Mimo trzydziestu lat, nie postarzał się ani trochę. Tradycyjne efekty specjalne są zadziwiające i pokazują, jak dużo mamy w dzisiejszych czasach przesadnego CGI.
KLIMAT! Carpenter stworzył tu niesamowitą atmosferę odcięcia od świata, niepewności i strachu. Psychologia postaci również na +. Aktorzy grają bardzo przekonująco; w końcówce nikt nikomu nie ufa, ponieważ w każdym może być "coś".
Smutnym faktem jest (choć w sumie kto zwraca na to większą uwagę), że rewelacyjna muzyka Morricone została nominowana do Złotej Maliny. Cóż, był to okres, w którym nawet najlepsi dostawali takie nominacje (Kubrick - "Lśnienie", De Palma - "Człowiek z blizną"). Muzyka idealnie potęguje klimat filmu. Ja sam po obejrzeniu pomyślałbym, że stworzył ją reżyser, który tworzył przecież niesamowite ścieżki do swoich wcześniejszych filmów. Jednak napisy początkowe odwiodły mnie od tego pomysłu.
W trzech słowach - Najlepszy Film Carpentera.