O dziwo, udźwiękowienie filmu okazało być się wyzwaniem, a nie wykorzystanie potencjału opowiadania Iwaszkiewicza. Znajdzie się tutaj parę elementów szpecących, ale Wajdzie udało się uniknąć najgorszego- spłycenia dzieła, o co jest łatwo przy ekranizacji utworów o charakterze psychologicznym z tak prostą fabułą, a z drugiej strony pobudzającymi do refleksji. Wajda zbudował niezwykły klimat, a charakterystyczne wykorzystanie obrazów Malczewskiego tylko go potęguje. Owszem, nie każdy musi kojarzyć te konteksty, lecz zauważyłam, że w niektórych przypadkach ich nieznajomość wzbudza dodatkowe zaciekawienie. Aspekty te, wraz z realizacją tematu uznaję za ogromny plus nadrabiający część wad filmu.