Dawno nie widziałam czegoś tak głupiego i dobrego zarazem ;D niemniej jednak film jest wart obejrzenia.
Podziwiam wyobraźnię Watersa. Film jest prześmiewczy w każdym wymiarze. Niektóre teksty diabelnie głupie, tak głupie, że aż śmieszne ;p czasem lubię takie właśnie poczucie humoru :) Cały urok tego obrazu opiera się właśnie na tym. Na tej kiczowatości, która doskonale spełnia swoje zadanie - pokazuje w krzywym zwierciadle Amerykę lat 50. Wszystko jest tu przerysowane, ale takie właśnie ma być.
Co mnie urzekło najbardziej.. na pewno gra aktorska Deppa. Jego miny - coś pięknego :D:D lubię Deppa z jego początkowych kreacji, jest taki świeży i bezpretensjonalny. Tu pokazuje groteskowe oblicze i wychodzi mu to bardzo dobrze. Aktorzy drugoplanowi również się spisali :)
Kolejna sprawa, o której warto wspomnieć to muzyka. Osobiście jestem fanką rock'n'rolla, więc dla mnie muzyka była fenomenalna :) może nie tak dobra jak w Grease, ale ogólnie dawała radę. Nawet bradzo dawała ;D
Polecam film wszystkim, których nie drażni absurd i "dziwność" wylewająca się z ekranu. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkim film może przypaść do gustu, ale uważam, że obejrzeć warto i mieć na jego temat jakiekolwiek zdanie ;)
Beksy nie da się jednoznacznie sklasyfikować i podsumować. Gdyby istniał oficjalny gatunek 'musical prześmiewczy' lub coś w ten deseń (poprawcie mnie jeśli istnieje), film ten byłby jego klasykiem.