Nie wiem czy można nazwać ją ulubioną ale jest na pewno najpiękniejszą sceną jak dla mnie nawet w historii kina.Nic lepszego chyba nie widziałem.Scena w samochodzie w deszczu.
http://www.youtube.com/watch?v=Ye8G8cqu27U
Rozwala mnie doszczętnie,nie sposób pozostać obojętnym.Zdjęcia,gra aktorska,muzyka-coś genialnego.
i tak jakoś Kofta mi się nasunął nie wiedzieć czemu:
Parasol nie chroni od łez

Parasol nie chroni od łez
Tak dobrze bez niego jest
Bo lepiej nie wiedzieć
Co spływa mi z rzęs
Czy łzy
Czy deszcz
Czy łzy
Czy deszcz
Parasol nie chroni od łez

Kiedy mówiłeś
Żegnaj
Byłam na pewno
Blada
Trochę zdziwiona
Biedna
Wtedy zaczęło padać
Chciałeś pożyczyć
Mi parasol
Tak jak robiłeś
Nie raz
Nie dwa
A ja nie wzięłam
Nie wiesz dlaczego?
Nie był potrzebny
Mi tego dnia

Parasol nie chroni od łez
Tak dobrze bez niego jest
Bo lepiej nie wiedzieć
Co spływa mi z rzęs
Czy łzy
Czy deszcz
Czy łzy
Czy deszcz
Parasol nie chroni od łez

Kiedy od ciebie
Biegłam
Chmura na miasto
Spadła
Biegłam zmoknięta
Biedna
W czystą ulewę nagłą
I nie musiałam
Unikać ludzi
Pouciekali
Wszyscy
Do bram
Biegłam przez miasto
Bez parasola
Nie był potrzebny
Mi tego dnia

Parasol nie chroni od łez
Tak dobrze bez niego jest
Bo lepiej nie wiedzieć
Co spływa mi z rzęs
Czy łzy
Czy deszcz
Czy łzy
Czy deszcz
Parasol nie chroni od łez

Ta scena też jest moją ulubiona:) jest tak genialnie zagrana że aż serce pęka gdy się to ogląda !!

meryl rozchylająca szlafroczek i wystawiająca ciało na porywy wiatru - bardzo symboliczne.

Zawieszanie łańcuszka na lusterku w samochodzie....

Tak. To na łańcuszku zaczęłam ryczeć i nie skończyłam aż do napisów.
Zresztą, film genialny - ponadczasowy.