Przed obejrzeniem filmu "Babylon A.D." nie spodziewałem się niczego specjalnego, i nic podobnego nie otrzymałem. Przede wszystkim bardzo mi się nie spodobał scenariusz. Cała opowiedziana historia Aurory jest mało ciekawa. Fabuła jest bardzo prosta, oprócz kliku nawet fajnych scen akcji, nic interesującego nie zobaczymy, a zakończenie jest niestety kiepskie. Również aktorstwo wydaje się na tyle prawidłowe, co po prostu przeciętne.
Co do muzyki, to szkoda, że Hans Zimmer jest tylko producentem wykonawczym soundtracku, ponieważ na pewno napisałby o wiele lepszą partyturę, niżeli mało znany Atli Örvarsson. W internecie przeczytałem, że muzyka miała być bardzo nowatorska w połączeniu z hip-hopowymi rytmami. A kompozytor zaserwował nam papkę, która w ogóle nie pasuje do obrazu (zwłaszcza chóry), i jest zbyt różnorodna (kłania się actionscore).
Ocenę podwyższam tylko i wyłącznie ze względu na niezłe zdjęcia i efekty specjalne, bo reszta była po prostu wtórna. 5/10