... bo to ze De Niro raz zagral w Ojcu chrzestnym, Wściekłym byku czy Przebudzeniu nie czyni go wielkim aktorem. Ma lekką rękę do wybierania słabych ról. Jakoś trzeba zarabiać.
Chodzi mi ogólnie o otrząśnięcie ludzi z ciemnoty, wiary w nadprzyrodzone moce. Ludzie lubią wierzyć w cokolwiek czym dadzą się sami siebie oszukać. Ten film jest dobry w tym tylko znaczniu, że pragnie odsunąć ludzkość od wiary w cuda, przetrzepać dupę wszelkim oszutom sycących się ludzką naiwnością.
Błędem tego filmu jest to, że ukazaje te kilka procent wiary, a wiara, jak wiadomo, czyni cuda i całe udawadnianie oparte na nauce idzie w gwizdek. Po pierwsze, wątpliwości co do tego co robi u doktor Mathenson, przyciśniętej przez stan w jakis znajduje się jej syn. Po drugie, cały finał filmu (SPOILER). Może mi ktoś wyjaśnić czy Tom Buckley był mocami nadprzyrodzonymi obdarowany? Śledził oszutów bo sam był dowodem na istnienie sił nadprzyrodzonych? Czy ktoś ze mnie debila robi takim finałem? Po co to to?