Kilka rewelacyjnie pomyślanych scen (modlitwa przy otwarciu stolarni!) złożone w absolutnie nieangażującą całość. Świetny Bielenia przy drobnym wsparciu scenariusza (z którego Komasa i tak nie wyciąga zbyt wiele) samotnie dźwiga ten film na barkach jak tylko może. Z posiadającego głównie charakter tła drugiego planu zapamiętałem natomiast chyba tylko z dwójkę postaci - w tym tego księdza granego przez Simlata. Nawet Aleksandra Konieczna, która jak dla mnie w takiej "Ostatniej rodzinie" zagrała rolę wybitną tutaj dostaje zaskakująco mało do pokazania.
Doceniam to jakie ambicje chce przekazać Komasa z Pacewiczem, jednak zbudowanie wokół tych ambicji angażującej historii to też podstawa do zrobienia dobrego dzieła. Nie obchodziło mnie czy kłamstwo głównego bohatera wyjdzie na jaw, czy nie. Nie potrafiłem poczuć tego dramatu miasteczka z racji tego, że każdy bohater jest tu tak słabo rozpisany. U mnie cały seans przeszedł obojętnie, a gdy piszę to o filmie, którego tematem są zbyt żelazne więzy społeczności z chrześcijaństwem, to muszę wiedzieć, że coś poszło nie tak jak powinno.
Zabrakło po prostu tej żelaznej ręki reżyserskiej, która z najlepszej mąki zrobiłaby jeszcze lepszy chleb. 6/10
Film mi się podobał. Jednak słysząc tyle pochwał spodziewałam się czegoś innego. Nie wiem czy lepszego. Nie umiem tego określić. Po prostu po skończonym seansie pomyślałam sobie: ok i to tylko tyle? Czegoś mi brakowało. Świetna obsada. Konieczna, Simlat i Lichota oddawali ducha swoich postaci. Główny bohater też się wyróżniał lecz jakoś jego postaci nie mogłam polubić.
Witam wszystkich przyjaciół
Znalazłem miejsce do oglądania w jakości HD. oto gdzie patrzę: MOVIEZAN. COM [/ b]
A jak dla mnie gdyby nie otwarte zakończenie, których nie lubię, nie lubiłam, i nie będę lubić, bo nie znoszę niedopowiedzeń, to uznałabym ten film za jeden z najlepszych polskich filmów w XXI wieku.