w amerykańskim stylu, sporej dawki cytatów z Biblii, powtarzania co 5 minut "Jezus cię kocha" itp. itd. Ale tak się złożyło [taki widocznie Bóg miał plan dla mnie :-) ], że obejrzałem ten film tuż po "11 minutach" Skolimowskiego i muszę powiedzieć, że Skolimowski przegrywa z tą prostą amerykańską produkcją bezapelacyjnie.
Oba filmy oparte są na podobnym pomyśle (losy kilkunastu osób splatają się w finale), tyle tylko że film Skolimowskiego jest kompletnie pustą wydmuszką, formalną grą, a tutaj przynajmniej twórcom o coś chodzi. W dodatku również pod względem samej roboty filmowej (montaż, aktorstwo itp.) wcale Skolimowskiemu nie ustępują.
I teraz taka refleksja. Niektórzy twierdzą, że żyjemy w kraju niebywale nasyconym religią w sferze publicznej. To proszę mi teraz wytłumaczyć, jak to się dzieje, że taki gniot Skolimowskiego jest recenzowany w każdym piśmie, był polskim kandydatem do Oscara, a całkiem przyzwoity film religijny gdzieś tam wegetuje na marginesie.
Wyjaśnię Ci to prosto. Po pierwsze ten film jest tworzony przez Protestantów :) więc rozumiesz czemu np. Katolickie media go nie polecają. A media liberalne w Polsce są Ateistyczne ( nawet jeśli ów redaktor ten czy inny wierzy, to przemilcza swoją wiarę ) Takim sposobem takie filmy nie są recenzowane. A jest ich sporo, zobacz sobie na Polskie kino i poszukaj tam Wiary, nawet jak jest to zazwyczaj ukazywana w złym świetle. Jedyne filmy Polskie o Wierze które były akceptowane i lubiane to o JPII i siostrze Faustynie. Ale takie serio o wierze są po prostu rzadkością. Kieślowski starał się przemycać Wiarę w swoich filmach. Gdzie dostawał po głowie od wierzących że są to filmy nazbyt Ateistyczne a od Ateistów że są nazbyt religijne :) Taki paradoks Polskiego kina.
Wszystko rozumiem prócz tych Wielkich Liter. Dlaczego Protestantów, Katolickie, Ateistyczne, Polskie, Wiary...?
A jeśli chodzi o meritum, to o filmie akurat dowiedziałem się kanałami katolickimi (prywatnymi).
I jeszcze jedno: w Polsce jest mniej liberalnych mediów niż katolickich czy protestanckich. Chyba że ktoś nie wie, co znaczy słowo "liberalny" (po polsku, bo angielskie "liberal" to coś zupełnie innego).