"The Battery" (2012, "Bateria") - "Baterię", niezależny zombie horror będący skrzyżowaniem z kinem drogi Jeremy Gardner (filmowy Ben) zrealizował w ciągu dwóch tygodni za sumę 6000 dolarów. Reżyser filmu wciela się w postać jednego z protagonistów, Bena. Wspólnie z przyjacielem imieniem Mickey dwaj młodzi baseballiści wędrują przez post-apokaliptyczną Nową Anglię i pomimo odmienności charakterów próbują ze sobą współpracować przy eksterminacji żywych trupów. Miotacz i łapacz. W "The Battery" tak naprawdę zombies pojawiają się bardzo rzadko, stanowią jedynie delikatne tło akcji, której motywem przewodnim staje się wzajemna relacja pomiędzy Benem a Mickeyem. Nie dowiemy się dlaczego doszło do wybuchu epidemii zombifikacji, gdzie się ona rozpoczęła i jaki był jej przebieg. Ben i Mickey trzymają się z dala od miejskich molochów, wędrują niczym Thoreau ścieżkami przyrody, pośród jezior i lasów. Ben myśli racjonalnie, łowi i zbiera, nie stroni od zabijania, natomiast Mickey cierpi za utraconą miłością, a co za tym idzie jest bierny, apatyczny, smutny. Ucieka od rzeczywistości w świat muzyki prawie non-stop słuchanej z discmana. Nie do końca przekonał mnie "The Battery", a to głównie za sprawą nadmiernie rozwleczonych sekwencji np. mycia zębów czy dłużącego się finału w samochodzie stojącymi pomiędzy hordami zombies. W filmie praktycznie nie ma efektów gore, zombies pojawiają się sporadycznie, niemniej muszę przyznać, że scena, w której zamknięty w aucie Mickey na widok ukrytego pod podkoszulkiem biustu żeńskiego żywego trupa spuszcza spodenki i zaczyna się masturbować sprawiła, że buchnąłem gromkim śmiechem. Takiego rozwiązania w niezależnej produkcji o zombies się nie spodziewałem.
http://dtbbth.blogspot.com/2014/08/transatlantyk-2014-20-000-dni-na-ziemi.html