Film jest cienki, nawet bardziej niż cienki. Nie ma w ogóle klimatu, strasznych scen, czy czegokolwiek co mogłoby przykuć uwagę widza. Całą tą cieniznę ratuje tylko Snoop Dogg. Zresztą dużo ciekawszym filmem byłoby opowiedzenie historii Bones'a, gdy jeszcze żył - wtedy byłby to jakiś kryminał. A tak dostaliśmy film o słabej fabule, słabej grze aktorskiej i dobrej roli Snoop'a (głównie w retrospekcjach). 4/10 (3 punkty dodałem za Snoopa).
A mi się podobał. Nie zgodze się z brakiem klimatu - wręcz przeciwnie, film ten ma wyjątkowy klimat. Z jednej strony specyfika "czarnej społeczności", a z drugiej mistycyzm.
Snoop jak zawsze świetny, efekty specjalne również.
Naprawde nie rozumiem tych wszystkich negatywnych głosów... Film ten w niektórych momentach był naprawde przerażający.
Czego Wy wszyscy chcecie? Kolejnego "Statku widmo" albo "Piłe"? Czyli 'prawie' horrory? Pamiętajcie jednak, że 'prawie' robi wielką różnice.
heh a jak dla mnie to właśnie snoop psuje zeby nie powiedziec jebie:D cały film... nie wiem może dlatego ze go nie lubię- no jednym słowem film byłby ciekawy gdyby nie on
Jak dla mnie to powinni zmienić gatunek na "horror komediowy", bo to horror nie jest. Krew, która nie przypominała krwi tylko jakieś czerwone "coś" mnie dobijała. Jeszcze te biedackie efekty przywracania Bones'a do życia (chodzi mi o przywracanie tkanek, żył, tętnic itp). Jednak sama kreacja głównej postaci była w porządku.
Ha! Jeszcze zabawne było jak jego żona na końcu się podpaliła i tak cały czas stała płonąc w miejscu jakby ją ktoś stopami do podłogi przykleił :D
no widzisz, a mnie właśnie ta scena, w której Bones z powrotem "nabiera ciała" podobała się najbardziej ;p
te tkanki zawijające się na kościach + muzyka razem tworzyły oryginalny efekt :)