Z jednej strony dobre wykonanie (bla bla) a z drugie film podniesiony do rangi arcydzieła. Nazwać arcydziełem i wypromować w ten sposób postawę zdrady itp? Nie mogę tego wysoko ocenić przez tą treść która notabene została przedstawiona jako dobra i rób tak dalej. Poza tym wyczuwam strasznie dużo wątków z Pożegnania z Afryką : p
Clint jest mistrzem.....
No i dokladnie nie chodzi tu o ocenę tej kobiety. Przecież ostatecznie postąpiła uczciwie pozostając ze swoja rodziną. Nie każdy komu zdażyło się zdradzić jest złym człowiekiem...
Chodzi o hollywoodzki patos tego filmu i przez to jest nieco naiwny, przesycony. Ocenę kobiety zostawmy, widziało się dużo gorsze (etycznie) filmy. Nie uogólniam do "każdego", postawa mi się nie podoba. I te (wyżej wymienione) związki z klasykiem - Pożegnanie z Afryką.
Ale bzdury piszesz. Widać, że mało w życiu widziałeś i przeżyłeś skoro nawet w niewielkim stopniu nie jesteś w stanie zrozumieć tej historii i jej piękna...
Tak naprawdę kobieta zdradziła jedynie własną siebie, dawno temu, wyrzekając się marzeń.
Ale zobaczcie, jakie jest zderzenie dwóch różnych postaw w tym filmie - osoby, wolnej, wyrzekającej się zobowiązań i osoby, która nie wyobraża sobie życia bez rodziny. Bardzo ważny jest w tym filmie ich dialog, kiedy siedzą przy stole i opowiadają o swoim życiu. Jest to zestawienie poglądów dwóch różnych osób, którzy z różnych stron patrzą na świat i mają różne priorytety. I tak naprawdę każdy ma swoje racje.
A poza tym uwielbiam Eastwooda xD