Nigdy na to nie zwróciłem uwagi, ale ostatnio zauważyłem, że spikerka w radio tak właśnie nazwała Sama Baldwina podczas rozmowy (na antenie) z nim i synem przez telefon - właśnie nazwała go bezsennym z Seattle. Zabawne.
To może być przymiotnik albo przysłówek, a więc prawdopodobnie "Bezsennie w Seattle". Język angielski jest tutaj mniej precyzyjny niż polski. Tak czy siak, jakkolwiek dobrze to dźwięczy po angielsku, tytuł "Bezsenność w Seattle" brzmi po polsku o wiele lepiej niż "Bezsennie w Seattle", więc uważam te tłumaczenie za udane.