobił to w takim momencie.
Tessaract leżał w magazynach Shield od czasów wojny. Nikt nie prowadził nad nim badań, nikt się przez niego nie teleportował, nikt z Asgardu nie chciał go odzyskać. A tu nagle jebudu! W Avengersach wszystko się to pojawia: chcą z niego zrobić broń, Asgard się o niego upomina, a Loki tak po prostu, teleportuje się przez niego wraz ze swoją armią. Wszystko strasznie ogólnie i, tak jak w przypadku Thora, po przyjrzeniu się szczegółom - dziurawe.
Już nie chcę wspominać o braku wsparcia dla Avengers ze strony Shield czy innych superbohaterów, którzy istnieją i mają się dobrze tylko czekają na swoje solo filmy.
Ale za to wspomnę o dziurze scenariuszowej wielkości boiska piłkarskiego.W walce na szczycie wieży Thor zostaje zraniony, jednak daje łupnia Lokiemu, który upuszcza berło i ucieka z Chitauri. Zamiast przejąc berło, Thor wraca do ekipy. Co więcej, Loki nie wraca po berło, nawet żaden Chitauri się po niego nie fatyguje, mimo iż jest to przedmiot dający Lokiemu olbrzymią siłę rażenia i jako jedyny może posłużyć do zamknięcia portalu. Leży sobie przez pół filmu na wieży i nikt go nie rusza. Dopiero Selvig (!) go zauważa.
Zakończenie Avengersów wygląda następująco: bohaterowie się rozjeżdżają, Hulk i Stark od tej pory bujają się razem (a może Tony podwozi Bannera tylko na przystanek?), Loki z Thorem wracają do Asgardu razem z Tessaractem. Zagrożenie minęło, ale jakby co, wszyscy się znowu zjednoczą. Koniec.
Konkluzja: MCU to twór mocno ogólnikowy. Pełno w nim pytań, na które nie ma odpowiedzi. Może II faza je przyniesie, jednak z tego, co pamiętam, jest odwrotnie - pytania się mnożą, a wątki nie zazębiają się już tak dobrze. Mimo to Avengersi są najlepszym produktem całego MCU. Marvel szczycił się w scenach po napisach, w każdym filmie tym przedsięwzięciem i w końcu dopiął swego. Film to rozrywka na wysokim poziomie. Nie wiem jak sprawdza się w przypadku nieznajomości poprzednich filmów, ale myślę,że dość dobrze. Dla mnie seans był bardzo udany, nakręcony przez poprzednie produkcje czekałem na to wydarzenia.
Świetna współpraca superbohaterów, mnóstwo akcji, galeria ciekawych bohaterów, niegłupi pomysł fabularny, mocne spięcie wątków z poprzednich filmów.
Brakuje tylko porządnego main themu dla Avengersów (to co stworzył Silvestri to jakaś kpina), w ogóle brakuje porządnych motywów przewodnich w MCU. Ponadto: reżysera,który w końcu odznaczy się jakimś stylem, który będzie widoczny w produkcji, zmniejszenie infantylności skryptu, zmniejszenia dawki dowcipasów, większa dbałość o szczegóły uniwersum.
Ogólnie jest dobrze, nawet bardzo. Film pozytywnie nakręca na kolejne produkcje, zwłaszcza kolejną część przygód Mścicieli (i robi to dużo lepiej niż cała akcja promująca Ultrona). Oby więcej takich filmów, tylko może bez Whedona.