PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=107642}
7,5 276 797
ocen
7,5 10 1 276797
7,9 42
oceny krytyków
Casino Royale
powrót do forum filmu Casino Royale

Nie rozumiem.

użytkownik usunięty

Ludzie okrzykneli ten film najlepszym Bondem. Dlaczego? Czy dzisiaj przepadają za Bum, bum, bum, bum i bum i koniec filmu? Naprawdę? Oczywiście film był dobry, ale najklepszym 007 był Goldfinger albo Pozdrowienia z Rosji, czyli klasyki a nie jakieś zabili to i uciekł.

A ja rozumiem. Ten film znacznie odświeżył wizerunek agenta 007. Ba, przywrócił mu cechy literackiego oryginału. Taki właśnie był Bond stworzony przez Fleminga. Nieokrzesany, surowy, mający uczucia, popełniający wiele błędów i często obrywający od swoich adwersarzy. Casino Royale to znakomita adaptacja leciwej już książki, stąd doskonałym posunięciem było przeniesienie fabuły do XXI wieku z zachowaniem ducha powieści. Niemniej sama rozgrywka w kasynie, jak i późniejsze wydarzenia są zaskakująco wierne książce Fleminga. Wiadomo, że czasy się zmieniły, stąd niemożliwe było przeniesienie na ekran tekstu Fleminga w stosunku 1:1. Film musiałby wówczas być o wiele krótszy, gdyż powieść liczy zaledwie 105 stron i ma bardzo kameralny charakter. Niemniej dobrze, że twórcy nie ograniczyli się tylko do filmowej adaptacji i dodali wiele od siebie (wydarzenia poprzedzające wyprawę do kasyna, które pokazują, w jaki sposób Le Chiffre stracił pieniądze powierzone mu przez organizacje terrorystyczne). Tak mrocznego, poważnego filmu o Bondzie nie widziałem od czasów co najmniej Licencji na zabijanie. I nie uważam, żeby liczne sceny akcji przysłaniały, to co najważniejsze w tym filmie - świetny, trzymający w napięciu scenariusz i atmosferę szpiegowskiego thrillera, czego bardzo brakowało filmom z Brosnanem. Ten film to także wielka rehabilitacja Martina Campbella, który sprokurował nędzny Goldeneye. To był właśnie Bond z kiepskim scenariuszem i takimż wykonaniem.

użytkownik usunięty
Kuba1983

Prawdziwy Bond to Connery i tylko głupiec by to kwestioowal.

Hmm... Connery był w tej roli niezły, ale moim zdaniem, często był i nadal jest on przeceniany. Nie miał on wielkiego aktorskiego doświadczenia ani tym bardziej odpowiedniego wykształcenia i niestety, często to widać, zwłaszcza w scenach bardziej dramatycznych. Bywał zbyt pompatyczny i brak mu było czasem dystansu do roli. To wszystko niestety skutki braku wykształcenia, bon takich rzeczy uczą w szkołach aktorskich. Ale posturę do tej roli miał odpowiednią. Szkoda tylko, że tupecik na głowie bywał aż nadto widoczny. W Diamentach chciał być bardziej na luzie, zagrać jakby "pod Moore'a" i tylko pokazał jak bardzo mu to nie wychodzi. Niemniej jako Bond był dobry, solidny, ale bez szału. Zbyt dużo mitów i legend narosło wokół niego jako odtwórcy Bonda. Patrząc chłodnym okiem, był on co najwyżej niezły i nie wiem, czy aż tak dużo lepszy od Lazenby'ego, który już kompletnie nie posiadał aktorskiego doświadczenia, ale za to w scenach romantycznych był bardziej przekonujący od Szkota, nie mówiąc że miał szczęście zagrać w jednym z najlepszych filmów w serii. Moore był profesjonalnym aktorem i pokazał, że jest wszechstronny, bo potrafił odnaleźć się zarówno w prześmiewczej konwencji Żyj i pozwól umrzeć, Człowiek ze złotym pistoletem, Moonrakera czy Ośmiorniczki, jak i w tonacji bardziej serio: Szpieg, który mnie kochał, Zabójczy widok, a zwłaszcza Tylko dla twoich oczu, gdzie w ogóle zagrał najlepiej (Connery ani Brosnan by tak nie potrafili). Z ery Szkota najbardziej podobają mi się Pozdrowienia z Moskwy i Żyje się tylko dwa razy. Jakoś najmniej mnie te obrazy nudzą. Ale i tak uważam, że pierwszym wielkim Bondem był OHMSS z Lazenbym. Oczywiście Brosnan pozostaje dla mnie na szarym końcu jako Bond :)

użytkownik usunięty
Kuba1983

I tu się zgodzimy, Brosnan nie pasowal mi na Bonda. Mimo dobrego Goldeneye. Roger Moore, tak. Sean Connery, jak najbardziej. Ale Lazenby? Nie. Nie, nie nie do dzisiaj jak słyszę w tajnej służbie jej królewskiej mości kojarzy mi się to z niby mrocznym, "śnieżnym", pełnym patosu a jednak naiwnym Bondem. Zresztą sam Lazenby jako 007 nie był powalający. Danton... co można o nim powiedzieć? Zważając na to, ze zachowania tamtych Bondow miały zabarwienie, ten jest strasznym sztywniakiem. Jeden film (Living...) mu się bardzo nie udał, powiem więcej był gniotem, ale drugi jest jednym z najlepszych. Za to Craig jest niezły, ale ja nie czytałem książek i może dlatego nie przepadam za takim współczesnym 007. Jak wyżej, Casino Royale jest przereklamowany, ale Skyfall był... świetny, wraz Javierem w roli socjopaty. Do najgorszych Bondow można zaliczyć takie gnioty jak Quantum, OHMSS, die Another Day, czy też Living Daylights. Do najlepszych Skyfall, Pozdrowienia z Rosji, Goldfinger, Licencja na zabijanie albo dr no.

Oczywiście tom moja subiektywna ocena.

OHMSS naiwny? O nie, to najbardziej wierna adaptacja powieści Fleminga. Tak było w książce, taki był Bond w zamyśle jego twórcy. W powieści zakochuje się w Tracy i się z nią żeni, a ta w ostatniej scenie zostaje zabita przez Irmę Bunt i Blofelda i na tym książka (i film) się kończą. Co do Quantum zgadzam się, po CR ostry zjazd w dół. Tutaj właśnie akcja bierze górę nad ciekawą fabułą, poza tym sam przeciwnik jest raczej śmieszny niż straszny ze swoimi wyłupiastymi oczami :D Ja wiem, że to tylko członek SPECTRE, ale już taki Mr White był znacznie bardziej interesujący. Żałosne jest to, co zrobił z nim Mendes w Spectre, zresztą też słabym filmie. Die Another Die też bardzo słaby Bond, zresztą wszystkie z Brosnanem dla mnie są słabe lub bardzo słabe. Living Daylights nigdy nie lubiłem, słabiusi, ale Licencja na zabijanie jest za to świetna. Goldfinger mi się nie podoba, pomimo ochów i achów nad tym filmem, jest po prostu nudnawy. Kiedyś sądziłem, że to kwestia roku wydania, że wówczas takie były właśnie filmy akcji, a ja niepotrzebnie przykładam dzisiejszą miarę do ich oceny. Ale to nie tak, bo Pozdrowienia z Rosji są bardzo dobre, a ukazały się rok wcześniej. Mało tego, to jeden z niewielu wówczas Bondów, gdzie nie użyto tylnej projekcji. Wszystkie sceny akcji były na żywca kręcone, co wówczas było ewenementem i doszło w związku z tym do niebezpiecznych wypadków na planie. Ale oczywiście jest efekt. Co do Skyfall znów się zgadzam - bardzo dobry Bond, ukłon zarówno w stronę fanów CR, jak i klasyki. Ale jak pokazało Spectre, taki szpagat nie służy Bondowi. Nie można na dłuższą metę jednocześnie podążać ścieżką CR, a z drugiej nawiązywać do starej serii...

użytkownik usunięty
Kuba1983

Zgadzam sie, Quantum wypada blado przy takim CR

użytkownik usunięty

Bond już wyrósł z Connerego w garniturku jeżdzącego po świecie z Walhterem z tłumikiem i popijającego martini w lokalnych barach. Teraz jest bardziej...realistyczny, życiowy, prawdziwy. I jest więcej powiązań między częściami.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones