Na kanwie wydarzeń codziennych, a będących niecodziennymi, pytamy: jak to się stało, że normalny człowiek jest w stanie popełnić zbrodnię? Co w nim musi siedzieć, co go gryźć, że nagle jak w amoku po prostu zabija...
Ten temat jest znany z nowszych produkcji, lecz ta jest niezwykle wymowna, niezwykle przekonująca, bo niemal siedzimy z bohaterami przy stole, niemal trącamy się kieliszkiem, niemal przesiąkamy pustką i wyobcowaniem. Kamera krąży niespokojnie wokół stołu, po biurze, ulicy jak oczy nie widza, ale jednego z bohaterów. Czujemy pułapkę, czujemy zabijającą obojętność związków, znajomości, spotkań. Śledząc losy pana R. odczuwamy stopniowe odczłowieczenie... Śledząc film dochodzimy do momentu, że po prostu dalej oglądać się nie da, że ta żałosna pustka, meganuda bijąca z ekranu po prostu nas dobije. I wtedy pan R. budzi nas ze snu.
Czy tak ma wyglądać normalne życie żonatego faceta? Jeśli tak, dziękuję, wysiadam...
Zgadzam sie ja mialam chwilami taka odczuwalna nude i mysl, a wlasciwe o czym ten film jest, o nudnym zyciu jakiego nieciekawego faceta....az tu nagle szok, ostre przebudzenie...Niesamowite zakonczenie, dajace do myslenia dlaczego, co wlasciwie takiego sie stalo, ze az do tego doszlo, ale jedoczesnie przerazajaca mysl, ze nawet najspokojniejszego czlowieka pod sloncem moze trafic szlag...