Melancholijny, trudny, retrospektywny, pełen emocji obraz relacji międzyludzkich. Zwizualizowany bardzo lirycznie z wyrazistym i dobrze dopasowanym tłem muzycznym.
Wart moim zdaniem polecenia.
a ja nie rozumiem o co chodziło w filmie :/ czy Ricky wiedział że Pascal nie żyje? kim był sobowór?myślałem że blźniakiem... i czemu przyjechał ten sobowtór do matki RIckyego???
Też najbliższa jestem wersji,że bliźniakiem, bo założenie że Ricky podczas wizyty w Szwajcarii(prawdopodobnie w miasteczku z którego Pascal pochodził) po prostu znalazł jego sobowtóra byłoby dość absurdalne. Do matki przyjechał szukając Rickyego, który wrócił się nią opiekować.
Moim zdaniem wiedział o śmierci, świadczy o tym duch dziewczynki, która śpiewała coś w rodzaju pieśni pożegnalnej i fakt że montaż sugerował, że ten ukazany fragment śmierci jest opowiadaniem Rickyego skierowanym do Ueli.
Ale otwarta konstrukcja pozwala na własne interpretacje.... właśnie w tym i w doskonale zastosowanym montażu retrospektywnym tkwi cały urok filmu.
ostatnio gadałem z koleżankami o tym filmie i stwierdziliśmy że on wcale nie umarł, tylko miał ten wypadek, i po nim amnezję [głupi motyw filmowy no ale cóż], więc wrócił do Szwajcarii [do rodziny, by się leczyć itp]. Ricky nie może się z tym niestety pogodzić, stąd jego podróż
tylko kim jest babka ze sklepu ze starociami w Szwajcarii?
Ciekawa i również prawdopodobna interpretacja:-)
Chodzi o siostrę Ueli ? Nie przypominam sobie innej babki. Skoro pochodził stamtąd to jak najbardziej jego siostra mogła tam mieszkać.
mogłoby tak być, ale... oglądałam to na w n-film i wg opisu filmu Pascal nie żyje:
" Chińczyk Ricky i Szwajcar Pascal opuścili rodzinne strony i obecnie mieszkają w Hongkongu. Między samotnymi mężczyznami rodzi się romans. Obaj jednak mają wątpliwości, czy uczucie, które ich łączy nie jest jedynie pochodną wyobcowania i lęku. Kiedy Pascal GINIE W WYPADKU, Ricky podejmuje śmiałą decyzję - wyjeżdża do Szwajcarii, by poznać losy zmarłego ukochanego. Nieoczekiwanie na miejscu spotyka sobowtóra Pascala."
tak, też tak myślę, to najbardziej prawdopodobne; aczkolwiek interpretacja i inspiracja reżysera by wskazywała, że jednak chodzi o śmierć ... i odrodzenie, więc jednak Ueli jest jakby nowym wcieleniem Pascala; innymi słowy chyba nie chodzi o logikę :)
Wiem że dawno była ta wypowiedź, ale jakoś tak mam chęć tu napisać.
Wg mnie on umarł. Wiem, że to może zabrzmieć absurdalnie ale dobrze to pokazuje scena w ich pokoju, gdy Pascal próbuje obudzić Rickiego ale widzimy że on w ogóle nie reaguje, podejrzewam że już wtedy Pascal był duchem, potem dostrzega ptaka. I tu trzeba przypomnieć sobie wypowiedź Rickiego, który mówił że po śmierci dusza człowieka zmienia się w ptaka lub ćmę by się pożegnać.
Ale. Jest też i jedna rzecz która w tym właśnie mi nie odpowiada, bo jeśli przyjąć że ptak i duch to Pascal to dokonało się niejako rozdwojenie duszy.. i z tym mam problem.
Oni wg mnie są do siebie podobni. W życiu bym ich nie pomyliła, ale ja jestem Europejką i ja Europejczyka nie pomylę, natomiast z Azjatami mogłabym mieć problem i myślę że działa to też w drugą stronę, dlatego Rickiemu wydał się on taki podobny.
Kolejno, ten pusty dom. To chyba dom rodziny Pascala, a jest przecież opuszczony.
Piękny film, tak w ogóle.
Dużym ciężarem było dla mnie to, że cały film opowiada o odchodzeniu, sam wręcz jest odchodzeniem. Potencjalnie pozytywne sceny działają jak sól na świeżą ranę poprzednich obrazów. Film o życiu pełnią, o realizacji i stawaniu ponad. Jest przygniatający.
W życiu zdarza się też "odchodzenie"......mimo to myślę, że film wypadł nie tylko realistycznie, ale darowano nam nadmiernego dramatyzmu, którym tak przesycone są wszystkie produkcje made in USA-miła odmiana. Ten obraz jest jak powolne godzenie się z każdym kolejnym dniem, który przynosi życie. Ale bynajmniej nie o przyjmowaniu wszystkiego bez walki.....
no film rzeczywiście niezwykły i dość trudny. jak dla mnie zbyt wiele niedopowiedzeń, które powodują mętlik w głowie. ale polecam, bo lirycznie, spokojnie i nastrojowo....