"Wytrwałem" do końca seansu. Może początek był jeszcze jako tako ciekawy. Ale od momentu kiedy ona poszła pracować u tego dentysty, film zaczął się dłużyć i właściwie nie działo się nic ciekawego. Postacie, które miały wzbogacić historię czyli np. Chili to w ogóle jakiś suchar. Nie dość, że koniec tak na prawdę nic nie wyjaśnia, to jeszcze nie daje żadnej refleksji. Na plus jest gra aktorska i fabuła.
Dodam jeszcze, że momenty "śmieszne" wcale nie były śmieszne, a smutne nie były "smutne".
A mnie się podobało. Refleksja wyraźna i dosyć dołująca. Zakończenie z niedomówieniem? Normalny zabieg filmowy, o wiele lepszy niż łopatologiczne tłumaczenie widzowi co autor miał na myśli (zresztą w tym przypadku nietrudno się domyślić). To że film przedstawiany jest przez dystrybutora jako komedia, nie znaczy, że nią jest, jest to dramat i pokusiłbym się o określenie go filmem psychologicznym, ze względu na dosyć wnikliwe studium osobowości głównej bohaterki.
Jak to koniec nic nie wyjaśnia i nie daje żadnej refleksji? Dla mnie to film o ocenianiu innych po statusie materialnym i w ogóle o ocenianiu innych, mierzeniu cudzego szczęścia swoją miarą. I o tym, że w życiu nie chodzi o to, by od razu wyrzekać się ambicji, wykształcenia i niczego nie chcieć od życia poza ustawionym facetem, ale żeby jako kobieta liczyć na siebie. Nie byłoby sprawy, gdyby Jasmine normalnie na siebie pracowała, a jej siostra miała jakiekolwiek ambicje.
SPOILER ALERT
Jasmine pozostała wariatką bez grosza przy duszy, za to w drogich ciuchach, a jej siostra z mniejszymi pretensjami od życia zyskała szczęście na miarę swoich możliwości.