Podczas oglądania Body/Ciało miałem niejasne wrażenie, że Anna rzeczywiście jest medium potrafiącym łączyć się z duszami zmarłych. Przez to, film trochę mi się dłużył. Na szczęście wszystko uratowała ostatnia scena, chyba najlepiej dopasowana całości. Wszystko stało się jasne, pomimo niewiedzy jaką nam pozostawiają. Nie wiem czy to ta muzyka Elvisa Presleya, czy może śmiejące się postaci Janusza i Olgi, ale wyszedłem z kina szczęśliwy, że zdecydowałem się obejrzeć ten film.