PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=108123}

Czekając na Joe

Touching the Void
7,8 27 154
oceny
7,8 10 1 27154
7,5 10
ocen krytyków
Czekając na Joe
powrót do forum filmu Czekając na Joe

Obejrzałem kilka lat temu.. dałem 8... teraz dopiero zrozumiałem co w tym filmie jest tak niezwykłe i poruszające.

Ten film bardzo dokładnie obrazuje wszystkie uczucia, emocje i przeżycia bohaterów... a zwłaszcza Joe.

Widać je zresztą w oczach prawdziwego Joe. I to jest największa wartość tego filmu... czułem się jakbym siedział w jego głowie po prostu...
Nie te szczeliny, lodowce i góry było najcenniejszym co wydobył autor filmu - tylko właśnie te kolejne stany emocjonalne i refleksje bohatera.
To jedyny tak realny jaki znam dokument "dotknięcia pustki". Zetknięcia się ze śmiercią i mierzenia się z nią... nie jeden a kilkanaście razy pod rząd.

A ja sam kiedyś spadłem w naszych tatrach... przewróciłem się na śniegu i lodzie i koziołkowałem kawał drogi po stromym zboczy w dół doliny...jako zwyczajny pieszy turysta. Moze sie to zdarzyć nam wszystkim i nie trzeba mieć takiego zamiłowania do adrenaliny jak bohaterowie.

Nie wspinałem się jak oni. Ale lecąc w dół myślałem o bardzo podobnych rzeczach co Joe.

Najpierw próbowałem się zatrzymać i byłem przerażony... czułem panikę... potem zdałem sobie sprawę, że nie zatrzymam się i próbowałem łagodzić skutki koziołkowania (próbowałem robić pady które znałem z judo)... nie bałem się już.. nie myślałem o śmierci... o tym co jest dalej... nie myślałem też o bliskich... po prostu walczyłem o przetrwanie. W pewnym momencie mocno uderzyłem się w głowę o kamień (potem się okazało, że miałem pękniętą czaszkę)... po tym uderzeniu straciłem nadzieję (Joe tracił ją kilka razy)...i dodałem sobie otuchy myśląc, że jeszcze jedno takie uderzenie w głowę i zgaśnie światło i skończy się to wszystko (trochę jak Joe, który nie zawiązał supła na linie w lodowej jaskini w razie czego licząc na szybką śmierć spadając z góry na lód)... i już chciałem, żeby to się stało...ale się nie bałem... nie miałem na to czasu, który miał Joe... spadłem na dno doliny.. i później pamiętam już tylko jak zakrwawiony próbowałem wstać ale nogi miałem jak z waty... a później przyleciał śmigłowiec i zabrali mnie do szpitala... byłem pewien, że nie będę mógł chodzić...bałem się tego najbardziej w śmigłowcu... pamiętam wielką moc z jaką podniósł mnie do góry... potem było mi wszystko jedno... nawet nie miałem siły martwić się tym, że pewnie czeka mnie jakaś koszmarna rehabilitacja... a potem okazało się, że jedyny poważny uraz to była ta pęknięta czaszka... nic więcej mi się nie stało...

Ale czułem, że dotknąłem pustki.

Dlatego również z uwagi na własne przeżycia, wierzę, że to co mówili bohaterowie było zgodne z tym co rzeczywiście przeżywali... i do tego jeszcze ich wyrzuty sumienia... konieczność podjęcia decyzji, odcięcia liny etc. to dodatkowo komplikowało tą sytuację..

Pod koniec Joe słyszy Boney M... w piosence pojawiają się słowa "show me emotion..." Joe z tego co opowiadał o sobie, był takim typowym "twardzielem". Już po upadku, płacząc w jaskini obwiniał się za to, że jest taki "miękki".
Ta cała "przygoda" sprawiła, że... pokazał trudne dla siebie emocje, których zapewne wcześniej dawno, dawno nie przeżywał.
Muzyczny podkład jego podświadomości nie był chyba dziełem przypadku.

I przesłanie filmu... mimo dotknięcia pustki i świadomości śmierci itd. - bardzo krzepiące.

Szczególnie to co mówi Joe o podejmowaniu decyzji... musisz podejmować decyzje... dobre lub złe... to nie ma większego znaczenia... ale jeśli tego nie zrobisz, już po Tobie.

ocenił(a) film na 9
aa2xa

Można wiedzieć na jaki szczyt wchodziłeś i jakim szlakiem ?

ocenił(a) film na 10
returner

Czarny szlak ze świnickiej przełęczy do Czerwonych Stawków.

ocenił(a) film na 8
aa2xa

Powinni nakręcić o Tobie film - ,,Czekając na Joe 2 "

ocenił(a) film na 10
maniekwaw

Ach Ty śmieszku Ty... ja niestety nie mam na imię Joe.

Ale możesz zagrać rolę mojego kumpla, który na to wszystko patrzył z góry i był pewien, że już po mnie.

ocenił(a) film na 9
aa2xa

niesamowite miałeś przeżycia, i dzięki, że się podzieliłeś, ja uwielbiam ten film, bo pokazuje jak człowiek potrafi się wydostać z tak beznadziejnej sytuacji, rozkminione jest to w detalach, podziwiam takich ludzi, bo sama chyba aż takiej woli walki nie mam,
jeśli chodzi o piosenkę BoneyM to tekst brzmi "show me your motion" (dosł. pokaż mi swój ruch), Joe słyszy tą muzykę w głowie pod koniec swojej drogi kiedy nie ma już sił się dalej poruszać, myślę, że wewnętrzny głos, który tyle go dopingował do walki, szepcze mu to zdanie do ucha, a że jest to refren znanego przeboju muzyka też się przyplątała - to moja teoria

ocenił(a) film na 10
ika_17

Akurat teraz mam kolejne ciężkie przejścia... tym razem to "tylko" zerwane ścięgno achillesa w mega newralgicznym momencie kariery zawodowej ;p
Szczerze mówiąc znowu czuję się jak bohater tego filmu w najgorszych momentach.
Ale dzięki za komentarz... może sobie jeszcze raz ten film obejrzę, żeby chociaż trochę odzyskać spokój.

A co do tekstu piosenki masz rację... Twoja interpretacja wydaje się być dużo bardziej trafna!

ocenił(a) film na 3
aa2xa

Chłopie nie wiem jak Ty ale dla mnie ludzie którzy szli albo idą w 7 lub 8 tysięczniki to zdają sobie sprawę z zagrożenia. jeśli jest inaczej to mają nie pokolei w głowie i tyle nie wszystko za cenę życia tym bardziej że organizm wcześniej wysyła sygnały.

ocenił(a) film na 10
Fabian_Tokarz

Pewnie, ze zdają sobie sprawę... albo nie zdają i wtedy są naprawdę wariatami jak piszesz.

Ale co chcesz powiedzieć przez to?

aa2xa

Miałem podobną historię jak na Gerlachu skręciłem nogę w kolanie i nie było nikogo, n i k o g o by mi w jakikolwiek sposób pomógł, na tyłku pokonywałem drogę łatwiejszą, a elementy wspinaczki o dziwo szły mi ciut lepiej, ale szedłem niesamowicie wolno i potem zastała mnie przeraźliwa i mroźna noc. W nocy starałem się nie zasnąć tylko poruszać chociaż o kroczek w dół co jakiś czas i byłem bardzo mocno wyziębiony, 2 dni spędziłem absolutnie odcięty. Co prawda spotykałem ludzi i niektórzy dawali mi albo dobre rady albo np. lek przeciwbólowy, ktoś mi dał jakiś kijek, a ktoś inny powiedział, że powiadomi kogoś tam, nikt nie dzwonił po ratownictwo, a ja też nie chciałem [w sumie nie wiem czemu]. Ręce miałem skostniałe nie całkiem nawet od wyziębienia co od potwornego zmęczenia ciągłego podciągania się i utrzymywania ciężaru ciała. Były takie momenty gdy na łatwym terenie mogłem iść i nagle nawet przenosiłem ciężar ciała na chorą nogę, bolało, ale im dłużej szedłem na sztywnej nodze tym bardziej to "rozchodziłem", ale potem płaciłem cenę potwornego bólu. W nocy leciały mi łzy z bezsilności, bólu, samotności i poczucia, że umrę [:D], ale tak naprawdę nie sądziłem, że stracę życie, tylko, że w końcu będę musiał prosić kogoś o telefon do ratownictwa, a strasznie tego nie chciałem. Pewnie wcześniej bym po prostu umarł niż się na to zdobył. Nie będę zanudzał ludzi całą historią, ostatecznie jak się domyślacie przeżyłem i nawet nie straciłem miłości do gór. Mimo wszystko oglądając ten film nie odnosiłem się do swojej historii bo to nie ten kaliber. To tak jakby ktoś opowiadał, że przeżył wojnę i był ciężko ranny, a kuzyn by przerwał i powiedział, że zna ten ból bo kiedyś składał meble z IKEI i były źle spasowane i na dodatek uderzył się mocno w piszczel i do dzisiaj ma bliznę.

ocenił(a) film na 10
Kapiszczur

Ja myślę, że to jest właśnie podobny kaliber - Twoja czy moja historia i Joe. I tu i tu są góry - i tu i tu chyba niewiele brakowało do śmierci.
Dla mnie piszesz trochę jakby ktoś szczycił tym, że został ranny pod Stalingradem i jest z tego powodu lepszy, niż ktoś kto był ranny w mało zapamiętanej bitwie na froncie wschodnim, na której również ginęli prawdziwi ludzie.

No więc według mnie historia Joe różni się od naszych tylko lepszą medialnością i drogimi dekoracjami - większe wysokości, lodowiec etc.
Ale emocje były zapewne podobnie mocne i intensywne.

Sam fakt, że w takiej sytuacji nie wezwałeś pomocy jest bardzo zaskakujący i też świadczy o tym, że coś się rozgrywało jeszcze w tej historii. Jakaś walka z samym sobą. Niechęć do przyznania się do porażki czy własnej słabości. Też by z tego można zrobić dobry film, jakby się za to zabrał jakiś dobry reżyser!

aa2xa

Może przesadziłem, że nie ma co porównywać. U mnie to był wstyd, widziałem ludzi w starszym wieku wchodzących na górę, nawet młodziaków po kilkanaście lat skaczących jak kozice i nie umiałem się przemóc by wezwać helikopter... helikopter, nawet teraz to brzmi dla mnie niedorzecznie. Ktoś napisałby zaraz artykuł o nieodpowiedzialnym i głupim turyście, który przeliczył się z siłami czy założył nie wiem nieprofesjonalne majtki :") Nie chciałem być jedną z tych historii, które opowiada się za czyimiś plecami. Noga mnie bolała i wezwałem helikopter. W sumie przeszedłem dosyć skomplikowane zabiegi, ale nikt by o to nie pytał. Najbardziej szokujący jest moment w którym nagle przestrzeń, trudność poruszania się w terenie, odległość od "pomocy" i bycie na własną rękę przytłacza i człowiek czuje się tak jakby był naprawdę na księżycu. U mnie to była głupota, że nie wezwałem pomocy, ale zastanawiam się jak wiele osób ginie w górach bo do końca myślą, że dadzą radę i nie ma sensu się wydurniać.

ocenił(a) film na 9
aa2xa

Pod koniec Joe słyszy Boney M... w piosence pojawiają się słowa "show me emotion...", wszystko fajnie mordeczko tylko, że tam jest "Show me a motion" czyli w dosłownym tłumaczeniu: "pokaż mi ruch" albo w wolnym tłumaczeniu: "poruszaj się dla mnie" co w sytuacji bohatera ma sens, mózg wysłał mu sygnał w postaci piosenki Boney M aby się poruszał bo inaczej umrze z wyziębienia. Chciałeś / chciałaś zabłysnąć ale nie wyszło :p tak to jest jak się słabo zna angielski i słyszy się to co chce się usłyszeć a nie to co w rzeczywistości jest w piosence. Zgadzam się natomiast z tym co napisałeś/aś w pierwszej części wypowiedzi o emocjach przeżywanych przez bohatera oraz stawianiu czoła śmierci... kilkukrotnie. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 10
magneto2k4

hehe jasne - nie zmienia to faktu, że show me a motion też ma sens i nie jest przypadkowe. I nie wiem też czy w tej piosence nie jest to taka gra słów. Show me a motion brzmi w wymowie prawie identycznie jak show me emotion ;-)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones