Ciekawi mnie, czy Wam zdarza się stosować podobny zabieg, jak główna bohaterka historii- czy w sytuacjach waznych żadajecie "pytanie losowi" i Sprawdzacie ewentualną odpowiedź w oparciu o zdarzenia z danej chwili? Innymi słowy, jeżeli coś się zdarzy/ uda się/..., to... coś nastąpi / lub nie.
Jeśli uda mi się policzyć do trzech, nim zmieni się godzina na zegarku elektronicznym, to na ten wątek ktoś odpowie... ;)
Pozdrawiam Was :)
a bardzo często, muszę przyznać. dlatego byłam mile zaskoczona, widząc właśnie te same sztuczki w wykonaniu głównej bohaterki :)
Ja też tak robię, "jeśli on odpowie na uśmiech, będę miała dobry dzień", zwykle wszystko w kręgu autobusów, podróży, jakiś śmiesznych zwyczajów i nawyków;)
'Jesli zanim policzę do siedmiu wjedziemy do tunelu lub jeśli wejdzie konduktor, znaczy że Manech żyje...' jakoś sama nigdy nie stosowałam takiej strategii ale może czas zacząć ;)
Film po prostu świetny, urzekający...Bardzo podobny do Amelii, wczoraj obejrzałam go po dłuższej przerwie i kilka scen mnie zaskoczyło, by byłam przekonana, że widziałam je właśnie w Amelii :) Ja również uwielbiam Audrey i filmy z nią ;)
Niestety często tak robię... Choć, może teraz ostatnio faktycznie mniej, bo sprowadzam się do pionu. :)
Mówię niestety, gdyż to takie jakby początki nerwicy natręctw.
Z tą nerwicą trochę się zgodzę... Ale nie do końca :))
Ja też wielokrotnie tak robię, często sugeruje się tymi 'wynikami'. A one nie są 100 % pewnikiem, dlatego czasem tracę:) Mimo wszystko cieszę się, że są podobni ludzie:DD
Hahah.. no właśnie sama też tak robię od zawsze i szczerze się uśmiechnęłam, jak zobaczyłam to w filmie :) Myślałam, że tylko ja się bawię w takie głupoty i szczerze mówiąc, nigdy się nikomu do tego nie przyznałam :P
Kurcze a myślałam, że to mój autorski pomysł ;P
Poza tym mam taki podobny do powyższego sposób jak chodzę na wyprawy i wracając jestem już bardzo zmęczona ale dojść trzeba. I tak mówię sobie np. jak dojdę do tamtego drzewa to teleportuje mnie do domu. Dochodzę do drzewa i nie się nie dzieje oczywiście no to sobie mówię, że trudno ale jak dojdę do tamtego kamienia to już na pewno się uda. I tak co kawałek sobie powtarzam tego typu sentencje, aż w końcu pokonuje to kilka ostatnich kilometrów i docieram do celu :)
Ja rowniez myslalam, ze to tylko taka moja mala psychoza, dlatego bylo to poniekad mile zaskoczenie podczas ogladania tego jakze urzekajacego filmu :)
o! nie myślałam, że tyle osób tak ma :) ja się do nich zaliczam i się aż uśmiechnęłam jak zobaczyłam, że Matylda też tak robi :)
To żeście mnie pocieszyli, myślałam, że ten nawyk dziele tylko z główną bohaterką ;p
mi się wydawało, że nie zdążyła zobaczyć go w samochodzie i wtedy to nie wszedł konduktor czyli powinien nie żyć więc jej "technika" była nie skuteczna albo coś mi się pokręciło..
Jasne, że tak! I to odkąd pamiętam, od bardzo wczesnego dzieciństwa. Jak obejrzałam ten film, bardzo mnie to zdziwiło, myślałam, ze to tylko mój sposób :))
Zawsze tak robię. Od dzieciństwa. Dlatego pierwsze wrażenie z filmu pozostawiło bardzo pozytywne ślady w pamięci.
Jeśli wejdę na pierwsze piętro bloku, zanim trzasną drzwi wejściowe, to rodziców nie będzie w domu i pogram sobie w Simsy... ^^
A ja wiedziałam, że dużo ludzi ma taką "strategię". Ja mam ją również. Ale nie jestem do końca pewna, czy jest to coś dobrego. Jeśli koś nie traktuje tego poważnie, to oczywiście wszystko w porządku. Ale miałam kiedyś taki okres, że przez te moje "rytualne zdania", które wypowiadałam w myśli, dostawałam gorączki i źle się z tym czułam, bo bałam się, że przez moje myśli stanie się coś złego. To strasznie męczące i zgadzam się jak najbardziej, że to nerwica.
Na szczęście ze mną już wszystko w porządku - przynajmniej na razie, bo czasami się łapie jeszcze na wypowiadaniu moich "magicznych" zdań.
Pozdrawiam!
Ale weźcie pod uwagę, że reżyser świetnie oddał tutaj właśnie zagadkowość i niejasność sytuacji. Matylda mówi, że jesli zdąży zobaczyć samochód na zakręcie, okaże się, że Manech wróci żywy. Chodzi jej oczywiście o SAMOCHÓD Z MANECHEM, dobiega więc do drogi i samochód jest, ale NIE TEN CO TRZEBA. Nie wiadomo, jak zinterpretować odpowiedź losu. Podczas drugiej stuacji w pociągu, mówi, że zanim policzy do 7 i wjedzie do tunelu, jej podróż przerwie nadejście kontrolera. I gdy wypowiada "sześć", otwierają się drzwi i podróż zostaje przerwana ale TO NIE JEST KONTROLER, więc znowu widać konsternację na jej twarzy, bo odpowiedź losu jest przewrotna i niejednoznaczna. To celowy zabieg :-)
PS. Oglądałam w wersji oryginalnej, bez tłumaczenia.
tą tzw. "strategię" stosują wyłącznie kobiety - zreszta jak widać tylko one się radosnie wypowiadaja potwierdzając takie zabiegi