Interesująco wypada porównanie filmowej ósemki ze scenariuszem - w filmie jest powiedziane, że Zofia przeprosiła człowieka pomówionego o współpracę z gestapo (który o mało przez to nie zginął), ale nie wiemy, w jakich okolicznościach do tego doszło... W scenariuszu jest to bardzo precyzyjnie nakreślone - ten człowiek po wojnie siedział w więzieniu razem z mężem Zofii. Ciekawe, że ich losy tak się skrzyżowały - a w czasie wojny wydawało się - przez to fałszywe świadectwo - że oni są po dwóch stronach barykady. To pewnie też jakoś wpływa na obraz bohaterki - to nie ona wykazała inicjatywę, by odszukaĆ i przeprosić tego człowieka, ale okazja nadarzyła się sama...
I jeszcze wątek syna Zofii - w rozmowie z Elżbietą ona mówi, że syn jest daleko i nic więcej na jego temat nie wiemy. A w scenariuszu jest końcowa scena, której nie ma na ekranie - Zofia wyjeżdża poza Warszawę, do małej parafii, i z ulgą mówi do jakiegoś młodego księdza siedzącego w konfesjonale: “Ta dziewczynka żyje“. To też ciekawe dopełnienie rozmowy o Bogu, jaką Zofia odbyła z Elżbietą... Mówiła wtedy: "Ja nie używam słowa „Bóg”. Można nie wątpić bez używania słów. Człowiek został stworzony, żeby wybierać... Jeśli tak, może zostawić Boga poza sobą”...