Nie dajcie się zwieść wysokiej ocenie jak i licznym przychylnym komentarzom na temat tego filmu. Film jest bardzo emo i bardzo progejowski. Realista twardo stąpający po ziemi nie znajdzie nic ciekawego w zachowaniu głównych bohaterów. Każda postać w tym filmie zachowuje się dziwacznie i infantylnie. Wątek miłosny jak i zachowanie głównych bohaterów (ojciec, kochanek, syn, francuzka) są żenujące. Nie znalazłem żadnej pozytywnej wartości w tym filmie i strasznie się wynudziłem. Nie polecam nikomu tego filmu!
Jedyny plus filmu to Jack (Arthur) Russel.
Ludzie, których drażnią zachowania homoseksualne (tzw. homofoby) nie mają już prawa bytu wśród widowni współczesnych filmów obyczajowych.Myślę, że jedynym rozwiązaniem dla Ciebie będzie cofnięcie się o kilka dekad w kinematografii, może tam znajdziesz coś dla siebie. :) Ewentualnie możesz zakatować je jeszcze kilkoma seansami Janów Pawłów i Pasji.
Bardzo "emo" czyli według Ciebie smutny i pełen takich też emocji? Zachęciłeś mnie do seansu!
A dlaczego wątki są żenujące? Przez co to się objawia?
Ok więc będą SPOJLERY!!
Nie będę rozwodzić się nad tym czy każdy homoseksualista jest dobry czy zły, ale jako wolny człowiek tak samo jak i ty bubble... mam prawo uważać, iż homoseksualizm jest zły jako zjawisko domagające się swoich specjalnych praw w życiu rodzinnym i społecznym. Jako człowiek wierzący nie toleruję homoseksualistów czynnych, a jak najbardziej darzę szacunkiem homoseksualistów biernych. Ta moja nietolerancja to nie jest fobia (czyt. tzw. homofobia) czyli słowo rozumiane jako strach przed czymś. Toleruje i miłuje geja jak każdego człowieka ale neguje jego czyn. Pewnie i tak larum się podniesie, że to i tak nietolerancja ale w tym filmie ukazana jest również nietolerancja w stosunku do chrześcijaństwa, otóż występują one w scenach takich jak:
1. Prześmiewcza zmiana Ewangelii napisana przez ojca głównego bohatera, gdzie ukazuje w niej inną śmierć Jezusa Chrystusa uzasadniając pogardliwie, że szczęśliwsze zakończenie dla Jezusa byłoby jeśli umarłby ze starości.
2. Dialog ojca z synem, gdzie syn w rozmowie powołuje się na Jezusa Chrystusa, a ojciec jego strofuje odpowiadając tylko mi bez tutaj takich ...dlaczego zatem dzisiejsza popkultura gejowska oburza się o wszech-nietolerancję w stosunku do ich środowiska, jeśli w takich dialogach sami nie są nietolerancyjni w stosunku do chrześcijan.
3. Można także wspomnieć, iż w filmie ukazany jest ksiądz, który oczywiście jest gejem.
Co jest żenujące?
Przytoczę inny dialog z filmu, który w zamyśle miał być śmieszny, gdzie młody kochanek ojca (ukazany jako stereotypowy zniewieściały gej) twierdzi, iż "...każdy mężczyzna zrozumiał by bardziej geja, jeśli by się z nim przespał?!"
Żenujące jest również zachowanie każdego z bohaterów w tym filmie co pokrótce opisze:
Staruszek po śmierci żony (44 lata małżeństwa) postanawia być transparentnym gejem. Szuka młodszego partnera geja na disco. Znajduje infantylnego młodszego kochanka, który go zdradza. Mimo, że dowiaduje się, że ma 4 stadium raka nie ma w nim powagi, ani zadumy nad życiem. Staruszek szaleje, imprezuje, prowadzi zbereźne rozmowy, a jego największym zmartwieniem jest to, żeby jego wrażliwy kochanek nie dowiedział się jak bardzo jest chory. Niestety takie ukazanie zachowania starszego człowieka jest odrealnieniem od tego co czuje i jak się zachowuje myślący człowiek w obliczu śmierci. Takie przedstawienie tej postaci, także uwłacza starszym ludziom. Oprócz tego starszy pan przyznaje się do swojej niedojrzałości w rozmowie z synem przyznając, że był złym ojcem (dialog z synem, o tym jak syn ma żal do ojca, że go w ogóle nie wychowywał oraz oznajmienie bez skruchy przez ojca, iż ten po prostu wstydził się trzymać syna za rękę jak był dzieckiem).
Matka przedstawiona jest jako rozchwiana emocjonalnie, niezrównoważona frustratka, która kompletnie nie radzi sobie z wychowaniem syna, który jej nie szanuje i nie potrafi zaufać (scena jak matka każe dziecku prowadzić samochód, krzyczeć w pokoju; zabawy w strzelanie z pistoletu (z palca) na niby w syna, niezrozumiałe zachowanie matki w muzeum oraz wymowna scena gdy matka kłamie przy dziecku zawstydzając je).
Ojciec głównej bohaterki ukazany jest w inscenizowanej scenie telefonicznej jako ktoś, kto wydzwania do córki, usiłując jej, a nie matce zwierzać się z faktu, iż chce się zabić.
I w końcu wątek miłosny głównych bohaterów. Jaka dojrzała kobieta nawiązuje znajomość z mężczyzną udając niemowę. Po infantylnych, pozbawionych sensu dialogach wielka miłość zaczyna się oczywiście od seksu. Dialogi jak i zachowania między parą są jak sinusoida. Bohaterowie najpierw użalają się nad sobą, potem radują. W następnej scenie mówią, że ich związek nie ma sensu by po chwili rozpłakać się i uprawiać seks. Płaczą z niewiadomego powodu, a potem się cieszą i mówią jak są zakochani. Zrywają ze sobą, a potem bohater sztampowo wyrusza do ukochanej by ją odnaleźć. Jednak oglądając film nie odczuwa się wielkiej miłości między parą, nie ma iskry lub tego czegoś w tym wątku, bardziej chodzi o pożądanie. Główny bohater ukazany jest jako gość, który woli przelewać swoje frustrację rozmawiając z psem lub rysując malunki, niż rozmawiając z przyjaciółmi. Główna bohaterka ukazana jest jako ekscentryczna artystka. Postać jej jest najbardziej nieciekawa, a jej kreacja jej jak i głównego bohatera przedstawiona jest podobnie jako niby "miłość" dwójki niedojrzałych, nieradzących sobie z życiem dużych dzieci.
Nie sympatyzowałem i nie utożsamiałem się z żadną postacią z tego filmu... po prostu ciężko chcieć takiego przyjaciela,-ółkę, partnera,-kę, ojca, matkę w prawdziwym życiu.
Po za tym film ma dłużyzny i jest naprawdę momentami nudny. Każdy ma prawo lubieć co innego ale dla mnie ten film jest bezwartościowy, bo nie niesie ze sobą żadnych wartości. Jeśli miał uczyć tolerancji do homoseksualizmu to twórca sam sobie strzelił w stopę ukazując to środowisko jako jw wspomniane nietolerancyjne, niedojrzałe i infantylne.
Pozdrawiam ciebie bubble! Po seansie możesz mieć inne zdanie, które będzie hołdowało twoim przekonaniom i twojej wrażliwości. Niestety jest to nie moja bajka.
Niektórym chrześcijanom (w szczególności katolikom) wydaje się, że mają jakieś specjalne prawa i mogą narzucać swoje poglądy zwykłym ludziom, którzy mają ważniejsze sprawy na głowie niż cudze widzimisię... Nie chcesz małżeństw homoseksualnych to zawieraj heteroseksualne, nie chcesz aborcji to jej nie rób, chcesz świętować i nie robić zakupów to świętuj i ich nie rób, niby proste a jednak dla niektórych wyjątkowo ciężkie do zrozumienia...
Podstawą każdej religii jest uważanie siebie samych za lepszych od innych. Tego nie zmienisz, bo bez tego religia by nie przetrwała. Religijni ludzie oczywiście zawsze będą powtarzać, że szanują innych i nie uważają ich wcale za gorszych. Jest to czystą hipokryzją, ale powtarzając to podłechtują swoją dumę (i utwierdzają się w swoim przeświadczeniu, że są lepsi).
Co nie zmienia faktu, że zgadzam się z opinią barta_34, że wszyscy bohaterowie tego filmu są infantylni i że film jest tak naprawdę nudny. Jego główne przesłanie jest chyba takie, że jeśli pochodzisz z dysfunkcyjnej rodziny, to samemu też będzie ci trudno stworzyć normalny związek. Ale nie jest to specjalnie odkrywcze.
@Michał_50: Smutne jest to, że ludzie uważający się za liberalnych w tak łatwy sposób obrażają osoby o odmiennych poglądach. Opinia Barta_34 w nikogo nie godziła - w jasny sposób wyraził swoje zdanie, nie pisząc, że coś jest złe czy dobre, ale jak on odebrał ten film. I chociaż niedawno wróciłam z seansu, który mi osobiście nawet się podobał, to w dużym stopniu zgadzam się z jego opinią. Ty zdążyłeś obrazić wszystkich katolików, zarzucając im hipokryzję. To dosyć mocne słowa.
Zwróć proszę uwagę, że dla Katolików pewne wartości (szczególnie w sferze seksu - związki heteroseksualne, czystość przedmałżeńska, etc.) są bardzo ważne i takie osoby podczas seansu mogą czuć się zwyczajnie niezręcznie, "atakowane" (choć to być może za duże słowo) materią, z którą się nie zgadzają. I to jest trudne, bo film może być ciekawy, zabawny, dobrze zrobiony, ale jeśli niektóre pozytywnie ukazywane treści są niezgodne z Twoimi zasadami, czujesz się zwyczajnie głupio. Podoba Ci się film, ale masz nieciekawe wtrącenie (mnie osobiście zniesmaczyło wtrącenie wątku o śmierci Chrystusa: po co zostało wniesione do filmu - nie wiem, natomiast jako Katolik mam ogromny szacunek do tej kwestii i było to dla mnie rażące). Spójrz na to z tej strony, zanim napiszesz następnym razem podobną krytykę jakiejkolwiek religii.
Film przemycał co kilka kadrów informację o tym, jak trudno żyć homoseksualistom, jak kiedyś napiętnowano homoseksualizm nazywając go chorobą psychiczną. Za moment pokazując umierającego, biednego starca, który nie mógł być naprawdę sobą. W filmie miesza się jednak pewne obrazy: dla katolika nie ma nic złego w tym, że ktoś jest homoseksualistą, ale wiara katolicka nie dopuszcza seksu w takim związku - to jest względne w zależności od tego czy wierzysz/nie wierzysz; natomiast wmawianie społeczeństwu, że homoseksualizm to choroba psychiczna jest oczywistym fałszem, napiętnowaniem.
Co do samego filmu natomiast, to zgadzam się ze zdaniem Barta_34, chociaż mnie osobiście kilka scen poruszyło, kilka rozbawiło, ogólny pomysł filmu był ciekawy. Fakt jednak jest tez taki, że film pod niektórymi względami przypominał mi inne produkcje, np. Mr Nobody, a przede wszystkim w tym, że był momentami zwyczajnie nudnawy i pseudointelektualny. Miło było popatrzeć, ale żadnej głębszej refleksji we mnie nie wzbudził. W zasadzie relacja między dwojgiem głównych bohaterów przypomina desperacką próbę wybrnięcia z bezkresnego, ciemnego kanału własnej samotności - łapczywie łapią się namiastki szczęścia. Film jak dla mnie mówił o totalnym zagubieniu i pragnieniu życia chwilą, "złapaniu" tego życia za nogi, wykorzystania każdej chwili. Przesłaniem miało być zdanie, iż nigdy nie jest za późno, aby zacząć żyć, ale czy faktycznie tyle w tym filmie radości i nadziei na lepsze?
Naprawdę uważasz, że zdanie "jako człowiek wierzący nie toleruję homoseksualistów czynnych" w nikogo nie godzi?
Że jest jedynie "wyrażeniem swojego zdania"? Co powiesz w takim razie na zdanie "jako Polak nie toleruję Żydów", albo "jako biały nie toleruję murzynów"? Czy to też są tylko "opinie", które w nikogo nie godzą?
Bart_34 oczywiście zasłania się tym, że nie ma nic przeciwko człowiekowi, tylko neguje czyn. Ale to jest czysta hipokryzja, ponieważ czyn ten wynika z czyjejś natury i tak naprawdę negowanie go jest po prostu negowaniem tego człowieka. Byłoby to zrozumiałe, gdyby ten czyn krzywdził kogoś - bo wtedy odmawianie praw takiemu człowiekowi byłoby uzasadnione. Ale jeśli tego czynu nie toleruje tylko dlatego, że jest on _niezgodny_z_jego_wierzeniami_ to niestety nie ma moralnego uzasadnienia dla takiej wypowiedzi. Jest ona przejawem prymitywizmu i kompletnego braku szacunku dla wszyskich mających inne zdanie. Zasłanianie się w tej sytuacji religią tylko ośmiesza tę religię. Bo jeśli religia popiera takie postawy, to znaczy, że sama jest prymitywna.
Myślę , że ludzi liberalnych nie obchodzą niepokoje religijne innnych , dopóki nie próbują (zwykle zakulisowo-poprzez polityków) zakładać swego kagańca innym.
Baaadzo interesowało by mnie Twoje odniesienie do wypowiedzi Jack'aTwist'a (z 19.07.11) , obawiam się , ze jednak się jego nie doczekam....
zgadzam się z opinią,...natomiast sceny z młodymi- ich zagubienie lęk przed miłością to wydawało mi się bardzo realne i w pewien sposób wzruszające- miało to swój smak i emocje czego boją się lub nie potrafią wyrazić ,...
To nie kwestia rozumienia , oczywiście ; to przemożna chęć panowania nad sumieniami innych. (w obawie zagrożenia , że rozplenienie się nieazależnej myśli zachwieje ich światopoglądem , uszczupli masowość - podstawę "bezpieczeństwa" .
Mam podobne odczucie jak Ty.Film jak dla mnie b.dobry,lubię zreszta tego typu"klimaty" w kinie.Na marginesie -to nie jest fil progejowski,a to,że temat homo jest poruszony...co do emo...na szczęście nie zauwazm tego.Urodziłem sie daaaawno temu,i emuuo olac.Dobre kino.Pozdrawiam
patrząc na szklankę w której jest woda do połowy można określić ją AŻ na dwa sposoby - jest w połowie pusta lub jest w połowie pełna
w przeciwieństwie do tej nieszczęsnej szklanki osobowość ludzi i ich zachowanie są czymś bardziej skomplikowanym
ich zachowania wynikają z doświadczeń, ich emocji, ograniczeń narzucony przez wychowanie, rodzinę, przyjaciół i społeczeństwo
Ty sam to robisz uważając, że wiesz lepiej jak powinien zachować się umierający starzec - a jak się domyślam ani nie umierasz ani nie jesteś starcem
film nie musi Ci się podobać, z tego co piszesz, nawet nie powinien i dobrze, ale im w ciaśniejszej skorupce ktoś się zamyka tym trudniej zrozumieć mu innych
i wybacz ale interpretacja odmowy słuchania w jednej rozmowie o Jezusie czy pisanie o Nim jako o kimś kto szczęśliwie dożył starości, jako nietolerancję i pogardę jest po prostu złą wolą by właśnie to tak ocenić
oceniasz człowieka który całe życie musiał udawać, przed żona, rodzina synem, w czasach gdy jego orientacja budziła pogardę, agresję, obrzydzenie i strach w dużo większym stopniu niż dziś, oceniasz go a czy wiesz jak on się czuł przez te lata i co czuł gdy już nie musiał tego robić
no cóż, pewnie miał pecha że urodził się za wcześnie i powinien grzecznie umrzeć, w kłamstwie przed innymi i sobą, po cichutku, bez przyjaciół, w samotności by takich jak Ty nie urazić swoim widokiem i zachowaniem..
film nie miał uczyć tolerancji dla homoseksualizmu, tylko po prostu "tolerancji " .. także dla samego siebie
http://www.gutekfilm.pl/debiutanci/jak-powstal-film.php
Przeczytaj nie tylko ten artykuł.
<zaczynam się powtarzać...>
Do Bart_34:
Dziękuję za wnikliwą i rzeczową recenzję, w pełni zgadzam się z Twoimi odważnymi słowami i dzięki Tobie uniknęłam zmarnowanego wieczoru w kinie!
Napisz po prostu "Film nie zgadza się z moją wizją świata". Zarzuty przez Ciebie przytoczone są dla mnie w większości błahe, jeśli nie zabawne (zwłaszcza oburzenie nad wersją żywota Chrystusa wg jednego z bohaterów filmu). Plus niewiele z tego filmu zrozumiałeś, skoro takie bzdury piszesz o postaci matki Oliviera.
"Główny bohater ukazany jest jako gość, który woli przelewać swoje frustrację rozmawiając z psem lub rysując malunki, niż rozmawiając z przyjaciółmi."
A co w tym złego, oprócz tego, że Tobie się nie podoba? Masz wizję świata taką, a nie inną, masz do tego prawo, ale nie masz prawa domagać się, żeby wszystko się z nią zgadzało.
"Żenujące jest również zachowanie każdego z bohaterów w tym filmie co pokrótce opisze:
Staruszek po śmierci żony (44 lata małżeństwa) postanawia być transparentnym gejem. Szuka młodszego partnera geja na disco. Znajduje infantylnego młodszego kochanka, który go zdradza. Mimo, że dowiaduje się, że ma 4 stadium raka nie ma w nim powagi, ani zadumy nad życiem. Staruszek szaleje, imprezuje, prowadzi zbereźne rozmowy, a jego największym zmartwieniem jest to, żeby jego wrażliwy kochanek nie dowiedział się jak bardzo jest chory. Niestety takie ukazanie zachowania starszego człowieka jest odrealnieniem od tego co czuje i jak się zachowuje myślący człowiek w obliczu śmierci. Takie przedstawienie tej postaci, także uwłacza starszym ludziom."
A Ty akurat wiesz, jak się ludzie zachowują i reagują w różnych sytuacjach. A to zależy głównie od charakteru.
Skoro nie byłeś w jakiejś sytuacji, to się nie wypowiadaj.
"I w końcu wątek miłosny głównych bohaterów. Jaka dojrzała kobieta nawiązuje znajomość z mężczyzną udając niemowę. Po infantylnych, pozbawionych sensu dialogach wielka miłość zaczyna się oczywiście od seksu. Dialogi jak i zachowania między parą są jak sinusoida. Bohaterowie najpierw użalają się nad sobą, potem radują. W następnej scenie mówią, że ich związek nie ma sensu by po chwili rozpłakać się i uprawiać seks. Płaczą z niewiadomego powodu, a potem się cieszą i mówią jak są zakochani. Zrywają ze sobą, a potem bohater sztampowo wyrusza do ukochanej by ją odnaleźć. Jednak oglądając film nie odczuwa się wielkiej miłości między parą, nie ma iskry lub tego czegoś w tym wątku, bardziej chodzi o pożądanie. Główny bohater ukazany jest jako gość, który woli przelewać swoje frustrację rozmawiając z psem lub rysując malunki, niż rozmawiając z przyjaciółmi. Główna bohaterka ukazana jest jako ekscentryczna artystka. Postać jej jest najbardziej nieciekawa, a jej kreacja jej jak i głównego bohatera przedstawiona jest podobnie jako niby "miłość" dwójki niedojrzałych, nieradzących sobie z życiem dużych dzieci."
Och jej, wybacz, że nie wszyscy są tacy dojrzali i opanowani i nie tworzą cudownych rodzin z dwójką śmiejących się dzieci jak Ty.
do barta_34 - wątek z ojcem dzwoniącym do córki jest jak najbardziej prawdopodobny. Rodzice tego typu bardzo często wykorzystują fakt emocjonalnej, bezwarunkowej więzi jaką dziecko ma z rodzicem. Żona może powiedzieć żeby spadał, dziecko to zrobi rzadziej. Dziecko jest blisko, jest "twoje" i jest za darmo.
Mam wrażenie, że Ty obejrzałeś całkiem inny film...
Ad. 1 - Wiesz co to jest wyobraźnia? Korzystasz czasami? Dlaczego nie można sobie wymyślić alternatywnego zakończenia.
Ojciec nikomu nie wmawia, że tak było. Fantazjuje. Coś w tym złego?
Poza tym - nie byłoby szczęśliwsze?
Ad. 2 - Gdzie tu nietolerancja? Czy nie można mieć inaczej w życiu ustawionych priorytetów niż jak sądzę masz Ty?
Ad. 3 - No "oczywiście". Wszyscy są gejami, cały Świat. Syn pewnie też skoro nie może utrzymać związku z kobietą.
Mało to księży gejów? Lekarzy, prawników, polityków, budowlańców? Ksiądz to nie człowiek, jak inni?
A czy nie ma heteryków twierdzących, że dobra du.a wyleczy każdego geja z jego upodobań?
I znowu - w jakim świecie żyjesz? Miałeś kiedyś raka? Wiesz z doświadczenia jak zachowują się dowiadujący się o zaawansowanej chorobie? Jesteś pewny, że nie chciałbyś spróbować czegoś nowego w tych ostatnich dniach, miesiącach (nie mam na myśli bycia gejem, mam na myśli szaleństwo, którego wcześniej nie doświadczyłeś)? Jesteś pewny, że powiedziałbyś najbliższym od razu o swojej chorobie? Jesteś pewny, że każdy by tak zrobił? Moja Mama o swojej chorobie powiedziała mi rok po tym jak się sama dowiedziała? Wieszczemu? Bo nie chciała być ciężarem, nie chciała być traktowana jak chora, a pewnie tak by było, gdyby wszyscy wiedzieli. To nie zawsze pomaga.
Szczerze - reszty Twojej wypowiedzi nie będę komentować, bo nie chciało mi się czytać. Z każdym kolejnym zdaniem zadziwiałeś mnie jeszcze bardziej. Ty i Twoje kompletne niezrozumienie dla ludzkiego zachowania w nietypowych czy ekstremalnych sytuacjach.
Kiedyś usłyszałam coś takiego - dopóki nie znajdziesz się w konkretnej sytuacji, nigdy nie dowiesz się jak wtedy zareagujesz.
BTW - żeby nie było, że bronię gejów . Może jestem homofobką, bo bardzo irytuje mnie ich ostentacyjność, ale nie przeszkadza mi to w docenieniu naprawdę dobrego filmu.
Twoj pierwszy komentarz mnie rozbawil, moze troche wkurzyl, pomyslalam ze troche trollujesz. Przeczytalam drugi i o dziwo Twoje argumenty mnie przekonaly. Pozdrawiam
Zgadzam się z Bartem, taki przeładowany emocjonalnie, sentymentalny do bólu, infantylny film spodoba się osobom hmmm...wrażliwym, ale realiści będą mocno zażenowani postawą głównych bohaterów. Najbardziej drażniący wątek to wątek "miłości" bohaterów, którzy zachowują się jak niezrównoważone nastolatki. Wszystko to byłoby nawet znośne, gdyby ich wielkie "PROBLEMY" nie zostały pokazane w tak do bólu sentymentalny i banalny sposób.
Muzyka, sama w sobie okej, tutaj dopełnia jeszcze czarę goryczy, a raczej słodyczy, czyniąc ten film nieznośnie lepką, rozmemłaną reklamą telefonii komórkowej.
No widzisz, a ja ze swoją dziewczyną uwielbiamy się wydurniać i zachowanie pary z tego filmu było bardzo nam bliskie. I zaskakująco prawdziwe.
Wracając do zachowania Ojca przed jego śmiercią, myślę, że zachowywałbym się podobnie - lepiej chyba cieszyć się z ostatnich chwil i starać się je przeżyć w sposób, tak żeby coś znaczyły niż użalać się nad sobą i zamykać.
Zaduma w obliczu śmierci mnie rozjebała. Ktoś chyba myśli, że umierający człowiek chce to przeżywać i analizować? Wystarczy, że ma to co się dzieje w jego głowie, nie potrzebuje, żeby wszyscy jego bliscy go jeszcze dobijali. Taki ktoś potrzebuje miłości i poczuć się normalnie i być szczęśliwy, chyba nie ma nic gorszego niż jeszcze przed śmiercią trwonić czas na zadumę, kiedy ma się mało czasu.
Jeszcze dodam, że wątki homoseksualne mnie za bardzo nie raziły. Nie widziałem jakiejkolwiek kryptogejreklamy w tym filmie. Raczej dość realna ocena rzeczywistości z którą realista powinien się zgodzić.
Bez względu na poglądy, orientacje i preferencje... film jest po prostu słaby. Takie jest moje odczucie po jego obejrzeniu. Szedłem do kina z nastawieniem na lekkie ale rzetelne kino obyczajowe, ale sie zawiodłem.
Odniosłem wrażenie że autorzy filmu nie bardzo wiedzieli czy zrobić poważny film o problemach śmierci bliskiej osoby jak np. 33 sceny z życia, czy może raczej pokazaną w komicznym świetle historię o zagubionym outsiderze jak Powrót do Garden State. Przez to film jest nijaki i nie przekonuje w żaden sposób. A już to, że ponury, chodzący w marynarce z łatami na łokciach życiowy nieudacznik wiąże się z piękną aktorką, jest mozliwe tylko w marnych amerykańskich filmach... lipa. Słowo "infantylny" użyte przez założyciela tego wątku jest jak najbardziej trafione.
Z filmów które obecnie można zobaczyć zdecydowanie bardziej polecam W Lepszym Świecie.
pozdrawiam
ten film jest wspaniały... by się na nim zdrzemnąć ;-) nieznośnie się dłuży, a jak ktoś zmęczony przybędzie na seans, niech weźmie ze sobą poduszkę. opisy i recenzje krytyków wyjęte jakby z kapelusza. wg mnie ten film to pomyłka. (-10)/10
wielkie dzięki,propaganda gejowska traci rozum...a tego w kinie coraz więcej by każdy uwierzył,że jest ciemniakiem jeżeli tego nie akceptuje
Niestety masz rację. Zwiastun jak i rola Mc Gregora mi zachęcił i zaciekawił. Niestety, w podobny sposób jak zwiastun, jest kręcony cały film od początku do końca. Mógłbym uzasadniać nonsensy oraz przemycaną propagandę gejowską, i wiele innych rzeczy, ale już cześć opisał bart_34. Zawiodłem się tym filmem, wyjątkowo nudny, i mało wnoszący. Odradzam.
Od razu poznałem wytrawnego znawce kina po tym jak napisał, że film jest "Film jest bardzo emo i bardzo progejowski. " :))))
Co do "realizmu" i twardego stąpania po ziemi - jakby ludzie tego szukali w kinie wyłącznie, to by nie chodzili do kina wcale.
W temacie pozytywnych wartości polecam "Króla Lwa".
jeśli ktoś widział poprzednie dzieło Mike'a "Thumbsukcer" to wie, że reżyser nie lubuję się w przedstawianiu rodziny w sposób zwyczajny czy stricte stereotypowy. zresztą, po co nam kolejna taka sama historia? miesza introwertyków z ekstrawertykami, żongluje osobowościami i nie pozwala na nudę. co ważniejsze, przedstawia trudne sprawy w sposób przystępny zwykłemu śmiertelnikowi - bez przesadnej dawki dramatyzmu, z przymrużeniem oka, z furtką do swobodnej interpretacji i doszukiwania się większej lub mniejszej głębi. nie wiem po co te homoseksualne jazdy. dziadek-gej nie przypadł do gustu? jeżeli ktoś nie lubuje się w tego typu produkcjach to od razu po trailerze powinien zostać w domu. no chyba, że poszedł do kina tylko po to, żeby miał co krytykować. zdarzają się sytuacje, kiedy po wielu latach ludzie ujawniają się ze swoją prawdziwą orientacją. mężczyzna, który przez pół swojego życia kręcił się po muzeach, obcował z artystami, sztuką i ekscentrykami, ma prawo pod koniec trochę ześwirować. przez 70 lat dusił w sobie swoje prawdziwe "ja", bo jak sam zgrabnie twierdził, wolał związać się z kobietą niż zostać całe życie sam. wydaje mi się, że w pewnym momencie swojego życia wiele osób dochodzi do takich wniosków i idzie na takie kompromisy. swoją żonę traktował dobrze, co prawda bez większych uczuć i namiętności, ale z szacunkiem i przyjaźnią. film jak najbardziej opowiada o pozytywnych wartościach - o poznawaniu siebie ,o sztuce dokonywania życiowych wyborów, o przełamywaniu swoich słabości i akceptacji ludzi żyjących w naszym najbliższym otoczeniu.
A ja uważam, że film jest dobry.
Ludzie w obliczu śmierci różnie reagują. Ojciec Olivera uznał, że stawia na zabawę, nie na dołowanie się. Czerpał, ile się da, do końca. Może i sam sobie mydlił oczy, nie chcąc dopuścić do świadomości faktu, że koniec jest blisko. Nie jest to infantylne, ani dziwne. Też bym wolała się śmiać niż ryczeć w poduszkę i zastanawiać się, jak dużego mam pecha, co będzie dalej, ile mi czasu zostało, bla bla.
Odnośnie matki Olivera - również naturalna. Wiedziała, że mąż jest gejem, nie było jej łatwo. Z synem miała świetne relacje. Nie wiem, kto i dlaczego napisał gdzieś tam wyżej, że była frustratką. Była ciepłą, luźną, ale zmęczoną psychicznie osobą. Życiowe. Ładnie zagrane, swoją drogą.
Sam Oliver - postać też nieinfantylna. Człowiek przed 40-stką poznaje przeuroczą dziewczynę, tajemniczą, i zakochuje się w niej pomału. Ich relacja nie jest prosta - on zamknięty w sobie, ona ciągle na walizkach, ciągle wolna. Różnią się znacznie, ale pasują do siebie, uzupełniają się. Widzimy, że rozmawiają, śmieją się, zwierzają się sobie. Odnosi się wrażenie, że chwytają każdą chwilę spędzaną razem i chcą,by trwała. Rozumieją się, akceptują.
Ktoś wyżej napisał potwornie kretyński tekst o tym, że relacja Anny i Olivera była infantylna, niezrozumiała, nie wiadomo po co mówią takie głupoty i dlaczego nagle płaczą.
Ich historia jest typowa, spotykam się z takimi na co dzień, ewentualnie odrobinę mniej uroczymi. Nie ma tutaj nic przekombinowanego. Jest to kondensacja związku, ukazanie emocji w nim rządzących.
I może tak, ich miłość jest trochę inna, jeśli chodzi o kwestię radzenia sobie ze sobą i swoimi demonami. Ale, do cholery, kiedy tak się nie dzieje? To wszystko jest żywe, takie rzeczy się dzieją dookoła. Głupotą, niewiedzą jest pisanie, że to nienaturalne.
Odnośnie religii - w filmie jest ona na dystans. Nikt się tym nie przejmuje, ale nikt też nikogo nie obraża, ani się nie wyśmiewa. To, że staruszek napisał sobie inną wizję śmierci Jezusa - co z tego?
Gdybym miała raka i naszłoby mnie za zmianę historii Jezusa - czemu nie? Też bym wolała, żeby umarł bezboleśnie, w spokoju, wśród przyjaciół. Tak samo, jak ta postać. Myślicie, że rak nie boli? Boli. Naturalne, że bohater chciał to od siebie oddalić, chciał odejść nie cierpiąc. Stąd ten pomysł. Wszystko skądś się bierze. I nie chodziło tu, bynajmniej, o robienie sobie żartów.
Dialogi ojca z synem też nie są progejowskie, czy antyreligijne. To są zwykłe rozmowy. Chodzi tylko o esencję w przesłaniu - tolerancja, godzenie się ze światem, akceptacja. Odnośnie religii - też nie chciałabym słuchać wywodów o Jezusie mając przez sobą niewiele już życia.
Myślę, że trzeba mieć chociaż odrobinę "wyzwolonego" myślenia, żeby podejść zdrowo do tej produkcji. Jest to film, który w swej prostocie ukazuje i zwraca uwagę na rzeczy ważne i ważniejsze, nie mówiąc o tym wprost.
+ Arthur wymiata. Dla samego psa warto to obejrzeć :)
Dzięki za info. Miałem zamiar obejrzeć ten film, głównie ze względu na aktorów, ale widzę że nie warto. Nic mnie tak nie wpienia jak tania propaganda i lobbowanie w kinie, szczególnie na rzecz homoseksualistów. Do tego jeszcze widzę, że film jest bardzo anty-chrześcijański. No cóż, idealny obraz dla "młodych, wykształconych i z dużych ośrodków".
Masz rację nie oglądaj, bo przez to "lobbowanie i tanią propagandę" jeszcze cię "nawrócą" na homoseksualizm. Kryminałów i thrillerów też nie oglądaj bo cię namówią do mordu, o chorych też, bo się zarazisz, o pedofilach broń boże itd, itd.
Jeżeli film pokazuje jakąś historię, czyjeś trudne losy, opowiada o jego życiowych wyborach, to nie jest to żadna propaganda, życie pisze nieraz bardziej pokręcone scenariusze., a ciebie to "wpienia"? Najwyraźniej masz problem z akceptowaniem realnego świata i normalnych ludzkich zachowań.
właśnie... idź, zobacz film i oceń go sam, poleganie jedynie na opiniach tu czy tam, jest niedorzeczne... trenuj własne zdanie:)
Bardzo sensowna porada. Zawsze mnie zastanawiało, jak można po przeczytaniu cudzej, subiektywnej siłą rzeczy recenzji, podjąć decyzję, że nie chce sie czegoś oglądać.
A co do filmu, odnośnie wątku z ojcem, w większosci zgadzam się Bartem_34. Dla mnie postać ojca była absolutnie nieprzekonująca, raziło to sztucznością.
Za to sceny z życia syna to już zupełnie co innego. To ciekawa historia dla ludzi, którzy zaczynają coś od nowa, trochę nie wiedzą, czego chcą, nie do końca są dojrzali emocjonalnie itp.
nie wiem, ja nie mam nic go gejów i normalnie lubie filmy gdzie ludzie mają różne swoje rozkminki sercowe, ale ten film po prostu jak dla mnie był nudny. nie wiem za co ocena 7.7.
Zgadzam się z tobą w 100%. Na dodatek aż kapało w nim od gejowskiej ideologii powciskanej gdzie się dało. Film bardziej polityczny niż fabularny. Oficjalne wątki o gejowskich aktywistach czy przedstawienie flagi gejowskiej i omówienie jej znaczenia oraz historia powstanie no sorry. Obrzydliwe sceny całowania się starego geja z młodym - litości. Ja tego nie chce oglądać.
Ten cały temat, cała dyskusja, pokazuje jak my (uogólniam) jesteśmy jeszcze daleko za tzw "murzynami".
Propaganda gejostwa. Heh, dobre.
Ale co za znaczenie ma to czy jest się homofobem czy się propaguje gejowstwo (lol) w kwestii tego filmu? To jest przede wszystkim tak nudne, bezsensowne i pseudoambitne że aż płakać sie chce, jedne z najgorzej wydanych 13 złotych w moim zyciu, pół filmu szukałam rozdwojonych końcówek i modliłam się o koniec.
Nie jestem homofobem ani homofanem, po prostu nasunęła mi się taka myśl, że ostatnio w kinie (i serialach) trudno o film bez wątku gejowskiego lub lesbijskiego. Czy może ktoś kojarzy film, w którym homoseksualna osoba była pokazana jako postać negatywna ?
Bo przeciez homoseksualiści to normalni ludzie. Czyli bywają wśród nich i dobrzy i źle, czyż nie ? Więc dlaczego zawsze homo grają te dobre charaktery ? Poprawność polityczna ?
Piramidalna bzdura.
Chociażby Irréversible nasuwa się na myśl.
Dodam też, że większość filmów obyczajowych nie ma tzw czarnych charakterów. Ludzie nie są czarni lub biali. Raz są dobrzy, raz są źli. Ten sam człowiek w życiu może cię okraść na grube pieniądze, a może być kochającym ojcem i mężem. Dlatego też 90% kreacji aktorskich jest w jakimś tam stopniu dobra (W filmach obyczajowych stawiam na 99%).
W większości filmów, w których występują tzw czarne charaktery są one ukazane bardzo płytko i pobieżnie. Tak, żeby widz nie nabrał do nich zbytniej sympatii. Dlatego też często nie mamy informacji o orientacji danego zabójcy / rabusia / złodzieja, bo po prostu film nie pokazuje tej sfery życia.
Oczywiście jest gro świetnie i głęboko ujętych czarnych charakterów, które przyciągają i widzowie ich uwielbiają. Są to często postacie kultowe :) Zarówno w filmach jak i literaturze. W tym wypadku nie sądzę jednak, aby główny bohater był tak lubiany, jeśli byłby gejem. Smutne ale prawdziwe.
Sam film daje Ci odpowiedź na Twoje pytanie, ale widocznie mało uważnie oglądałaś. Kiedyś nie było takie możliwości aby takie tematy w filmach poruszać.
A co do "gej zawsze dobry" to mimo wszystko wciąż jest to drażliwy temat (jak widać po tym poście) stąd też takie światło. Chociaż nie jest to sposób przedstawiania "geje to superbohaterowie", bo nawet ten film pokazuje, że ojciec był złym ojcem itp. ; ), a i w kilku innych filmach gej to "ten zły".
Pozdrawiam.