Mam nadzieję, że ten film pokaże prawdziwego Baczyńskiego bez zbędnego gloryfikowania. Taki poeta jak Baczyński nie powinien ginąć w powstaniu które od początku było skazane na klęskę. Była to niepotrzebna śmierć. Żyjąc w komunistycznej Polsce mógł się stać symbolem walki o prawdę którą wielu przez te lata PRL-u zapomniało.
"mógł się stać symbolem walki o prawdę którą wielu przez te lata PRL-u zapomniało. "
Przez swoją śmierć stał się takim symbolem. Wygrał w przeciwieństwie do wielu, którzy przeżyli. Niestety nie sprostał tej próbie Borowski, Gałczyński czy Miłosz. Baczyńskiemu udało się m. in. dlatego że zginął.
"powstaniu które od początku było skazane na klęskę. "
Powstanie nie było skazane na klęskę. Ono na klęskę ZOSTAŁO skazane. Przez sowietów. Innego winnego nie ma.
Nie zgadzam się jedynie co do ostatniej linijki: absurdalne było oczekiwanie od naszych wrogów (Sowietów) żeby pomogli nam wygrać powstanie. Równie dobrze za winnych można więc uznać Niemców, którzy zamiast skapitulować przed Powstańcami postanowili wykorzystać swoją militarną przewagę.
" Równie dobrze za winnych można więc uznać Niemców, którzy zamiast skapitulować przed Powstańcami postanowili wykorzystać swoją militarną przewagę."
Gdyby Niemcy mieli więcej oleju w głowie niż dumy i buty to by tak właśnie zrobili :)
A co do pierwszego zdania - przecież sami Sowieci wzywali Warszawę do powstania. Nie chce mi się wchodzić w dyskusję, która nie przyniesie rozstrzygnięcia, ale winę za upadek powstania ponosza Sowiecie, tak jak winę za upadek II RP w 1939 ponosi Francja i Anglia (nie dotrzymanie umów).
A winę za gwałt ponosi laska zakładająca krótką kieckę w knajpie czy człowiek podejmujący decyzję?
Winę za to, że przepuściłeś oszczędności na wycieczkę lub jakiś gadżet pod wpływem reklamy ponosisz Ty, autorzy reklamy czy autorzy gadżetu?
Taka postawa to rozmywania odpowiedzialności. Jak ktoś ma w swoim ręku los i życie milionów obywateli blisko tysiąc lat tradycji państwowej to ma obowiązek głębszej analizy niż lizenie na czyjś rozsądek lub podążanie za cudzymi podszeptami.
To co piszesz jest miodem na serce dla aktualnie rządzącej Władzy Ludowej i w sumie dla większości jej następców. Twoja filozofia zwalnia ich z odpowiedzialności - jak dzieci w piaskownicy będą mogli mówić, że namówił ich kolega albo "gupia" gra video lub coś jeszcze innego.
Pozdrawiam
Twoje myślenie jest bardzo niebezpieczne bo symbole, których użyłeś można obrócić przeciw Tobie. Bo równie dobrze mogę uznać dziewczynę z krótką kiecką dowództwo AK i co wtedy? Całe to gadanie o odpowiedzialności nagle nabierze zupełnie innego znaczenia.
Z kolei to co Ty piszesz jest miodem na serce dla prezydenta Bóla i premiera Truskolaskiego oraz wszystkich zwolenników podwójnej moralności układania się z czerwonymi i tym podobnymi pomysłami.
A jeśliś taki uparty to przypomnę Ci pewien epizodzik z powstania: otóż jedne z dowódców powstania na prawym brzegu Wisły doszedł do wniosku, że powstanie nie ma szans. Co wesoło przekazawszy swoim żołnierzom wezwał do złożenia broni. (Nie)stety jego żołnierze zamiast broń złożyć unieśli ją do oczu i dali mu wybór, albo to odszczeka, albo wpakują w niego pełne magazynki.
Jeśli nadal uważasz, ze było jakiekolwiek inne wyjście z tej sytuacji (no może poza wywołaniem powstania rok później przeciw Sowietom i skończeniu z bombką Stalina nad Wawą) to nie widzę możliwości dogadania się.
Cóż, powtórzę tylko: niech każdy bierze odpowiedzialność za własne decyzje kierując się przy tym panującymi uwarunkowaniami a nie pobożnymi życzeniami czy liczeniem na pomoc ze strony podmiotów, które nigdy nie były nam przyjazne.
Proponuję też żebyś się zdecydował albo dowództwo AK było prawdziwym dowództwem (i wtedy choćby za to należy się w dzisiejszych czasach - pozbawionych prawdziwych przywódców - szacunek) albo dowództwem malowanym w którym partyzancka demokracja decydowała gdzie i kiedy w sposób zorganizowany wywołać powstanie.
Wyjście było takie, że należało walczyć z przyszłym okupantem czyli Sowietami a nie z okupantem lada dzień ustępującym, czyli Niemcami.
Niestety w Polsce polityka realna zawsze była traktowana z lekceważeniem. Zawsze łudzono się, że poprzez popisy zwróci się na siebie uwagę międzynarodową przez co inne państwa nie będą się kierowały swoim interesem narodowym tylko pod wpływem zauroczenia popisem pomogą Polsce. Tak było w przypadku niektórych powstań, tak było w przypadku prowadzenia Kampanii Wrześniowej, tak było w przypadku bezprzykładnej ofiarności żołnierzy na frontach II Wojny Światowej, tak było w przypadku Powstania Warszawskiego, tak było w przypadku Akcji "Burza" itp.
Pozdro
PS. Wiesz, najważniejsze że przynajmniej się zgadzamy, że lepiej gdy Polska jest niż gdy jej nie ma. Widzę, że Ty bardziej opowiadasz się za wizją wydarzeń sygnowaną przez AK, ja uważam że sytuację lepiej rozpoznały Narodowe Siły Zbrojne. Z tej różnicy wypływają zapewne wszystkie kolejne.
PS2. Nie wiem czy ma znaczenie to czy Stalin zrzuciłby bombę na Wawę. Jankesi zrzucili dwie bomby na Japonię, ale to dywanowy nalot na Tokio przy użyciu typowych bomb pochłonął więcej ofiar. Podobnie było z Powstaniem - Niemcy atomu nie zrzuciły, ale i tak obróciły stolicę w gruzy.
"ja uważam że sytuację lepiej rozpoznały Narodowe Siły Zbrojne"
Ależ ja uważam dokładnie tak samo! Tyle, że nie widzę innego wyjścia dla ówczesnego AK, jak wywołanie powstania. Błędem było tylko przesunięcie daty na 1 sierpnia, kiedy można to było zrobić trzy dni wcześniej (większość wojsk niemieckich opuściła wtedy Warszawę).
"Zawsze łudzono się, że poprzez popisy zwróci się na siebie uwagę międzynarodową przez co inne państwa nie będą się kierowały swoim interesem narodowym tylko pod wpływem zauroczenia popisem pomogą Polsce"
Co udało się Francuzom podczas powstania paryskiego ;) Właśnie dlatego uważam, że my Polacy w pierwszym rzędzie powinniśmy za klęskę powstania obwiniać sowietów. Sądy nad dowódcami, nie przynoszą ani chluby ani nie wpływają dobrze na patriotyzm pośród młodych ludzi.
"partyzancka demokracja decydowała gdzie i kiedy w sposób zorganizowany wywołać powstanie."
Wiesz to się łatwo mówi, co innego jak się stoi przed lufami swoich własnych żołnierzy.
"a nie pobożnymi życzeniami czy liczeniem na pomoc ze strony podmiotów, które nigdy nie były nam przyjazne. "
I chyba dochodzimy do konsensusu - odnoszę wrażenie, że wielu krytykującym przeszkadza że w ogóle rozpoczęto jakąkolwiek walkę. Mogę dyskutować z kimś kto sądzi, że należało uderzyć na Sowietów (wtedy bądź później) - ale tak jak napisałem wyżej, uważam że dyskredytowanie dowódców, prowadzi do postaw "siedzieć cicho i służyć". Oczywiście nie tyczy się to akurat Ciebie, ale sporej rzeszy publicznie wypowiadających się "ałtorytetów".
"Wiesz to sie latwo mówi, co innego jak sie stoi przed lufami swoich wlasnych zolnierzy."
Ale to nie jest mój problem! Dobrzy dowódcy potrafia trzymac zolnierzy w ryzach choc na tyle, ze to nie kaprale decyduja kiedy i gdzie ma wybuchnac walka. Zli tego nie potrafia. Dla dobrych sa medale, dla zlych sad wojenny/wojskowy. Tak jest w kazdej armii swiata i nie widze korzysci zebysmy my holdowali innej metodzie. Zwolennicy AK wyolbrzymiają spontatniczny zapał żołnierzy żeby chować się za argumentem, iż Powstanie Warszawskie było nieuniknione.
Takie zwalanie winy na sowietów raczej nie zrobi nas Narodu, który ma wypisane branie sprawy w swojej rece, raczej bedziemy sie ogladac na innych, tak jak teraz juz sie ogladamy na UE, NATO i USA.
Z Sowietami walczyc nalezalo, ale nigdy w formie bitwy miejskiej. Posiadanie kluczowych miast mialo znaczenie podczas insurekcji kosciuszkowskiej czy podczas niektórych powstan, nawet w czasie I Wojny Swiatowej odgrywalo to istotne znaczenie, ale w czasie II Wojny Swiatowej przy czolgach, dzialach i przede wszystkim lotnictwie miasto bylo obciazeniem.
"Takie zwalanie winy na sowietów raczej nie zrobi nas Narodu, który ma wypisane branie sprawy w swojej rece, raczej bedziemy sie ogladac na innych, tak jak teraz juz sie ogladamy na UE, NATO i USA"
Z tym się nie mogę zgodzić. Spójrz na żydów - szukają winnych holocaustu wszędzie tylko nie u siebie, a jednak umieją brać swoje sprawy w swoje ręce. Moim zdaniem jeśli stawiasz naród na pierwszym miejscu - to dbasz też o jego wizerunek. Zaś tego rodzaju ocena powstania i sady nad dowódcami, są moim zdaniem nieuzasadnione, ale przede wszystkim budują wizerunek nieudolnych Polaków.
"Ale to nie jest mój problem! Dobrzy dowódcy potrafia trzymac zolnierzy w ryzach choc na tyle, ze to nie kaprale decyduja kiedy i gdzie ma wybuchnac walka"
Też się nie zgadzam. Przekonali się o tym na własnej skórze najlepsi dowódcy w historii jak choćby Aleksander wielki czy Albrecht Wallenstein. Kiedy to żołnierze zadecydowali za nich. W przypadku Wallensteina ze skutkiem śmiertelnym.
"Z Sowietami walczyc nalezalo, ale nigdy w formie bitwy miejskiej. Posiadanie kluczowych miast mialo znaczenie podczas insurekcji kosciuszkowskiej czy podczas niektórych powstan, nawet w czasie I Wojny Swiatowej odgrywalo to istotne znaczenie, ale w czasie II Wojny Swiatowej przy czolgach, dzialach i przede wszystkim lotnictwie miasto bylo obciazeniem."
Ale np. Niemcy zostali powstrzymani właśnie podczas bitwy miejskiej. I tu zarówno pod Stalingradem jak i Leningradem. Być może masz w tym wypadku rację - ale jak widzisz szanse na zwycięstwo w walce Sowietami? Bo ja przyznam szczerze, że nie bardzo.
Wizerunek jest ważny, ale ważniejsze jest wyciąganie wniosków z lekcji historii, w tym również z tych momentów gdzie zebraliśmy baty z uwagi na złą ocenę sytuacji (choćby akcja "Burza"). Mogę ścierpieć zły wizerunek, ale wolę żebyśmy byli Narodem działającym pod wpływem wyrachowania a nie pod wpływem emocji przystającym co najwyżej egzaltowanym kobietom. Jak mawiał Calvin Candie "first thing is first" ;).
Ja nie chcę pośmiertnie zabierać Komorowskiemu odznaczeń czy tytułów generalskich, tylko chcę wyroku historii, że AK rozpoznało sytuację źle i że wizja Narodowych Sił Zbrojnych byłaby znacznie lepsza dla Polski. Tylko tyle i aż tyle.
No to Wallenstein był dupa wołowa a nie dowódca. To jest jego problem. Kasjera w Tesco nikt nie pyta czy umie nabijać towar na kasę i zapamiętać wszystkie kody na towary, bo to jest jego problem. Jak ktoś się nie nadaje na dowódcę to niech wraca do szeregu, albo wepchnie się do sztabu. Od tego są dowódcy żeby sobie radzić w trudnych chwilach, bo w łatwych to i ja mógłbym dowodzić.
W warunkach wojny konwencjonalnej jak ta między III Rzeszą a ZSRS miasta były ważne, ale w przypadku walk powstańczych były tylko obciążeniem. Gdybyśmy my mieli techniczne możliwości żeby okrążyć wojska wroga tak jak to ruskie zrobili pod Stalingradem to walka w Warszawie miała sens, a w innym przypadku lepsza jest partyzantka.
Jakie widzę szanse na zwycięstwo z Sowietami? Cóż, jeśli się nie da wygrać to kierowałbym się prostą zasadą: "przed śmiercią wysłać do piekła tak wielu sukinsynów jak tylko się da". Partyzantka daje ku temu wielkie możliwości niż zabarykadowanie się w stolicy i czekanie aż lotnictwo wroga zrówna nas z ziemią. Gdybyśmy bili się długo i wytrwale to może przynajmniej wywalczylibyśmy sobie "inną drogę ku socjalizmowi", może cieszylibyśmy się względniejszą autonomią na której można by coś zbudować. Nie wiem. Na pewno lepiej byłoby mieć w odwodzie patriotów, którzy zginęli w Powstaniu niż walczyć ze Stalinem bez nich.
Pozdro
Zgadzam się z wypowiedzią Silnego_Belwasa w pierwszym komentarzu, Rosjanie nawoływali Polaków do powstania a potem po raz kolejny dali dupy. Wielcy obrońcy od siedmiu boleści...
No raczej będąc w AK to nie wiem czy by żył szczególnie w okresie tuż po zakończeniu II wś kiedy AK-owców torturowano i rozwalano na Mokotowie w Sztumie lub wysyłano na Syberię. W najlepszym przypadku musiałby uciekać na Zachód albo jak Moczarski wyjść po iluś tam latach z więzienia.
Z drugiej strony, nie wiadomo co by było , gdyby przeżył. Jego żona też zginęła , może nie wytrzymałby tego ? Może przestałby pisać ? A może, tak jak w powyższym komentarzu skończyłby na Syberii albo na emigracji ? Ciężko tak gdybać , Baczyński zginął w powstaniu i moim zdaniem , to jeszcze bardziej podkreśla jego poetyckość i romantyczność jako postaci , stał się symbolem. Wojna zmieniła poezję, to co się działo po wojnie ją w pewien sposób zabiło . Apokaliptycznie wizje Baczyńskiego miały sens , gdy woja trwała , jak zmieniła by się jego poezja po wojnie ? Pisałby jak Różewicz ? Bardzo prawdopodobne. Poddał by się jak Borowski ? Nie wiadomo. Nie za bardzo dlatego rozumiem Twój post, choć oddaje, że jest napisane "mógłby się stać symbolem" Jednakże to tylko gdybanie.