W laboratorium była mowa o tym, że nastąpił progres. Ja zrozumiałem, że chodzi o progres choroby. To by znaczyło, że doktor nie skłamał, a wiele osób sądzi inaczej. A może ja się mylę.
Nie progres a progresja, z tego co wyczytałem istnieje taki termin medyczny a więc można tutaj z większą dozą pewności stwierdzić, iż odnosi się to do rozwoju choroby nowotworowej. I jesli by się tego trzymać to lekarz mówił zgodnie z prawdą, na podstawie badań itd. Pojawia się wiec pytanie o to jakim cudem pacjent wyzdrowiał ? Przywodzi to na myśl wypowiedź ordynatora, w której mówi, że czasem skreśla ludzi wg wiedzy medycznej bez szans a im udaje się przeżyć. Czyli może po prostu nie kłamał ale najzwyczajniej się pomylił ?
[SPOILER]
Ja w ogóle nie rozumiem, dlaczego widzowie uważają, że Ordynator skłamał.
Po pierwsze, ta progresja, o której wspomnieliście, po drugie.. Pod koniec Ordynator mówi do Andrzeja: "jeszcze raz przekonaliśmy się, że nie leczymy zdjęć rentgenowskich", więc wyniki wynikami, a ludzie to ludzie i cuda się zdarzają.
Tak samo nie rozumiem, dlaczego niektórzy twierdzą, że Dorota chciała przerzucić odpowiedzialność na Ordynatora. Ona tylko chciała informacji, na postawie których podejmie decyzje. Jak dla mnie ten film porusza ten sam problem co "Dekalog I" - czynnik losowy, którego tam bohater, a tu bohaterka nie przewidzieli.
Chciała przerzucić na niego odpowiedzialność, a nawet uświadomić mu, że uważa go za osobę bezpośrednio decydującą o losie zarówno jej, jak i jej dziecka; "nie chcę żeby miał Pan spokojne sumienie".
czesto ludzie biora lekarzy za bogów... i szczepią sie na civida eksperymentalnymi lekami