Dużo rzeczy podobało mi się w tym filmie. Storyline Piesiewicza; role Kingi Preis i Bartosza Opani; zdjęcia, efektowne (jak na "zwykły" polski film) i interesujące ujęcia; również to, że nie wszystko widzowi się mówi - pchanie akcji do przodu czy ukazywanie miniprzemiany Magdy nie są koniecznie wyjaśniane oczywistym dialogiem, np. kiedy Magda spotyka się (już w czasie jej "związku" z Szymonem) z którąś koleżanką, mówią, że nie widziały się trzy tygodnie, ale sobie pogadają...następna scena w solarium - minuta ciszy, nie mają o czym rozmawiać...świetne - dowiadujemy się w ten sposób o zmianie jaka zaszła w Magdzie, od czasu gdy zaczęła "poznawać się na nowo" przez Szymona...(chyba, że coś źle interpretuję - ale taka mi pasuje, bo świadczy o dużej inteligencji twórców i wierze w inteligencję widza ;)
Ale...trudno oglądać tak mozolny, statyczny i wleczący się film, który w dodatku wcale nie wyczerpuje zbytnio tematu i konfliktu jaki prezentuje. Cała historia jest potwornie rozwleczona, ale jednocześnie jakaś taka nie-dorozwinięta (myślnik jest celowo:), jakoś to wszystko mało wiarygodnie się rozwijało, skokowo, tak jakby jednak za bardzo uwierzono w inteligencję widza - miałem momentami wrażenie, że cała ta historia to fundament, na którym mam budować jakieś własne wyobrażenia.
W rezultacie, po seansie myślałem więcej o genialnym aktorstwie Kingi Preis, niż przyszłością Magdy.
Bardzo ładnie napisane. Zupełnie się zgadzam. Tak właśnie było. Ba! Wspominam nawet, że już kiedyś się brałam za ten film, ale strasznie mi się dłużył. Teraz już jakoś przemogłam. Ach-i jeszcze jedno. Ale ta pani Preis się zmieniła! Nie tylko w roli Magdy: teraz gra gospodynię w Ojcu Mateuszu i...jest nie do poznania.9 lat różnicy a taki przeskok.