Pierwszy epizod słabiutki - zazwyczaj go przewijam jeśli tylko mam taką możliwość. Na szczęście potem jest już tylko lepiej. Drugi dobry - nie rozumiem dlaczego większość miesza go z błotem na równi z pierwszym. A później dwa małe arcydziełka. Rodriguez i Tarantino u progu wielkiej sławy (Quentin jakoby bliżej...) Do tego łącząca wszystkie historie w całość, świetna, trochę przerysowana rola Tima Rotha.
Ogólnie film posiada niepowtarzalny klimat, obok którego nie przechodzi się obojętnie - albo sie go wielbi albo nienawidzi. Ja zdecydowanie należę do tej pierwszej grupy. Tylko ten okropny pierwszy pokój...
Zgadzam się w 100% - i dałem "tylko" 8, ze względu na room numer 1. Słaby.
p.s.
A gdzieś słyszałem, że miało być nawet 5 pokoi.
"albo sie go wielbi albo nienawidzi"
Czy ja wiem? Nie wielbię go, ani nie nienawidzę. Film niezły, nic specjalnego. Dwa pierwsze pokoje można by wyciąć z filmu. 6/10 i gdyby nie ostatni pokój byłoby 5/10.
ja nie lubię drugiego pokoju, jest najnudniejszy, może nie lubię takich "podróbek Ojca Chrzestnego" jak Siegfried (niemieckie imię u postaci wyglądającej na amerykańskiego Włocha?!), choć jego niewątpliwą zaletą jest katalog bogatych słów na określenie męskiego organu.
Pierwszy pokój, mimo "wielkiej gwiazdy" Madonny jest też słaby, choć jeśli ktoś lubi takie perwersyjne klimaty...
Najlepszy jest dla mnie czwarty, a kolejny trzeci. Nakręcili je odpowiednio Tarantino i Rodriguez. Nazwisk autorów dwóch pierwszych bez zerknięcia na okładkę lub do sieci nikt zazwyczaj nie pamięta:-)