PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=630798}
7,5 177 681
ocen
7,5 10 1 177681
7,6 44
oceny krytyków
Blade Runner 2049
powrót do forum filmu Blade Runner 2049

Film zupełnie inny od obecnych standardów - wolny, niespieszny, melancholijny, inteligentny. Bez nastawienia na akcję a na wiwisekcję samotności i potrzeby czucia się wyjątkowym, gdy świat nas odpycha. Inteligentnie poszerza uniwersum z pierwszego Blade Runnera o nowe wątki, lokacje i problemy. Widać, że twórcy naprawdę usiedli i przemysleli ten film.

Postać K. jest przejmująca. Jego wyalienowanie, pustka, wręcz obojętność i ta przerażająca samotność. Sceny z Joi były piekne, ale jednocześnie straszne, gdy sobie uswiadomimy, że to sztuczny twór. Tylko uczucia K. prawdziwe. Scena jak idzie miastem i widzi jej reklamę po prostu zwala z nóg. To już ten moment, gdy wiemy, że ten świat jest pozbawiony nadziei na poczucie czegoś prawdziwego. Nawet wspomnienia są sztuczne, choć jeszcze większym dramatem jest, gdy okazuje się, że niektóre są prawdziwe. Ależ to było dobre.

Warstwa wizualna, wiadomo, juz po trailerach widać, jaki to bbędzie piekny film i rzeczywiście w ten film się wnika, czuje, podziwia. Jego niespieszne tempo pozwala się oswoić z tym światem i każdym nowym etapem historii. Muzyka Zimmera nie grzeszy oryginalnością ale w kilku scenach ładnie podbija ich wydźwięk. Gosling jest świetny. Jak mało kto idealnie pasuje do tej postaci.

Boli mnie, że ten film zawsze będzie czuć na karku oddech arcydzieła jakim była pierwsza część, ale nie zmienia to faktu, że podnosi poziom obecnego kina sci-fi do wyższej rangi i pozostaje tak samo świetnym, dającym do myslenia filmem. Poszerza uniwersum z ogromnym szacunkiem do oryginału i nie boi się wprowadzać nowych rzeczy. I czemu przebija dla mnie oryginał? Bo dorzuca emocje i lepiej zarysowany dramat postaci. Nie wiem czy w oryginale kogokolwiek obchodził Dekhard, Pris czy Roy Batty. Ciekawe były ich problemy, rozkminy ale nie na tyle by przejąć się ich losem. Tu postacie mają więcej czasu, problemy egzystencjalne K. robią dużo większe wrażenie i bardziej przywiązują do postaci, przez co każda doświadczona przez niego nowa rzecz szarpie sercem. Jego smutek i pustkę się czuje o wiele dogłebniej. Tego mi w pierwszym Blade Runnerze niestety zabrakło. Tutaj pokazane to jest świetnie.

Po prostu piękny.

Zmietolony_beret

"nie dość, że dorównał oryginałowi, to chwilami go wręcz przebił" Dalej nie czytałem. Co za brednie. Zwykły blockbuster, bez krzty klimatu, który wylewał się z ekranu w oryginale. Łatwo was zadowolić.

użytkownik usunięty
_wilczur_

Blockbuster z 5 scenami akcji na przeszło prawie 3 godziny filmu. Blockbuster pełen wolnych ujęc eksponujacych swiat, blocbuster o odwroconej proprocji do skali filmu akcji- 80% dialogow, 20 % akcji.

Wreszcie co to za blockbuster, ktory nie odniosł finansowego sukcesu, nie rozbil banku- a to taka najbardziej ogolna deficinja tego pojecia. Seems legit.

Jeżeli dla ciebie kontynnuacja nie ma klimatu, to już nie idzie tego odbierać inaczej jak zwyczajne zaślepienie oryginałem, albo złą wolę. Pustkowia spowitem odciebiem pomaranczy, siedziba firmy Wallec'a, dom Sappera skąpany we mgle z przydrożnym drzewem, brudna szarość wysypiska. Ten film ma wiele świetnych miejscówke, które tworzą kontrastową wybuchową mieszankę. Reżyser po prostu nie chciał tworzyć "rimejkowego" klimatu, sciągając wszystko z orgyniału, tylko miał swój pomysł.

Wiadomo, że większosć domorsłych krzewicieli wielkości oryginału, to po prostu janusze "kiedyś to było" które nie chcą przyznać, że dziś też się robi dobre kino.

użytkownik usunięty
_wilczur_

No i fajnie, że film pozbywa sie oczywistych głupot i denności oryginału jak kalectwo tytułowego łowcy.

Logiczne to było i takie złożone, że hohoho. W końcu do policji przyjmuje się ludzi, którzy są na tyle słabi fizycznie, że nie będą mogli poradzic sobie z przestępcą i tylko jak pogrążą pistolecikiem, to czyni z nich dobrych funkcjonariuszy.

Brawo. Znalazłeś jedno niedociągnięcie w oryginale, bystrzaku Ty. Ciekawe czy podczas lektury BR2049 już po 15 minutach wiedziałeś jak się skończy, gdyż to jeden z takich właśnie filmów.

"Wreszcie co to za blockbuster, ktory nie odniosł finansowego sukcesu, nie rozbil banku" - jakoś wcale mnie to nie dziwi. Chyba, że chcesz przez to powiedzieć, że jest to niszowy film, dla kasty wybrańców. Swoją drogą nie do końca miałem na myśli zarobki, pisząc odnośnie tego, że jest to blockbuster.

"Jeżeli dla ciebie kontynnuacja nie ma klimatu, to już nie idzie tego odbierać inaczej jak zwyczajne zaślepienie oryginałem, albo złą wolę" - jest również i trzecia opcja. Mianowicie, że jesteś w błędzie i nie trzeba zbytniego wysiłku, by Cię zadowolić. Ale nie martw się. Bezkrytyczność ma swoje dobre strony. Można dostrzec walory tam, gdzie ich brak.
Pisałem o klimacie, nie o chwilowych przebłyskach, bo takowe to i Prometeusz i Interstellar posiadały. Te zapewne też są dla Ciebie szczytem możliwości i ambicji współczesnej kinematografii sci-fi. Na klimat swoją drogą składa się wiele elementów, nie tylko ładne widoczki. Również muzyka. W b2049 ścieżka dzwiękowa to jakieś nieporozumienie. Zimmer mógłby z tym swoim buczeniem (mówię tylko i wyłącznie o BR2049) stroić organy Vangelisowi.
Tak BR 2049 ma dobre momenty, ale lepiej byłoby jakby Villeneuve zajął się kinem autorskim, zamiast ślizgać się na fali popularności remake'ów/spinoffów/prequelów i et cetera.

"Wiadomo, że większość domorsłych krzewicieli wielkości oryginału, to po prostu janusze "kiedyś to było" które nie chcą przyznać, że dziś też się robi dobre kino. " - Rzekł domorosły obrońca statusu quo, uwiedziony falą bezpodstawnych zachwytów ;)

użytkownik usunięty
_wilczur_

Bo to jedno? Nielogicznie jest też w skali całego filmu przyklejanie współczucia do postaci zbiega mordercy.

W sumie nie chce mi się pastwić nad oryginałem, bo bardzo lubię tamten film.


2049 jest inny i bardzo dobrze, dotyka innego zagadnienia, które może człowieka współczesnego bardziej obchodzić niż piewozór- no co za świętokradztwo, jak można ujmować coś nadfilmowi Scotta!-mamy choćby co raz większe ukazanie trendów na wirutalne relacje, film wprost porusza trudne zagadnienie miłości, grzebie w bebechach czym to jest, czy tylko biologiczynm instykntem czy czymś więcej.

Mozesz robić burzę w szklance wody, film już został uznany za świetny przez gremium krytyków, widzom też się podoba, co najważniejsze trafił do wielu fanów oryginału. Takie wartosciowanie to mi przypomina trochę spór nad tym co lepsze Batmany Nolana czy Burtona i ból pośladów fanów tego drugiego, że nowe Gacki zjadły w pewnych aspektach oryginały- choćby kreacja Ledgera.

Bezpodstawne? Film podlega czysto subiektywnemu odbiorowi i żaden specjalista snob , który sie napina tak, że mu heomoridy wychodza, byle dowieść swoich racji tego nie zmieni.


Musisz byc świadom, że tam gdzie ty znajdziesz minusy, ktoś inny znajdzie plusy.

ocenił(a) film na 10

Pięknie napisane.

użytkownik usunięty
_wilczur_

No i nie, to nie jest żaden film dla wybranych, a po prostu dobre wysokbudżetowe kino z ambicjami, stawiające na coś zupełnie innego niż akcja, akcja i akcja.

Tak z ambicjami, bo taki pierwiastek nie jest przypisany wyłącznie rumuńskim niszowym dramatom dla gartski ala Sieranevada.

ocenił(a) film na 5
_wilczur_

Potwierdzam - gniot. Do wersji z 1982 roku nie ma nawet startu. Za długi, zbyt powolny, przewidywalny, zamiast filozoficznej otoczki momentami totalny bełkot. Można pisać bzdury, że to arcydzieło, ale po kilku miesiącach wszyscy zapomną o tym filmie. A oryginalny "Łowca androidów" nadal pozostanie kultowy i nic tego nie zmieni.

użytkownik usunięty
Matrioszek

"Można pisać bzdury, że to arcydzieło, ale po kilku miesiącach wszyscy zapomną o tym filmie"

Myślenie czysto życzeniowe. Tymczasem film ma wszelkie cechy sequela do idealnego zapamiętania.

Po pierwsze Villeneuve, który sygnując obraz swoją reżyserka sprawia, że film staje się bardzo wyrazisty, charakterystyczny. To nie jakiś wyrobnik filmowy, ale artystycznie potężne nazwisko. Praktycznie można go postawić między Nolanem a Wesem Andersonem.Ten człowiek ma wywalone na komercyjne trendy, robi swoje, jego kino to antyteza tego co popularne w mainstreamie nastawionym na fun. Na obecna chwilę można być pewnym, że za kilkadziesiąt lat jego nazwisko to będzie topka XXI wieku, i będzie wymieniany w listach analogicznych do najlepszych reżyserów XX wieku gdzie bryluje Lynch, Kubrick czy Tarkowski.

Po drugie sam film jest mocno artystyczny- zdjęcia, wizualia, scenografia- co już stoi mocno w sprzeczności z pojęciem gniot. Gnioty to filmy pokroju birdemic, gdzie praca kamery to koszmar a pojęcie filmowości nie istnieje.

Po trzecie film godnie kontynuuje to co jedynka. Dalej zadaje pytania, jest mocno filozoficznie i wcale nie bełkotliwie. Sa jasno postawione dylematy. Czy uczucie Decka i Rachel było prawdziwe? Czy uczucie K i Joi było prawdziwe? Czym sa wspomnienia? etc.

Powiedziałbym, ze ten film to śmiało, bez przesady można uznać za kino egzystencjalne, ale przez osadzenie w konwencji cyberpunku i tych paru scenach akcji nabiera dodatkowo barw ciekawego koncepcyjnie sci-fi.

Co do nudy, to ten argumenty padający ze strony fanów oryginału to straszny absurd.

Bo oryginał to był kino akcje co nie?

XD

Poza tym pojecie nudy to czysty subiektywizm. Ktos inny uzna, że nudne są filmy super-hero gdzie masz takim sam schemat z mega naładowanymi akcją, cgi i walkami finałem.

Nie wiem po co ta mentalność, gloryfikacji oryginału za wszelka cenę i prób dosrania dobrej kontynuacji. Ja tam myślę, że będzie dokładnie inaczej niz chcieliby wszelcy hejterzy.

Film zajmie wygodne miejsce pośród najlepszych sequeli XXI wieku posród Tdk czy FR.

ocenił(a) film na 7

"Czy uczucie Decka i Rachel było prawdziwe?" - tak
"Czy uczucie K i Joi było prawdziwe?" - K kochał, joi nie
"Czym sa wspomnienia?" - to obrazy przeszłości wywoływane w pamięci/pamięć o tym, co było. A już bez ironii, to film nie zadawał takiego pytania.

Strasznie miałkie te dylematy i w żadnym stopniu nie filozoficzne, czegoś jeszcze nie wiesz?

użytkownik usunięty
luk11c4

Nawet nie oglądałeś tego filmu w skupeiniu, tylko na odwal się, o czym świadczy co drugi twój komentarz.

Masz mocna sugestię w filmie, że Rachel została zaprogramowana na zakochanie się w Deckardzie, a fakt, że możnaby ją prdukowac masowo- pierwszego klona już zrobili- stawia ta relacja w takim samym świetle co K i Joi.

Joi rzeczywiscie nie kochała K.... pewnie dlatego wypowiedziała poszłuszeństwo slepemu demiurgowi, już nawet nie mówię, że manifestuje się wtedy kiedy kompletnie nie musi- scena kiedy K traci przytomnośc w rozbitym samochodzie.

Jest scena z reklamą, ale, że mamy równolegle wątek z nową Rachel to można traktować te historie miłosne jako bardzo podobne bieguny, gdzie mamy dwóch samotnych bohaterów, którzy chcą usilnie trzymać sie kurczowo miłości, które brzmią jak kompletnie niemożliwe.... ale może jednak nimi są?

W końcu tutaj replikanci to mieli być zaledwie cieniem ludzi, K to przecież wyłącznie sprawny super- człowiek hodowany genetycznie do specjalnych zadań dla elitarnej jednostki policji prawda?

No jednak nie, dlaczego to wystarczy oglądać ten film w minalnym skupieniu.

Na ironię to wszystkie postacie, które w jakiś sposób są sztuczne mają oczy, tylko Wallace, który jest człowiekiem ich nie ma. Trop? Wiadomo ludzie najmniej ludzcy.

Reklama Joi z pustymi oczami to imo raczej symbol tego, że każda kolejna Joi dla K nie będzie już tamtą. Taki sam motyw masz z Deckiem i Rachel, gdzie mówi Wallecowi, że jego model ma zły kolor oczu. Symbolika oczu to klucz.

Dylematy nie są miałkie, po prostu wszystko jest jasno powiedzane co widz ma w ogóle rozkimniać, w trakcie gdy film Scotta to był jakiś oniryczny obraz o nie wiadomo czym.

Ucieka sobie grupka zbuntowanych, czasem kogoś odwalą, jest im bardzo smutno, na końcu ginie jeden z nich i mamy po nim płakać- ej ale po co było to zamordowanei Tyrrela, który w sumie był poczciwiną przy Wallecie i na pewno nie był negatywną postacią, o Sebestianie, który został wykorzystany to juz szkoda w ogóle wspominać. Mam wrażenie, ze te postacie uciekinierów z jedynki powinny raczej wywoływać bardzo ambiwaletnen uczucia, a nie idealizowąć ich niczym żołnierzy wyklętych, którzy byli bardzo różni.

Dobry na pewno był wątek Rachel i Decka, zdjęcia i scenografia. Scott sam długo nie wiedział o co mu chodzi z tym filmem o czym świadczy wiele wersji z różnymi zakończeniami, wersja gdzie istnieje narrator etc.






Zmietolony_beret

tak klimatycznej i cudnej ścieżki dźwiękowej nie słyszałem dawno,gdyby nie ona film straciłby jakieś 70 procent klimatu

użytkownik usunięty
Zmietolony_beret

To prawda. Zdecydowanie przwyższa oryginał. Ma głębię o której oryginałowi się nie śniło.

ocenił(a) film na 8
Zmietolony_beret

Zgadzam się z Tobą w pełni, właśnie drugi raz obejrzałem film i uważam że jest to jeden z najlepszych sequeli w ogóle, trzyma poziom 1 części pod każdym względem od muzyki po zdjęcia i klimat. Przed premierą miałem ogromne obawy, ale okazały się nieuzasadnione:)
Jak dla mnie rewelacja, ale nie jest to film dla każdego, zresztą tak samo jak pierwsza część

ocenił(a) film na 9
Zmietolony_beret

Zgadzam sie z toba w 120%. Trafiles w przyslowiowe oko cyklonu. Postaci byly zarysowane perfekcyjnie, przy czym kazdy z aktorow udzwignal role. Luv, Joy, K...z przyjemnoscia sie to ogladalo. Relacja K I Joy to majstersztyk, przejdzie do historii kina. Lata pokaza czy ich zwiazek bedzie budzil rownie wielkie emocje co zwiazek Deckarda I Rachel. Samotnosc, pustka, ciagle tesknoty K byly swietnie pokazane, bylo mi go zal I wspolczulem mu. Tak bardzo chcial byc czlowiekiem, wlascicielem wspomnien ktorych kurczowo sie trzymal I uwazal za wylacznie swoje. Scena konczaca film rowniez piekna I wymowna. Skonany, siedzi na schodach (brakowalo tylko zeby zwinal sie w pozycje embrionalna majacego sie narodzic czlowieka) tak blisko a jednoczesnie tak daleko od wydarzen dziejacych sie za jego plecami pomiedzy ojcem a corka. Mam ochote obejzec ten film jeszcze raz...

ocenił(a) film na 7
wrongman35

"Relacja K I Joy to majstersztyk" haha, co?? Musisz mi to wytłumaczyć na chłopski rozum, bo jak dla mnie to nie. Chyba nie widziałeś filmu "ona" z 2013, że dla ciebie to była jakaś wybitna relacja.

ocenił(a) film na 9
luk11c4

Watek K I Joy byl mimo wszystko tylko jednym z watkow I o tym trzeba pamietac. Wydaje mi sie ze byl odpowiednio rozwiniety. Podobalo mi sie w nim to ze sporo trzeba bylo sobie dopowiedziec miedzy wierszami, miedzy scenami. Gralo mi to z wewnetrzna pustka I K I jego jednoczesna potrzeba bliskosci. Do tego dochdozi caly swiat Blade Runnera, ktory w swoim upadku I ciemnosci buduje swietne tlo dla tej dziwnej milosci. W zasadzie to nawet jakis patologiczny zwiazek, dewiacja...ale w 2049 Roku, w wizji Villneuv'a to cos nad czym trzeba sie pochylic I probowac zrozumiec.

Jesli Ona osnuta jest calkowicie wokol relacji automat czlowiek to nie wiem...mam watpliwosci. Po twojej zaskakujacej rekomendacji sa one jeszcze wieksze.

A tak na marginesie. Moim zdaniem, to nie byla wybitna relacja, tylko zostala pokazana w sposob wybitny. Jak na to ile czasu watek ten zajal w calym filmie, jak I na to czemu jego pokazanie mialo sluzyc. ale rozumiem, ze bardzo zalezy Ci zebym zmienil swoj odbior, bo Ty odczuwasz te sceny inaczej.

ocenił(a) film na 7
wrongman35

Nic nie musisz zmieniać, tylko jak dla mnie akurat ten wątek miłosny nie był jakiś wybitny, szczególnie, że nie dało się czuć chemii od joi i nie bardzo rozumiałem co ludzie w tym takiego fantastycznego widzą - ona jest programem, wyraźnie ma go w dupie (tzn nie widać u niej chemii, taki typ laski co potrzebuje kut@$a, żeby mieć, ale bez uczuć - tak, wiem, że to AI), gada mu słodkie słówka, a on tak bardzo potrzebuje miłości, kogoś dla siebie, że bierze wszystko bezrefleksyjnie, kocha ślepo, bo musi. Ja tak to widzę. Nie ma dla mnie żadnej głębokości tej relacji, pewnie nawet nie powinno być, bo to odczłowieczony świat, więc i uczucia powinny być odpowiednio zdewaluowane i dlatego też razi mnie nazywanie tego wyjątkowym, bo jak dla mnie to są popłuczyny miłości i pokazanie, że idziemy dokładnie w przeciwnym kierunku.
" Moim zdaniem, to nie byla wybitna relacja, tylko zostala pokazana w sposob wybitny" - no i takie coś to jeszcze mogę zrozumieć i się z tym zgodzić.
"Jesli Ona osnuta jest calkowicie wokol relacji automat czlowiek to nie wiem...mam watpliwosci." - każdy tak reaguje na opis tego filmu, ale jak się go obejrzy, to człowiek z czasem przekracza swój gatunkowy rasizm i potrafi ten film tolerować :P Nie wiem czy jakiś facet (bo laski myślą uczuciami zamiast rozumem) zaakceptuje taką relację i że może to być przyszłość, ale mimo to film zadaje ciekawe pytania i prowokuje w dobry sposób, ale cały czas jest ten niepokój dziwnego świata. To trudny film, nietypowy i każdy ma opory przed takim postawieniem sprawy, ale zauważ, że w blade runnerze dzieje się to samo, też jest quasi człowiek i program, a ludzie się tym ekscytują, bo przecież android nie ma duszy, to nie jest nasz, to można to zaakceptować...

ocenił(a) film na 9
luk11c4

Dzieki za komentarz. Praktycznie w 100% zgadzam sie z tym co napisales. Nie da sie czuc chemii of Joy. Fakt. To iluzja, dobrze napisany program, ktory, mimo wszystko jednak sie uczy. Szuka rozwiazan ktora pasowalyby K. Czy to czytanie Nabokova, czy to taniec. Na poczatku troche na slepo probuje mu zapewnic maksimum przyjemnosci. Tak, to popluczyny milosci w popluczynach tego co zostalo ze swiata. To wrecz nieskonczenie mala namiastka milosci I relacji, ale czy to jest nic (idac tropem myslenia Leibniza I Pascala). Gorzej juz chyba byc nie moze, to juz taki niepodzielny element, nieskonczenie maly, ale to wciaz cos...zbudowac sie z tego juz nic nie da. I tutaj znowu sie z Toba zgadzam. To wlasnie ta patologiczna, choraz sytuacja jest dla mnie przedstawiona dobitnie, celnie...I wlasnie to nazywam wybitnym watkiem. Tzn wlasnie ta pustka I upadek zostaly pokazane bardzo dobrze (fakt, nie wiem czy slowo wybitne nie jest tutaj za duze bo co dalej?).

Co do rekomendaowanego przez Ciebie filmu to dzisiaj sie postaram. Faktycznie, nastawiony jestm nieco negatywnie. Tak jak napisales, K byl androidem, podobno nie mial duszy, chociaz kto to moze wiedziec. A tutaj relacja czlowiek - program/wizualizacja. I to co mnie troche zniechea to to, ze K mial los zgotowany przez czlowieka. Znalazl sie w tym bo tak. Natomiast jak slysze o rozkminkach na temat tego jak czlowiek nie potrafi odnalezc szczescia, milosci, relacji czy czego tam jeszcze to of razu sie wkurzam. Czlowiek ma dusze, jest kowalem wlasnego losu, czesto sam odrzuca szczescie szukajac pociech tam gdzie nie trzeba. Bo kasa, bo dziwki, bo wladza itd...zawsze jest jakis powod. I potem mam wspolczuc typowi ktory nie moze nawiazac jakichs tam blizszych relacji w swiecie do dupy. Sami sobie ten swiat fejsbukow I innych wirtualnych gogli tworzymy. No widzisz, nastawilem sie negatywnie, ale podejme temat. Dzisiaj zaczne ogladac...

ocenił(a) film na 7
wrongman35

"Natomiast jak slysze o rozkminkach na temat tego jak czlowiek nie potrafi odnalezc szczescia, milosci, relacji czy czego tam jeszcze to of razu sie wkurzam. Czlowiek ma dusze, jest kowalem wlasnego losu" - są jeszcze ludzie dotknięci przez los albo jakąś niesprawnością fizyczną, której nie potrafią zaakceptować, albo więźniowie swoich doświadczeń i przeszłości, np gnębieni w dzieciństwie, poniżani, albo ofiarami przemocy domowej, patologicznego środowiska - to też im zgotowali inni ludzie... Bez pomocy tacy ludzie są bezradni, jeśli ktoś nie okaże im odrobiny ciepła, ktoś się do nich nie pochyli, to jest mała szansa, że się odbudują - ale rozumiem, że miałeś na myśli raczej sprawnych ludzi, tylko ze złym, negatywnym sposobem myślenia. Bo jeśli ktoś jest zdany sam na siebie to raczej nie ma szans na powrót do społeczeństwa, nie ma skąd wziąć tej energii, która go popcha, chociażby pozytywnych przyjaciół, taki K miał chociaż swój program, który go popychał do działania, a niektórzy są w ciemnej du%ie... A co do filmu her to ja nikogo nie namawiam do jego obejrzenia, najlepiej nie oglądać z negatywnym nastawieniem, bo nic się z niego nie wyciągnie. Ja nawet po obejrzeniu nie zaakceptowałem tego faktu, że ktoś może mieć związek z programem, sztuczną inteligencją, ale to nie jest w tym filmie ważne, trzeba spojrzeć głębiej, zrozumieć problemy bohaterów, wczuć się w klimat.

ocenił(a) film na 9
luk11c4

Tak, mialem na mysli sprawnych ludzi, w pelni wladz, odpowiedzialnych za siebie, ktorzy sami wybieraja dla siebie fatalna droge.

Co do roznych zyciowych dramatow, to jasna sprawa, czesto ciezko samemu sie wydzwignac. Pelna zgoda. Nie wiem na ile AI moze w tym pomoc I kogos do czegos popchnac. Nie ma pojecia. Temat sliski. Nie wiem na ile japonski dzieciaki gdzies w Tokio, bawiacy sie elektronicznym pieskiem czy innym tama jajem jest szczesliwy a na ile nie...dla mnie to lipa. Zludzenie, ale poniewaz dzieciak nie ma juz punktu odniesiania, starzy od 6 do 21 w robocie to nie moze zdac sobie z tego do koca sprawy (pewnie bedzie mial jakies tesknoty, a moze po prostu nieuswiadomione dadza one o sobie znac jak podrosnie).

Relacja K I Joy byla w gruncie rzeczy bardzo zalosna. Ale wyobrazam sobie sytuacje w ktore ludzie zapedza sie w taki kozi rog, w ktorym I taka namiastka relacji/milosc bedzie czyms. Blade Runner to dla mnie wizja dosc apokaliptyczna. Jedynie Deckard zdaje sie zachowywac w sobie resztki czlowieczenstwa.

ocenił(a) film na 7
wrongman35

"Nie wiem na ile AI moze w tym pomoc I kogos do czegos popchnac. Nie ma pojecia. Nie wiem na ile japonski dzieciaki gdzies w Tokio, bawiacy sie elektronicznym pieskiem czy innym tama jajem jest szczesliwy a na ile nie...dla mnie to lipa" - dla mnie też to iluzja i nigdzie tak nie pisałem, miałem na myśli świat filmowy, tam gdzie pisałem o K. Ale zobaczymy co przyszłość przyniesie. To człowiek człowiekowi jest najbardziej potrzebny do szczęścia i od tego nie da się uciec, jeśli z tego zrezygnujesz sam na siebie szykujesz zagładę, jesteśmy zwierzętami stadnymi. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
luk11c4

Dobrze zapowiada sie film Mute, podobno Netflix ma wypuscic w tym Roku. Podobny klimat do Blade Runnera. I tez watek romantyczny...

ocenił(a) film na 9
luk11c4

Zgadzam sie z tym co napisales o szczesciu. Zadna, nawet najbardziej doskonala maszyna nie zastapi czlowiekowi relacji. Taka jest natura czlowieka. Chociaz sa I tacy co twierdza ze nie ma czegos takiego jak natura czlowieka, albo ze da sie ja dowolnie ksztaltowac. Ja uwazam, ze nie. Jest naturalny porzadek rzeczy. Mozna tylko bardziej lub mniej nacpac sie roznymi rzeczami (fejsbukami, kasa, wladza) zeby o tym zapomniec.

luk11c4

Dla mnie jakimś cudem wątek miłosny z K. i Joi robi większe wrażenie niż cały film Ona, którego relacja człowiek-robot jest główną historią. Nie mówiąc o tym, że Ona nie ma ani jednej tak mocnej sceny jak spacer w deszczu Goslinga, który nagle trafia na reklamę Joi i widzi, w co wierzył dotychczas. Arcysmutne i dialog między Scarlet a Phoenixem na schodach w końcówce nijak się ma do tych emocji.

Zmietolony_beret

W tym przypadku chyba nie było trudne, aby "przebić jedynkę". Bardzo przepraszam, ale do pierwszej części podchodziłem jak do, nie przymierzając, "17 mgnień wiosny" - dwa razy, a i tak nie dałem rady. A niespotykanie spokojny ze mnie człowiek :)

ocenił(a) film na 8
Zmietolony_beret

Zgadzam się, w mojej opinii również ten film przebija pierwszą część. Jest bardziej zbliżony do książki, na której bazował pierwszy Blade Runner, porusza problemy egzystencjalne, zamiast skupiać się na akcji. Bardzo miłe zaskoczenie.

ocenił(a) film na 2
Zmietolony_beret

Chyba żartujesz? Sceny z wirtualną kobitką to chyba jedyny dobry element filmu. Reszta nie trzyma się sensu ani klimatu.

ocenił(a) film na 10
Zmietolony_beret

zaryzykuję stwierdzenie: najlepsze sci-fi dekady

ocenił(a) film na 3
Zmietolony_beret

blaaaaaaaaa blaaaaaaaaaa BLAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA

ocenił(a) film na 3
Zmietolony_beret

A jednak nie.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Pogromca_lewakuw

WTF? Co jest złego w pokazywaniu, że świat nie jest tylko biały, hetero i męski? Może to Twoje wyobrażenie, że tak powinno być jest błędne, a racje mają ci, co pchają to do filmów, co? Nie przyszło ci to do głowy?

ocenił(a) film na 10
Zmietolony_beret

Wszystko to co napisałeś jest aberracją od naturalnego prządku i trzeba to tępić na każdy możliwy sposób bo inaczej świat pogrąży się w morzu gówna. Takie jest moje zdanie :)

ocenił(a) film na 4
Pogromca_lewakuw

a moje jest takie że masz mózg wyprany przez ... wiadomo kogo
i jedziesz rasistą na kilometr

e_mjot

A moje zdanie jest takie, że masz mózg z galerty rozpuszczony przez...wiadomo kogo...i jedziesz onkłą amebą bez kręgosłupa na kilometr.

ocenił(a) film na 4
rhotax

Kręgosłup to biały, hetero, bóg i kościół? dziękuję postoję

ocenił(a) film na 9
Zmietolony_beret

Majstersztyk. Niebanalny film dla niebanalnego widza. Ten kto po seansie później na jutubach nie ogladal wycinkow z najlepszych scen (np. Przy ognisku) niech pierwszy rzuci popkornem

Zmietolony_beret

Drogi Autorze
przeczytałem nagłówek
oraz "Po prostu piękny."

i w zasadzie to mi wystarczy
zgodnosc 100%

genialny

ocenił(a) film na 4
Zmietolony_beret

Nie bluźnij!!!

użytkownik usunięty
przemeko_3

Kocham pierwszą część, a mimo to pokochałem dwójkę. Jak czytam wypowiedzi niektórych użytkowników, to jest to identyczna sytuacja jak z ortodoksyjnymi fanami Star Wars. Tylko klasyczna trylogia, a reszta to syf i niszczenie im wspomnień z dzieciństwa. Film może się podobać, albo nie. To tylko film i nic więcej. Kontynuacja bazuje na pierwszym filmie i jednocześnie fajnie go rozwija i poszerza ten świat. Sam Łowca androidów długo ewoluował do momentu gdy stał się pełnym i skończonym filmem. Tutaj jest tak że kontynuacja jest już skończona, i pełna. Nie zdziwię się jak za kilka lat coś tam przemontują, bo twórcy lubią to ostatnio robić. Sprzedają drugi raz to samo, ale inaczej podane. To co mnie urzekło w BR2049 to właśnie warstwa emocjonalna, bo tego szukam w filmach. Lubię gdy mogę się wczuć i poczuć emocje razem z bohaterami. W jedynce tego nie ma. Co zauważył autor tematu. Dlatego zwróciłem uwagę na ten temat. Bo jest ktoś kto pomyślał podobnie. Ciekawe było to jak Roy Batty chciał za wszelką cenę znaleźć sposób na przedłużenie życia. Jego wola walki, chęć przetrwania zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Dlatego kocham ten film, ale fakt, faktem, z filmu bije chłód emocjonalny. Co być może ma swój cel. Świat w BR jest zdehumanizowany. Pozbawiony empatii i wszystkiego co ludzkie. Tutaj jest sporo emocji. "Śmierć" Joi była wstrząsem. Przynajmniej dla mnie. Ten niby związek między K, a nią był o wiele bardziej emocjonujący od wątku głównego. I w interpretacji o wiele ciekawszy i nie rozwiązywalny. Mam nadzieje że nie przyjdzie ktoś po latach i nie powie czy ona go kochała, czy to była lipa. Tak jak z Deckardem. Czy był androidem, czy nie. Scott to wyjaśnił. Po co? żeby zadowolić paru pętaków którzy nie lubią mieć niedopowiedzeń, i nie chce im się bawić w interpretowanie? Już pomijam to jak film wygląda. Miło jest popatrzeć na coś ładnego, ale nie to mnie chwyciło za serce. Tylko emocje. Rozmach, wysoki budżet, a jednak film w swojej "duszy" bardzo skromny. Skupiono się na opowiedzeniu historii. SF bardzo inne od tego co możemy na co dzień zobaczyć w tym gatunku. Mi się podoba. Jedno z największych filmowych przeżyć. Gdy wychodziłem z kina byłem szczęśliwy. Wiele osób zarzuca że jest długi i nudny. Zawsze chcę mi się śmiać. Gdy w sieci debiutował zwiastun pełen akcji, to wszyscy narzekali że będzie papka dla mas, w której będzie tylko strzelanie i pościgi. Bo Blade Runner to przecież kameralne sf, gdzie akcja toczy się w nieśpiesznym tempie, ważna jest powoli rozwijająca się historia która pozwala na kontemplacje. Nie dostali filmu akcji, tylko to co chcieli, a jednak rzucili się jak sępy na padlinę i robili wyrzuty że nuda, nic się nie dzieje, brak akcji, historia się za wolno rozwija. Więc o co chodziło? o to żeby narzekać. Skreślić film już na samym początku. Wielu z narzekaczy miało już gotową opinie i wiedzieli jaką ocenę wystawią. I runęła fala, a wielu pociągnęło razem z nią, powtarzając to co kilku ortodoksów. Szkoda, żal, żenada, bo kilku twardogłowych fanów coś sobie uroiło.

ocenił(a) film na 8
Zmietolony_beret

Gdzie tam dorównał oryginałowi a pisząc, że przebił, to już przegięcie. Owszem, film jest dobry, udany sequel ale do pierwszego BR nie ma startu.

Zmietolony_beret

Dla mnie Blade Runner 2049 pod każdym względem był dużo lepszy niż jedynka. Uwielbiam to powolne tempo narracji dzięki ktoremu widz bez pośpiechu mógł podziwiac wizję futurystycznego świata. Nie jestem zagorzałym fanem filmów sc-fi ale dla mnie to była prawdziwa uczta dla oka. Z kolei w pierwszej części to nieśpieszne tempo było lekko nużące bo umówmy się, tam nie było co podziwiac. Początek lat 80. to było trochę za wcześnie na film o przyszłości z takim rozmachem. Poza podróżami przez obskurne śmietniki scenografia nie jest w stanie widza zainteresować. Film zestarzal się i tyle.

ocenił(a) film na 10
Zmietolony_beret

Dorownal orginalowi? Toz to kontynuacja

ocenił(a) film na 9
Zmietolony_beret

2 godziny 43 minuty minęło mi tak szybko i spokojnie, że w towarzystwie poruszającej emocje ścieżki dźwiękowej Zimmera, mógłby trwać jeszcze dodatkową 1 godzinę i 30 minut.

ocenił(a) film na 10
Zmietolony_beret

i znowu ogladałem ...wczoraj na NOVA TV puszczali....ktory to juz raz ??????????

ocenił(a) film na 9
Zmietolony_beret

Ridley Scott nie rozumiał "łowcy androidów".
Stąd kolejne wykluczające się wersje (także jego, nie chodzi wcale o wersję producencką, która narzuciła happy end i głos Deckarda jako lektora filmu).
Na czym polegało jego nierozumienie?
Na niezdecydowaniu. I nieuszanowaniu zdania scenarzysty Hamptona Fanchera.
Deckard był człowiekiem polującym na replikantów. Gdy w konfrontacji z Royem Batty przegrywa, a ten ratuje go przed śmiercią, scena nabiera niespotykanej wymowy: oto robot, maszyna, sztuczny twór, android, replikant, obojętnie, ratując życie człowiekowi, swemu stworzycielowi i ciemiężycielowi, dowodzi swego... człowieczeństwa. I teraz, gdy Ridley wymyślił (zmyślił!) sobie, że Deckard jednak jest replikantem, cała ta scena straciła znaczenie. No bo co to za wartość, że jeden replikant ratuje drugiego? Swój ratuje swego i tyle.

Co zdumiewające (i wspaniałe zarazem), twórcy kontynuacji, zarówno scenarzyści Michael Green i Hampton Fancher, oraz reżyser Denis Villeneuve, postanowili... zignorować te scottowskie rewelacje i kontynuować swoją opowieść ocalając jej humanizm, przywracając człowieczeństwo Decharda. Ba!, idą dalej, w "2049" jesteśmy świadkami cudu: mężczyźnie z krwi i kości i replikantce Rachael udaje się spłodzić potomka.
Humanizm wygrywa. Znów.

Zmietolony_beret

dla mnie masowka o niczym, z jedna mina glownego aktora, zerem psychologii postaci i paroma ladnymi krajobrazami. czyli cukierkowe opakowanie a fabuly w tym tyle co kot naplakal, czytaj: usypiacz

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones