kino to akcji może i jest, ale w stylu lat 80-tych - całość filmu we wnętrzach, najczęściej samochodów jeżdżących po bezdrożach. Ogólnie brak napięcia, a scena z małym trzymającym pistolet wymirzony w szefa mnie rozbroiła... Szkoda generalnie czasu. Obejrzałem tylko ze względu na Russela i cud że nie usnąłem... stawiam piwo, jak ktoś racjonalnie uzasadni dlaczego Zack nie poinformował przełożonych, że mu syna porwali...
Też obejrzałam tylko ze względu na Russella :D
Piwa niestety nie odbiorę, bo również nie rozumiem dlaczego o tym nie powiedział.
Ogólnie, co do filmu, to nas z TŻtem bardziej śmieszył niż trzymał w napięciu. Ten japończyk walczący w każdym nadarzającym się momencie o ucieczkę - po prostu <lol> i ta stewardesa <rotfl> co za naiwana babka. No po prostu cyrk:D:D:D:D:D. Nie wzruszyłam się nawet na scenie końcowej, a naprawdę wzruszam się niemal na każdym filmie (taki ze mnie mazgaj :P wczuwam się za bardzo). Z powodu ogólnego rozbawiania, nawet nie zwróciłam uwagi jak zagrał mój ulubiony aktor :D ale raczej nie obejrzę drugi raz, żeby się o tym przekonać. Do oceny Russella wystarczy mi Piękny umysł, Tajemnice Los Angeles, Gladiator...
P.S. No i przysnąć faktycznie można :P
Polecam jedynie ze wzglądu na apekt komediowy :D:D