Filmy Woodego Allena jak zawsze zaskakują swoją oryginalnością. On sam jak zwykle kreuje się na ostatnią ofermę, która czasem wręcz denerwuje swoją niewiedzą i nieudolnością, lecz ogólnie wzbudza dużo sympatii. Nutka ironii przez cały film nie opuszcza fabuły, a i komiczne sytuacje zdarzają się niezwykle często. Myślę, że to nie jest film, z którego wyciąga się jakieś poważne wnioski, jednak dla fanów Allena to godna i ciekawa rozrywka.
"to nie jest film, z którego wyciąga się jakieś poważne wnioski"???
Ależ własnie te wnioski są, jak to zwykle u Allena, najważniejsze zaraz po jak zwykle genialnym komizmie. Chodzi oczywiście o obserwację przełożenia charakteru człowieka, jakim jest Kleinman, na jego "życie i twórczość". On przez całe zycie nie zrobił nic, co, jak tłumaczy swoim oprawcom, mogłoby wpędzić go w kłopoty. Zawsze jest uległy, pokorny i przymilny wobec silniejszych, a ponieważ wszyscy są silniejsi, więc jest taki wobec wszystkich. Przez to wszyscy nim pomiatają i w rezultacie staje się kozłem ofiarnym. Allen uczy, że nigdy nie można poświęcać własnego ja, własnej godności, bo tą drogą nigdy nie osiągnie się celu, choćby w bezpośredniej perspektywie tchórzliwego człowieka tak mogło się wydawać.