Kiedy już myślałem, że mam ten film rozgryziony, skończył się. I to w sposób, którego kompletnie się nie spodziewałem i nie mogę zrozumieć. Tzn. z tego co moja bystra łepetyna wykombinowała, czyżby ta babka sama okazała się duchem? Ale jaki był tego cel i zamierzenie? Niech mnie ktoś oświeci
Moim zdaniem, gdy spiristka zasnęła i zaczęła chrapac, rozśmieszylo to ojca i córkę. Wreszcie spojrzeli na siebie, rozesmiali sie i w tym momencie zmarła matka spełniła swoją role, swój cel na ziemi - w końcu nie przeszła na druga strone, bo musiała cos jeszcze zrobic, zmienić w życiu męża. Wtedy znowu popłynęła ta muzyka, ktora kiedyś słuchała, ten moment to było takie pojednanie, oczyszczenie - matka odchodzi, bo spełniła swoją role, a ojciec i córka wybaczają sobie wszystkie lata kłótni. W końcowej scenie nie było widać spirystki przy stole - moim zdaniem sek nie jest w tym, ze jest duchem i jej nie było tam wcale. Chodzi jednak o walor estetyczny, w końcowej scenie najważniejsze jest pojdednanie dwojga ludzi i matka, ktora odchodzi. Przykładem tego sa tez kolory, które przez cały film były niebieskawe, zimne, a w tej scenie ciepłe, słoneczne.
Przypominam, ze to tylko moja interpretacja filmu. Kazdy inaczej mógł odebrac te zakończenie :)
Też tak mi się wydaje, że jak w Szóstym zmyśle nasza bohaterka okazała się duchem. Tylko czy w tym momencie jest to jakieś nowatorskie? Odkrywcze? Skoro taki motyw już w kinie był (Szósty zmyśl, Inni)
jeden z wniosków, jaki nasunął się mnie i moim przyjaciołom podczas rozmowy o tej scenie, był dosyć nieskomplikowany - ojciec i córka po raz pierwszy od dawna nawiązali głębszy kontakt, po całej nocy spędzonej praktycznie w ciszy, po prostu ze sobą będąc. jesteśmy przecież świadkami ich bezgłośnej rozmowy, kiedy tylko patrzą się na siebie. ich spojrzenie przepełnione jest zrozumieniem i czułością, a ich błyszczące od łez twarze oświetla wschodzące słońce, które może być symbolem pogodzenia się ze stanem rzeczy, ze śmiercią matki, co jest oswobadzające i pokrzepiające.
odkryli że są ważni dla siebie, przypomnieli sobie o swojej więzi i nie była im potrzebna obecność nikogo innego w tym momencie, możliwe że dlatego postać Anny nie była obecna przy stole. takie metaforyczne to.
Anna była tylko duchowym pośrednikiem, psychologiem, osobą która pomogła przypomnieć sobie bohaterom o tym co się na prawdę liczy, o tym że mają głównie siebie. prawdziwy dramat rozgrywał się w życiu prokuratora i Olgi i to na nich skupia się uwaga.
Prawdopodobnie jest jeszcze kilka wyjaśnień, z pewnością głębszych i sprytniejszych, to jest to co nam się nasunęło tak na świeżo.
Wątek metafizyczny jest bardzo zastanawiający w tym filmie, nie jest wcale namolny, nie jest też naiwny, można by się skupić też na tych podejrzanych wydarzeniach: samoistnie włączającej się muzyce, otwierających się drzwiach do pokoju matki, snach no i na postaci Anny jako medium, że to ona jest główną postacią...
No właśnie, ale mnie zastanawia czy to zakończenie jest na pewno piękne? Czy naiwne i zbyt sentymentalne?