Jaki był serial, wszyscy wiemy. Przydługi, infantylny, z masą niepotrzebnych wątków. Od początku było jednak wiadomo, że powstanie również kinowa wersja, która, paradoksalnie, może się udać lepiej niż serial. Jeśli z 13 godzinnych odcinków wycisną tylko najciekawsze wątki i skondensują to do dwóch godzin, to ta historia może być nawet ciekawa.

Ważne, żeby za montaż wziął się ktoś, kto zna się na fachu i kto będzie potrafił z tego, co nakręcono ułożyć fajną 2-godzinną historię, usuwając zbędne wątki, a nawet zbędne postacie. Jeśli do tego twórcy dołożą więcej muzyki z epoki, a może nawet zainwestują w lepszą korekcję kolorów, by nadać mu filmowość, to w takiej wersji 'Bodo' może być zjadliwy. Swoją drogą, to jedyna szansa, żeby zwróciły się zainwestowane środki, bo serial widownię miał cienką, a film: raz, że zarobi w kinach, choćby mało, ale zawsze. Dwa, będzie puszczany w telewizji i każda emisja coś na siebie zarobi. Trzy, łatwiej sprzedać innym stacjom za granicą 2-godzinny film niż cały serial. Mówiąc krótko, ciekaw jestem efektu.