Zakończenie trochę mnie zaskoczyło - takie jakby urwanie akcji, która się nie zakończyła.
Myślę, że chłopcy pozostawieni sami sobie podczas swej dalszej drogi po prostu natrafią na jakąś minę. Nie sądzę, żeby ta historia kończyła się dobrze.
Mi się wydaje, że otwartość zakończenia zamyka domysły i jednocześnie reżyser uniknął happy-endu, które w moim odczuciu mogłoby zdezorganizować narrację.
Nie sądze, aby reżyser sugerowałby jakąs minę. Gdyby tak miało być to chłopcy nie przeszliby przez ten drut kolczasty - czyli chyba granicę z Irakiem.
Myślę, ze to kompozycja otwarta, jak napisał is86, ale pozostawiająca domysły widzom (jak to kompozycja otwarta ;) ), nie mniej jednak o wydzwięku pozytywno - negatywnym. Może i chłopcom udało się dotrzeć do osady w Iraku, ale niekoniecznie to też musi coś zmienic. Jeśli nie zajdzie żadna poważna zmiana dzieci nadal będą narażone na takie problemy i na ryzyko potencjalnego wejścia na minę.
Swoją drogą to zakończenie - choć może trochę zbyt mało sugestywne - uważam generalnie za udane. Jednak reżyser jakby zapomniał dać tu choćby najmniejszej wskazówki do odczytania tej sceny. Ja ją odebrałem tak jak napisałem wyżej ;).
Bardzo dobry film. Moje drugie spotkanie z Ghobadim (po Gdyby żółwie mogły...) i zdecydowanie podoba mi się twórczość tego reżysera.