Ani to film historyczny, ani dramat. Zamiast spójnej opowieści opartej na logicznym ciągu zdarzeń, mamy jakieś pretensjonalne sceny, w których zwykle nie wiadomo, o co chodzi, aktorzy wypowiadają jakieś sztuczne, udziwnione kwestie, pojawiają się jakieś postacie, które nie bardzo wiadomo, kim są, i wykonują jakieś czynności, które ciężko zinterpretować. Jakieś oderwane wątki wprowadzone trudno powiedzieć w jakim celu (guma?).
Bez przeczytania opisów filmu trudno w ogóle się zorientować, o co w ogóle w tym filmie chodziło w warstwie fabularnej. Właściwie w ogóle nie umiem powiedzieć, o co temu filmowi chodzi, co on chciał nam powiedzieć.
Scenariusz jakby odzwierciedlał czyjeś sny - a te, jak wiadomo, mają sens tylko w obrębie psychiki śniącego. No i interesują w zasadzie tylko jego.
Na plus zdjęcia, niejednokrotnie bardzo ładne, i rola Bonaszewskiego.
"O co temu filmowi chodzilo?" - Jak ktos kto sklecić zdania nie potrafi bierze się za pisanie o czymś czego nie rozumie?
Kochaneczku, krytykujesz, ale sam nie wiesz co i wyszło nieudolnie. W tym zdaniu nie ma (nie byłoby, bo cytat nieścisły) zupełnie nic złego, to po pierwsze. Nie zorientowałeś się po stylu, że nie masz do czynienia z półanalfabetą? Po drugie, skoro sam wytykasz, to rób to przynajmniej z poprawnym użyciem języka, jak w Twoim wypadku przecinków. A po trzecie - jeśli masz coś do powiedzenia na temat filmu, a nie wszedłeś hejtować czegoś, czego sam do końca nie pojmujesz, to słucham argumentów. Wyłóż mi, abym zrozumiał to, czego nie zrozumiałem, ukaż ogrom mej ignorancji.
Ogrom Twej ignorancji polega (w skrócie) na tym, że ktoś (twórca) poświęcił mnóstwo czasu na to by powstało dzieło sztuki, a Tobie nie chce się pięciu minut poświęcić na napisanie sensownej krytyki.
Brak spójności, oniryczność, niedopowiedzenie i niejednoznaczność to zalety tego filmu.
O filmach Lychna też byś takie "'mądrości" napisał?
Chcesz jednoznaczności i spójności to polecam Disneya.
Swoją drogą to wyjątkowo ciekawe, że wymagasz od filmu żeby się do Ciebie dostosował,
a sam piszesz w sposób alternatywny wobec polskiej gramatyki.
Czyli (najprościej jak się da) krytykujesz nieudolność filmu nieudolnym językiem.
Tak nieudolnym, że trzeba mocno się domyślać o co Ci chodzi.