PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=150498}

Bracia

Brødre
7,4 5 811
ocen
7,4 10 1 5811
Bracia
powrót do forum filmu Bracia

Rany na duszy

ocenił(a) film na 8

Dwóch braci. Michael jest spokojny, rozważny, obowiązkowy. Wierzy w prawo, stara się wywiązywać ze swoich obowiązków, nigdy nie sprawiał większych problemów swoim rodzicom, starał się opiekować swoim młodszym bratem. Jannik to jego przeciwieństwo. Zbuntowany, gwałtowny, bez celu, bez nadziei. Odrzucony przez ojca, pogrąża się w destrukcyjnym życiu licząc zawsze i wszędzie na pomoc brata. Właśnie wyszedł z więzienia, a jego brat wybiera się do Afganistanu jako oficer duńskiego bataliony misji stabilizacyjnej NATO. System rodzinny wydaje się ustalony, stabilny, wręcz niezmienny. Jednak kiedy z Afganistanu nadchodzi informacja o śmierci Michaela, system rozpada się. Przemilczane do tej pory zadry będą wyciągnięte na wierzch, Jannik i ojciec wymienią słowa, których w innych okolicznościach żaden z nich by nie wypowiedział. Jednocześnie Jannik zacznie przechodzić metamorfozę. Niczym młode drzewko, które stało do tej pory w cieniu wielkiej sosny, kiedy ta została powalano, zaczęło się rozrastać, tak i Jannik bez Michaela zaczyna dojrzewać, dorastać, staje się odpowiedzialny. Między nim a żoną Michaela zacznie się też rodzić uczucie, którego źródłem pierwotnym staje się tęsknota za zmarłym.
Jednak Michael nie zginął. Uratowany i uwięziony przez talibów, dopuszcza się morderstwa na niewinnym i bezbronnym współwięźniu, byle tylko uratować własną skórę. Ten mord będzie niczym otwarta rana. Po powrocie do Danii nie będzie w stanie powrócić do normalności, rozsadzając system rodzinny od środka.

"Bracia" to niezwykle interesujące studium ludzkiej psychiki i relacji rodzinnych. W zasadzie bazuje na motywach znanych od tysięcy lat. Wątki niczym z antycznej tragedii układają się tutaj w jakże współczesną i aktualną diagnozę ludzkiej kondycji. Bier zaryzykowała, bo też scenariusz mógł bardzo łatwo przerodzić się w tani, kiczowaty melodramat. W jej reżyserii staje się jednak filmem delikatnym, pełnym emocji, prawdziwym, przekraczającym ograniczenia stereotypów. W sumie jest to kolejne znakomite dzieło z Danii. Polecam gorąco.

torne

Pięknie i ładnie...napisane, ale coś zgrzyta w samym filmie. Długo myslalem co by to mogło być, a niżej postaram się wypunktować moje watpliwosci. Tam gdzie Ty zauwazasz misternie układajace się uwspółcześnione watki niczym z antycznej tragedii, tam ja widze archaizm, brak pomysłu i stereotypowość właśnie - dobry i zły brat, rozpad systemu wartości, metamofoza tego "złego" itp. Krótko pisząc - powielanie znanych klisz. Gdy w filmie wojennym żołnierz pokazuje zdjęcie swojej ukochanej z gromadką dzieci czekających na powrót dzielnego męża i ojca, pewnym sie wydaje, że za pare chwil to właśnie go na swej drodze spotka zabłąkana kula, lub niezauważona mina. Tu co prawda nie ma takiego precedensu (chociaż wspomnienia o dopiero co narodzonym synu jednego z jeńców pojawiają się), to sytuacja sielanki rodzinnej przy stole majaca miejsce na poczatku filmu przed wyjazdem Michaela do Afganistanu zdaje się wysyłać podobne sygnały o zblizajacym sie nieszczesciu (aż brakuje tylko urządzonka z fleshem!). Podobnie ma się rzecz przy (z zamierzenia) kluczowym, bo rzucajacym cień na dalsze losy wszystkich bohaterów, dramatycznym zajsciem w obozie jenieckim. Zbitka dwóch scen, gdzie w pierwszej Michael zapewnia swego na skraju załamania nerowego współtowarzysza niedoli o rychłym ocaleniu i wyzwoleniu, gdy w nastepnej scenie (doslownie - aby widzom cos przypadkiem nie umknęło?!) dochodzi do bestialskiego zamordowania współwieznia by ratowac wlasne zycie. Takie zestawienie scen w moim przekonaniu ociera sie o pretensjonalność i niepotrzebne epatowanie okrucienstwem, w sytuacji gdy podczas niedawnej wojny w Iraku podobne obrazy okrucieństwa w traktowaniu zakładników docierały do nas z gazet, telewizji czy internetu. Ten zabieg oprócz wspomnianej pretensjonalności, a także osłabiającego realizm i konsekwentnie utrzymywany nieskazitelny rys bohatera, można zaliczyć jako kolejną nieudaną, bo nic nie wnosząc do obrazu wojny klisze ("wojna niszczy człowieka, pozostawia niezabliźniające się rany na duszy") jaką znamy z wielu przykładów w kinematografii światowej.

Stad też rodzą się watpliwości co do reżyserii Susanne Bier, a w szczególności ze zrezygnowania z orientacji czasowej rozgrywających się równolegle obu wątków. Według powiedzenia czas leczy rany, a w przypadku utraty głowy rodziny czas staje się on nieznośnym egzekutorem i dyktatorem dla stanu emocjonalnego tych żyjących, którym pozostaje nieznośnie niezliczona ilość godzin na opłakiwanie, godzenie się, oswajanie,aż w końcu budowanie na nowo rzeczywistości. W tym filmie nie zaznamy tego. Juz po samym zachowaniu się "wdowy" - szok? depresja? pogodzenie się ze stratą? - nie jesteśmy w stanie ocenić i do konca wczuć się w jej sytuacje (efektem mamy wątpliwości co do samego idealnego uczucia jakim dażyła swego męża), bo na pytania w stylu: ile czasu mineło od przekazania informacji o smierci męża, a rodzacym sie uczuciu do Jannika? jak długo Michael przebywał w obozie oraz ile minelo czasu od dokonania zbrodni a uwolnieniem go z rąk talibów? jak szybko od powrotu do domu wyrzuty sumienia dają o sobie znać stwarzając w efekcie piekło calej rodzinie? - nie otrzymujemy odpowiedzi, przez co jesteśmy umieszczeni w prożni, oderwani od tego manifestowanego na kazdym kroku realizmu.

Wobec powyższych moich watpliwości minusem okazuje się też sama realizacja filmu. W wyrażaniu prawdziwych i pelnych emocji, delikatnych i przekraczających ograniczenia stereotypów miała pomóc akcja umieszczona w zwykłych wnętrzach przy naturalnym świetle, z ciągle lekko rozedrganą kamera "z ręki" która prostotą i linearnie prowadzoną narracją wychodzi na przekór dzisiejszej modzie z szybkim montazem i oszałamiającym pomysłom ustawienia kamery i kompozycji kadrów. W porzadku, prostote sie ceni, ale wtedy gdy ma ona nie odrywać od tego co w zamierzeniu twórców ma byc najwazniejsze - tresci. W wypadku gdy scenariusz i jego realizacja stawiają tyle watpliwości i nie daja wyraźniejszej satysfakcji z ogladanej opowieści, taka koncepcja formy nie wpływa na jego korzyść, chociażby tuszując, zaszywając jego dziury.

Jedną z takich dziur, która razi jest decyzja o urządzeniu pogrzebu osobie ZAGINIONEJ PODCZAS AKCJI, jako dobitne i nieodwołalne zamkniecie rozdziału w życiu "owdowiałej" Sary i jej córek, dajac tym samym szanse na zbliżenie sie do nich "złemu" bratu i w końcowym efekcie udramatyzowaniu (czyt. zagmatwaniu) pożniejszych zwrotów akcji. Nie pamietam czy były jakies konkretne wzmianki o akcji ratunkowej zaginionego zołnierza do którego trafia przypadkowo Michael - w jego przypadku żona ma ciągle nadzieje, że żyje i wróci do domu. Więc kolejna niekonsekwencja. Ale tu moge sie mylić.

Podsumowujac nie podzielam Twojego zdania na temat znakomitości tego dzieła z Danii, które swoją nijakością i wtórnością przypomina raczej produkcje telewizyjną. Być może jest to film, który poruszy mało wyrobionych widzów, a ja widząc w swoim krótkim życiu zbyt dużo podobnych szablonów nie jestem w stanie przejąć się losami tytułowych Braci. Trudno.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
Morolg

a moim zdaniem czepiasz się trochę na siłę. ale po kolei
w kwestii czasu- nie wiem, kiedy Michael wyjechał, można przyjąć, że początek jesieni a wrócił przed urodzinami najmłodszej córki, czyli przed lutym.
co do jego żony- piszesz, żeś "wyrobiony" widz, to powinieneś wiedzieć, że ludzie różnie reagują na tragedie, to raz, dwa- Sara po pogrzebie powiedziała, że czuje tego, że mąż umarł- moim zdaniem, wbrew rozsądkowi podświadomie wierzyła, że on żyje- naiwne, owszem, ale w życiu też tak bywa.
wyrzuty sumienia tak naprawdę to on miał od samego początku, tylko je ukrywał- wiadomo, żołnierz.
w kwestii technicznej- chłopie, film jest duński! dogma i jej założenia wiecznie żywe!
"nie pamietam czy były jakies konkretne wzmianki o akcji ratunkowej zaginionego zołnierza do którego trafia przypadkowo Michael - w jego przypadku żona ma ciągle nadzieje, że żyje i wróci do domu. Więc kolejna niekonsekwencja. Ale tu moge sie mylić."
pozwól, że rozwieję wątpliwości- helikopter Michaela poszedł w drzazgi- był efektowny wybuch i wielki grzyb na niebie- sama zachodzę w głowę, jak on to mógł przeżyć z ino niewielką raną na głowie, no ale to tylko film- nie dziwię się więc, że uznano go za martwego. radiowiec był tylko uważany za zaginionego w akcji (nota bene sam Michael i jego oddział wyruszyli na jego właśnie poszukiwania), Michael później twierdził, że widział go w obozie, a także, że przed odbiciem przenieśli go do innego- to daje podstawy do twierdzenia, że żyje.
"Być może jest to film, który poruszy mało wyrobionych widzów"- a może poruszy widzów wrażliwych? wyczulonych na dobre kino?
uff... twierdzę, że film był wręcz idealnie skandynawski- co jest w moim niewyrobionym wyczuciu, ogromnym plusem, aczkolwiek arcydziełem nie jest.

ocenił(a) film na 8
Morolg

Dodam swoje dwa zdania do polemiki z Morolg.

Wydaje mi się, że w swojej interpretacji wpadasz w zbytni subiektywizm. Nie twierdzę, że patrzenie ze swojej perspektywy jest złe ? wręcz przeciwnie ? jest wręcz nieuniknione. Każda wypowiedz krytyczna podszyta jest subiektywizmem(filozof ze mnie;) ale właśnie dlatego ważne jest by zdawać sobie jasno z tego sprawę(a teraz moralizator;). Ty, moim zdaniem, "nadinterpretujesz" film na własną modłę, ale do rzeczy:

"Takie zestawienie scen w moim przekonaniu ociera sie o pretensjonalność i niepotrzebne epatowanie okrucieństwem" - dlaczego od razu pretensjonalność? Może to być jednocześnie nieprzewidywalność i okrucieństwo losu, lub cichy chichot z naszej marnej moralności lub... itd. itp...

"w sytuacji gdy podczas niedawnej wojny w Iraku podobne obrazy okrucieństwa w traktowaniu zakładników docierały do nas z gazet, telewizji czy Internetu" ? nie rozumiem za bardzo co to ma do filmu. I dalej "Ten zabieg oprócz wspomnianej pretensjonalności, a także osłabiającego realizm i konsekwentnie utrzymywany nieskazitelny rys bohatera, można zaliczyć jako kolejną nieudaną, bo nic nie wnosząc do obrazu wojny klisze" ? dlaczego nie wnoszącą? Musiało Ci się coś chyba pomylić, szczególnie z tym "nieskazitelnym rysem" (o ile dobrze zrozumiałem zawiłości twojej wypowiedzi). Scena jest mocna(a nie brutalna) bo mówi nam, że tak naprawdę nie liczą się żadne zasady w życiu oprócz zwierzęcej chęci przetrwania (i nieważne czy zasłonimy się innymi ludźmi ? że niby dla rodziny to zrobił ? blizna już zostanie na zawsze rzutując na dalsze nasze losy). Zestawienie tego z powojenną rzeczywistością daje dramat człowieka, który w żaden sposób nie może sobie z tym poradzić(dodając do tego fakt, że w przeszłosci był kryształowo moralny). Nie widzę w scenie żadnej pretensjonalności ? samo życie jak sądzę.

Czyli z twojej wypowiedzi na temat realizacji filmu wynika, że tak naprawdę żadne wykonanie by Cię nie satysfakcjonowało bo "scenariusz i jego realizacja stawiają tyle watpliwości i nie daja wyraźniejszej satysfakcji z ogladanej opowieści".

"Juz po samym zachowaniu się "wdowy" (...) nie jesteśmy w stanie ocenić i do końca wczuć się w jej sytuacje (efektem mamy wątpliwości co do samego idealnego uczucia jakim darzyła swego męża)" ? Po pierwsze, jakbyś chciał żeby to było w filmie pokazane. Miała rzucać się po łóżku i drzeć włosy z głowy? Tak? Ok. ale jak długo musiała by to robić by Cię to zadowoliło? By udowodniła swoje uczucie (dwie sceny, pięć scen, cały film?). A może miała to powiedzieć? Może starała się być silna dla dzieci a może jest tak, że każdy w inny sposób reaguje na tak wielka tragedię?...
...Osobiście sądzę że żadne z powyższych. Według mnie ten film to jedna wielka krytyka uczuć i obraz niedoskonałości istoty jaką jest człowiek. Słowa padające spoza kadru na początku i pod koniec filmu "nieważne co zrobisz, zawsze będę Cię kochać..." skonfrontowane są z brutalną rzeczywistością. W życiu nic nie jest pewne (truizm ? to fakt:). Może to uczucie, które nazywamy miłością wcale nie jest niczym szczególnym? Może wystarczy jeden kamień na naszej drodze życia by się potknąć i zmienić kurs naszej egzystencji? Uczucie, to część naszego bytu a nie oderwana od niego wzniosła idea. Dlaczego ma być lepsze od człowieka które je wywołuje? I o to w tym chodzi. Gdy zdamy sobie z tego sprawę możemy zacząć nad uczuciem pracować (i tak właśnie robi główna bohaterka, która w końcowej scenie odwiedza męża w wiezieniu ? i ta scena właśnie, według mnie, bardziej pachnie pretensjonalnością - ale tylko trochę;).

Osobiście również nie twierdzę, że film to arcydzieło(chociaż ja z kolei przyczepiłbym się do zgoła innych jego elementów) ale bardzo dobry był (oczywiście subiektywnie rzecz ujmując;).

Kłaniam się nisko

bonusx

Witam,

ciesze się na odzew, a zwł. na te 2gr - pieniądze na ulicy nie leżą:)

Użyłeś określeń subiektywnie, nadinterpretacja - przyznaje, że pisałem w afekcie o tym filmie, gdyż wyjątkowo mnie zdenerwował, zirytował. Tu od razu tłumacze skąd to zdanie o tv, internecie - otóż pretensjonalne wydaje mi sie ukazanie "mocnych" scen wojennych w obliczu tego co działo się praktycznie na naszych oczach za pomocą mediów podczas inwazji wojsk na Irak. Reżyserka widocznie zdawała sobie sprawe, że musi dać coś "mocnego" gdyż tym swoim realistycznym psychologizowaniem tylko uśmierciłaby widzów na sali. Pretensjonalność dlatego iż każdy musiał słyszeć, widzieć, czytać cokolwiek o wojnie w Iraku. A jeżeli nie o wojnie w Iraku, to powstało już dużo filmów wojennych próbujących pokazać że front nie jest wyjazdem na piknik. Nie wydaje mi się że nadintepretuje - po prostu starałem się (staram) w miarę dokładnie pokazać jak moim zdaniem, reżyserka korzystając z wielu klisz filmowych (świadomie lub nie - oceniam końcowy efekt), chce powiedzieć o zbyt wielu rzeczach w tak krótkim filmie. Ilość postaci (mimo iż wcale nie taka duża) przygniotła reżyserkę - portretowanie każdego z trzech bohaterów ociera się o schematy i znane klisze, i jak zauważył torne, mając antyczny rodowód - bliżej im do kukiełkowych typów ajschylosa niż pełnokrwistych charakterów eurypidesa - próbują się wpisać we współczesność. Krótko pisząc - nie ma się z kim identyfikować. Lubie kukiełki jeżeli są umieszczone w równie sztucznej przestrzeni - jednak susan bier postanowiła skorzystać ze stylistyki dogmy, myśląc, że tak wypadnie bardziej realnie i przekonywująco! Bo tylko w taki sposób jest się w stanie dziś mówić o głębi uczuć. Dla mnie Dogma zaczęła się, maksymalnie rozwinęła i skończyła w twórczości jej ojca Larsa von Triera. Reszta to nadużycie - mam tu na myśli większość twórców i ich potworków, jak i większość odbiorców, którzy nie do końca zdają się wiedzieć na czym polegają jej założenia. Zresztą nie zrozum mnie źle - nie potępiam kogoś kto korzysta z klisz (wg. niektórych teorii nie ma nic innego w sztuce jak ciągle odwoływanie się i cytowanie), jednak jeżeli ktoś korzysta z utartych klisz czy konkretnej stylistyki przede wszystkim powinien robić to świadomie i twórczo żeby osiągnąć minimum czegoś świeżego, interesującego, swojego. Zdaje sobie sprawę, że głównym założeniem miał być kontrast pomiędzy ustabilizowaną, pełną szczęśliwości rzeczywistością Zachodnią, a chaosem w świecie talibów i ukazanie to od strony ludzkiej. Jednak sam musisz przyznać że przy całym tak ukazanym "REALIZMIE" życie nie jest tak proste, binarne, czarno-białe. To druga pretensjonalność -reżyserka nie wychodzi poza oczywistości. To miał być w zamierzeniu prosty film o PRAWDZIWYCH uczuciach. Ale poprzez kukiełkowe potraktowanie bohaterów (dobry i zły brat, żołnierz pełen wiary- żółnierz-załamany, żona-niby-wdowa niby-rozpacza niby-szuka-pocieszenia), przedstawienie wydarzeń na zasadzie kontrastu (zachód-wow! - bliski wschód-be!, konfrontacja dobry brat - zły brat) i efekty łatwe do przewidzenia - "wojna niszczy człowieka", "zdrada wywoła gniew bohatera", "nie będą już żyć tak jak wcześniej") nie pozostaje z tego filmu nic poza kolejnym protestem przeciw wojnie plus krytyka naszego zachodniego konformistycznego stylu życia. Słabością filmu jest to, że nie przetrwa w pamięci widzów przez przez brak własnego osobistego wkładu w opis relacji międzyludzkich i powiedzenia czegoś nowego o rzeczywistości w sposób daleki od schematów i klisz.

pozdrawiam ciepło.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones